Na pewno znacie tę złotą myśl, aby każdego dnia robić jedną rzecz, której się boimy. Nie zawsze mi to wychodzi, ale staram się jak mogę. Niektóre z tych rzeczy są łatwe do zorganizowania, jak na przykład przełączenie ulubionego transowego podcastu szefa na radio albo obudzenie Ella z drzemki, inne mają wyższy poziom trudności. Nie udało mi się do tej pory m.in. zorganizować modliszki do pogłaskania ani uprowadzić autobusu, ale to wszystko kwestia czasu. Dzisiaj zdecydowanie mogę być z siebie dumna, żyłam na krawędzi i zrobiłam coś czego bałam się od wielu lat – spadłam ze schodów ruchomych. Poziom adrenaliny był niesamowity, najpierw trzeba było nie umrzeć, a potem znieść wzrok oburzonego społeczeństwa. Teraz czuję, że mogę wszystko.
Oczywiście wszystko co robię, robię dla Was i mogę z dumą zaprezentować strój do spadania ze schodów na prototypowych zdjęciach wykonanych kilka dni wcześniej. Na koniec Świąt życzę Wam odwagi dorównującej mojej. Zapraszam również do podzielenia się Waszymi bohaterskimi czynami (nie bądźcie tacy, powiedzcie, że z Was też są czasem niedojdy).
// vintage kożuch od Styledigger, sukienka Internacionale, szalik z second handu, czapka autorstwa Mamy, buty Topshop //