cardigan – Primark; jumpsuit, socks – River Island;
Photos by Grzegorz Biermański
W związku z długim i skomplikowanym procesem dziejowym pozostały mi trzy miesiące życia w Glasgow. Chociaż dzień i godzinę opuszczenia mego mieszkania, zwanego potocznie 'Mięsnym Statkiem’, znam od dawna, godzina opuszczenia miasta nie była pewna. Na chwilę obecną wiadomo, że gdy 'Mięsny Statek’ odpłynie jako elfy ze Śródziemia, takoż i ja odpłynę ze Szkocji. To znaczy najpewniej pojadę pociągiem (bo samolotów nienawidzę), ale liczę, że rozumiecie ogólny zamysł.
Mając przed sobą czasu niewiele, trzeba się nałykać tego powietrza. I nie ma, że boli, że siedzi się w pracy do 21.00, że ciemno, że pada, że włosy jak miotła, że torba waży z 5 kg, bo w niej łyżeczka, miseczka, picie, pełen zestaw do makijażu, lakier do włosów i inne czekolady (których staram się nie jeść). Jak trzeba to trzeba. Bo potem będzie płacz. Toteż łażę nocą po mieście.
English: ’The Meatship'(as my flat is known) is already rented out to some strangers and they will come in the minute I come out. I now have about three months left in Scotland. After that 'The Meatship’ will sail away Westwards as did the elves of the Middle Earth, and I will sail away from the Land of Scots. Or rather most probably go by train, but you get the general idea. So despite the weather and rain and 7-hour shift at work and massive bag and other stuff I am hanging out in the centre at night since once I move out it won’t happen again. I am a bit excited, but mostly freaked out. By the move, that is.