Photo by me
Dzisiaj czas na mrożącą krew w żyłach historię wprost z ciemnych zakamarków mrocznego miasta grzechu (jeśli mam być zupełnie szczera to rzecz dzieje się w słoneczny letni dzień na otwartej przestrzeni, ale nie chciałam psuć zabawy). Rzecz dzieje się zeszłego roku, w lipcu, w Glasgow. Po ciężkiej zmianie wracałam z pracy o godzinie czwartej (popołudniu, chociaż lepiej brzmiałoby nad ranem). Wtem niczym spod ziemi pojawił się za mną zbir uzbrojony w telefon, którego nie zawahał się użyć. Choć zżera Was ciekawość, szczegóły pominę. Można uruchomić wyobraźnię i w myślach dodać do siebie lipiec, sukienkę ze zdjęcia powyżej, obrzydliwego oblecha o aparycji Boczka z Kiepskich i telefon z aparatem. Stało się to, co się stało, po czym Boczek czmychnął w kierunku mieszkań socjalnych. No bo gdzieżby indziej.
Mimo niesmaku, który pozostawił po sobie Boczkowy atak, to nie on jest czarnym charakterem w tej opowieści. Opresja nadeszła ze strony tych, którzy to powinni strzec praworządnych obywateli. Jako jeden z tychże obywateli spełniłam swój obowiązek i powiadomiłam o incydencie stróżów prawa. Przysłali oni przemiłego oficera S (numer odznaki A625, serio) w celu spisania zeznań. Po prawie godzinie spędzonej na ustalaniu trasy mojego powrotu i Boczka ucieczki, oraz ustaleniu rysopisu (pokazałam oficerowi zdjęcia Boczka w internecie mówiąc ‘do tego człowieka był ten zbir podobny’, serio) policjant odszedł. Wkrótce zadzwonił, że sukienczyna będzie musiała zostać zabrana na badanie DNA, zostanie po nią wysłany patrol, najpewniej dnia następnego. Czekałam. I następnego. Też czekałam. Aż przyszedł weekend, umówione spotkanie z Zyzą, na które już dawno postanowiłam założyć skrzywdzoną sukienkę, a skoro policja się nie zgłasza, to któż mi zabroni. Spędziłam więc uroczy dzień w Edynburgu, wśród wielu osób i w wielu miejscach.
Tydzień później dzwoni telefon, tu posterunek policji, czy przypadkiem nie prałam tej sukienki, bo są w drodze po nią. Zdoławszy nie zginąć na miejscu (wskutek ataku śmiechu i głupawki) wyciągnęłam sukienkę spod sterty rzeczy i wręczyłam patrolowi, który oświadczył, że raczej i tak nic nie znajdą, a już na pewno nie Boczka, ale procedura to procedura. Finał tej historii? Boczek pewnie ma się niczym pączek w maśle, mi też nie jest najgorzej, z miasta się wyprowadziłam, a sukienki jak nie ma, tak nie ma. Widoczny na zdjęciu jest duplikat, zdobyty jakiś czas potem na wyprzedaży. Oryginał zaginął bez śladu, a policja nigdy więcej się nie odezwała. Zostałam bezczelnie ograbiona. Pewnie jakiś oficer nosi ją teraz po kryjomu.
English: It’s time for the terrifying story straight from the city of crime and sin. It all happened last year, in July, in Glasgow. Coming back home after a long shift at work I was surprised with an attack of Mr Bacon. Mr Bacon was dressed in a tracksuit and really big and fat so you just knew he really liked bacon. He had a phone and not so good intentions. I will spare you the details, just add up a phone with a camera, warm summer day and a short dress and you’ll get the idea. What was done was done and he run away towards the social housing flats. Of course.
Although I was left feeling rather uneasy after this minor assault, it was not Mr Bacon who is the real baddie here. The real crime was done by the police. I contacted them, as any law abiding citizen would, informing there is a potentially dangerous Bacon on the run. They sent officer S ( badge number A625) who interrogated me for almost an hour just to call me soon afterwards that the decision has been made at the station. The dress was going to be taken to take the DNA sample of Mr Bacon. It was supposed to happen the next day. Since it didn’t, not even the following day, I stopped thinking about it and continued to wear the dress. Meeting many, many other people in the meantime.
After a week or so I got a phone call again. It was the station, they sent a patrol to get the dress and they really hoped I did not wash it yet. The patrol didn’t think they will find anything or anyone, but you have to follow the procedure at all times, you know. How did it all end? I guess Mr Bacon is very well, I am not too bad either, but that dress was never seen again. The one on the photo above is an identical one I got on sale. I bet some officer stole it and is now secretly wearing it after duty.