Picture of Riennahera

Riennahera

Riennahera poleca – Film tygodnia. Coriolanus.

Nie zrozumiem nigdy osób, które są dumne z braku telewizora w ich mieszkaniach.

Przez trzy lata żyłam bez telewizji i owszem, nie było to związane z wielkimi cierpieniami, ale nie osiągnęłam też nirwany, ani nie zbliżyłam się do Absolutu. Nie kupuję tłumaczeń, że w telewizji nie ma niczego ciekawego, albo frazesu, że jest złodziejem czasu. To nie są lata dziewięćdziesiąte.

Telewizor służy mi głównie jako akompaniament do obiadu (codzienne Big Bang Theory na E4, już słyszę narzekania, że u kogoś w porze obiadowej Big Bang nie leci, ale nie oszukujmy się, Klan to też niezła komedia) albo, co o wiele ważniejsze, źródło filmów, seriali i programów, które co prawda mogłabym obejrzeć gdzie indziej i kiedy indziej, ale niekoniecznie bym o tym pamiętała. Niektóre z moich ulubionych filmów obejrzałam tylko dlatego, że w danej chwili włączyłam telewizor i przypadkiem na nie trafiłam, albo od niechcenia sprawdzałam program telewizyjny. W 90% przypadków nic znajduję. Dla samych tych 10% warto posiadać telewizor.

Telewizor jest też sponsorem pierwszego wpisu w nowym blogowym cyklu 'Film tygodnia’, w którym będę się z Wami dzielić tym, co moim zdaniem warto obejrzeć. Jest kilka filmów, o których bardzo chcę napisać, a dla których nie znajduję odpowiedniego towarzystwa, żeby stworzyć ’10 najlepszych…’. Nie chcę tworzyć pełnych recenzji, a jedynie szkice, które mam nadzieję zachęcą Was do sięgnięcia po pewne tytuły, jeśli do tej pory nie mieliście okazji.

Tak więc Panie i Panowie, w tym tygodniu polecam…

Coriolanus, 2011 (reż. Ralph Fiennes)

Shakespeare’a kocham i uwielbiam, a fascynacja ta rozpoczęła się, notabene, od skróconych animowanych adaptacji, które niemal dwie dekady temu jako dziecko oglądałam w TVP2. Nikt nie powie mi, że odpowiednio użytkowany telewizor nie ma dobroczynnego wpływu na dzieci.

Nie wiem nawet od czego zacząć argumentację, dlaczego uważam, że ten film jest dobry. Może od tego, że lubię intertekstualność. Obraz Fiennesa w jednej chwili wydaje się być nawiązaniem do wojny w Jugosławii, sekundę później komentuje USA, a jeszcze za chwilę wewnętrzne napięcia na Wyspach Brytyjskich na przestrzeni dekad. Ja tam widziałam i klimaty bliskie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, ale nie będę się upierać, bo piszę to po jednorazowym obejrzeniu filmu. Rozpoznawanie nawiązań sprawia, że widz czuje się inteligentny i ten film poprawia mi nastrój o wiele bardziej niż wszystkie komedie romantyczne razem wzięte (zwykle na widok Meg Ryan albo Jennifer Lopez mam ochotę się ciąć).

Koriolan to dramat o wojnie i władzy, a Shakespeare ma to do siebie, że jego tragedie są tak samo aktualne w kostiumach sprzed kilkutysięcy, kilkuset czy kilku lat. Akcja zostaje przeniesiona ze starożytnego Rzymu w czasy współczesne i chociaż wszyscy wciąż mówią o Rzymie, miejsce akcji wygląda jak dowolne współczesne miasto. Rewelacyjna gra aktorska (Fiennes, Redgrave, Chastain, Butler jako czołowe przykłady, ale nie ma w tym filmie właściwie słabo zagranej roli) sprawia, że rymowany język jest praktycznie nieodczuwalny (co moim zdaniem bywa przeszkodą w przenoszeniu Shakespeare’a w realia współczesne, np. w świetnym wizualnie, ale przegadanym Romeo+Juliet). Kwestie z dramatu padają w programach informacyjnych oglądanych przez postaci czy w nagraniu w stylu terrorystycznych taśm z egzekucji. Mamy też sceny wojenne na niezłym poziomie oraz walkę polityczną niczym z najlepszych politycznych dramatów. We współczesnej scenerii, w studiu telewizyjnym i w otoczeniu kamer, tragiczna postać wojownika, który nie potrafi wyzbyć się swojej chorej dumy i przekonań, żeby zdobyć poklask ludu jest bardziej aktualna niż Shakespeare mógłby się spodziewać. Także populistyczne metody manipulacji opinią publiczną i jej wykorzystywanie do własnych politycznych celów wydają się przynajmniej nieco znajome. I znowu widz czuje się lepiej, bo zdajemy sobie sprawę, że polityczne bagno, które widzimy na co dzień nie zmieniło się zbyt wiele przez te wszystkie wieki. I od razu jakoś tak weselej, że nic miłego nas nie ominęło.

Nie jest to być może film dla każdego, ponieważ jest bardzo męski i brutalny. Jeśli filmy Kathryn Bigelow Cię odrzucają, to pewnie i umazany krwią Ralph Fiennes niekoniecznie będzie dla Ciebie. Osobiście lubię oglądać brutalność, krew i śmierć, kiedy służą przekazaniu jakiegoś głębszego sensu. Ale i dla gustujących w innym typie filmów Pań jest tutaj spora zachęta do spędzenia czasu przed ekranem w postaci Gerarda Butlera. A jeśli i on Was nie przekonuje to zapraszam za tydzień, być może zachwyci mnie coś mniej drastycznego.

Dziękuję i życzę miłego oglądania.


Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top