Nie znam nikogo, kto bałby się samolotów tak jak ja. Mój lęk wykreowany jest wyłącznie przez media, ponieważ nie miałam nigdy bardzo złych doświadczeń z lataniem, nikt z rodziny bliższej czy dalszej też nie miał. Pierwszy raz leciałam samolotem mając dziesięć lat i wtedy się nie bałam. Drugi raz leciałam mając dziewiętnaście lat i bałam się panicznie.
Nie jest to ot taki sobie lęk. To absolutna panika. Na dzień przed lotem myślę o nim non-stop. Nie mogę spać, jeść, nie wychodzę z toalety. Podczas startu czasem płaczę, zawsze kaszlę i śpiewam pod nosem Pieśń na Wzniesienie (’Pan jest mocą swojegu ludu’, gdyby ktoś pytał) oraz odmawiam wszystkie modlitwy maryjne, które znam. Czasem nawet wymyślam nowe.
Niemniej jednak staram się z sobą walczyć, z różnym rezultatem. Poniżej przedstawiam Wam kilka sposób, które czasem nawet się sprawdzają.
1. ALKOHOL. Jest to jedyny naprawdę skuteczny sposób, więc właściwie możesz nie czytać pozostałych punktów. Oczywiście trzeba pamiętać, że zbyt duże spożycie może spowodoważ odmowę wstępu na pokład ( a pijackie ekscesy podczas lotu moga sie skonczyc aresztem po wyladowaniu). Podczas jednego z lotów zaczelam sie denerwowac, ze samolot leci krzywo. Po buteleczce wina z oferty pokładowej wpadłam w bardziej radosny nastrój i stwierdzilam, ze to pilot konczyl szkoly, nie ja, i jak chce sobie polatac krzywo to chyba raz na jakiś czas ma prawo, no nie?
2.Poczytaj statystyki
Na przykład tutaj. Jest sporo lepszych, ale wolę nie szukać, bo zaraz zacznę się denerwować…
W każdym razie przeczytaj ich dużo. Albo wiedza przyniesie Ci ukojenie, albo zrobi Ci się niedobrze.
3.Nie czytaj statystyk
Istnieja statystyki pokazujace jak bezpieczne jest latanie, ale takze takie opisujace wypadki. Sama oczywiscie dokladnie je przestudiowalam i w każdej fazie lotu wiem jak duże jest obecnie ryzyko wypadku. Poprawia mi to nieco nastrój na wysokosci przelotowej, ale jeszcze bardziej stresuje mnie start. Siadam zawsze na samym tyle samolotu, bo jest tam najwieksze prawdopodobienstwo przezycia, ale tez najbardziej czuc kazda turbulencje, co poglebia przerazenie.
W przypadku leku przed lataniem wbrew obiegowej opinii lepiej jest wiedziec jak najmniej.
4.Podczas instrukcji bezpieczenstwa nie sluchaj wersji polskiej.
’In an unlikely case of…’ to nie do konca to samo co 'kiedy samolot bedzie ladowal na wodzie’, albo 'kiedy cisnienie w kabinie gwaltownie spadnie’. Niby nic, ale jesli przez caly lot obawiasz sie, ze umrzesz, kazdy szczegól nabiera znaczenia.
5.Lataj z osoba towarzyszaca
Kimkolwiek kogo znasz. Ell zawsze sie na mnie zlosci, bo za bardzo panikuje, wiec musze sie troche uspokoic. Poza tym zawsze wyobrazam sobie, ze mnie uratuje z katastrofy i jakos mi lepiej. Mój szef podczas lotu jest tak gadatliwy, ze mozna sie przez dlugi czas nie zorientowac, ze jest sie w powietrzu. Koleżanka (odpowiednio dobrana oczywiście) podczas startu potrzyma za reke, a potem wspólnie mozna celebrowac ploteczki na dziesieciu tysiacach metrów.
Nie radzilabym poznawac nikogo w samolocie. Co prawda zdarzy sie i fascynujacy rozmówca, jak pewien starszy brytyjski wykladowca, który lecial kiedys ze mna z Gdanska do Glasgow, ale czesciej bedzie to jednak ktos opowiadajacy codzienne historie z zycia swojej rodziny. Choroby czy dzieci nieznanych osób na wysokosci przelotowej poteguja cierpienie.
6. Wszelkie filmy, które mogą w jakikolwiek sposób zestresować, a których akcja dzieje się na pokładzie samolotu, nie są wskazane.
Przede wszystkim Final Destination 1, ale nie tylko. Chociaż po obejrzeniu 'Strefy Mroku’ jestem zawiedziona za każdym razem, kiedy na skrzydle nie widzę trolla.
7. Ustal sobie rytuał latania.
Jak wspominałam na początku, za każdym razem przy starcie śpiewam w myślach ‘Pan jest mocą swojego ludu’, tak długo aż nie wyłączy się sygnalizacja zapiąć pasy. Potem przy każdej mocniejszej turbulencji przynajmniej ‘Ojcze Nasz’, a jeśli się przeciągają to wielkrotnie powtarzam zdrowaśki.
I nie chodzi o to czy Bóg istnieje czy nie i czy zatrzymuje turbulencje czy się ze mnie śmieje. Przeżyłam póki co wszystkie loty i kiedy poziom stresu wzrasta, koncentruję się na czymś innym co utożsamiłam z działaniem wspomagającym lot. Skoro tyle razy to robiłam i działało, to znaczy, że i teraz zadziała jeśli się postaram.
Oczywiście mój rytuał działa na mnie, ale myślę, że każdy może sobie stworzyć swój.
8.Nie lataj tanimi liniami.
Sama nimi latam, ale róznica w komforcie miedzy jakakolwiek tania linia a na przyklad British Airways jest naprawde duza. Nieograniczona ilosc wliczonych w cene napojów, orzeszków czy chrupek jest w stanie poprawic nastrój. Poza tym widok przebiegu lotu live wyswietlany na ekraniku przed pasazerem zafascynowal mnie tak bardzo, ze zamiast sie denerwowac obserwowalam na mapie, jak dzielnie radzi sobie ten maly samolocik przelatujac nad kolejnymi miastami, górami, jeziorami. Tak, mentalnie mam jakies dziesiec lat.
9. Obejrzyj tę reklamę.
W samolocie jesteś bezpieczny, ponieważ jego załoga i konstruktorzy to superbohaterowie posiadający ponadnaturalne moce. True story.
(to nie jest wpis sponsorowany, za każdym razem kiedy oglądam reklamę Virgin mam łzy w oczach )
10.Najlepiej nie lataj w ogóle.
Samoloty są o wiele mniej przerażające z ziemi, niż kiedy jest się w środku samolotu nad ziemią. Poza tym jestem pewna, że statystycznie szanse na bycie przygniecionym przez samolot są jeszcze mniejsze niż to, że umrze się jako pasażer.
Jeśli macie jakieś inne pomysły to koniecznie dajcie znać. Za trzy tygodnie lecę do Gdańska i już powoli zaczynam się denerwować…