





Primark dress, River Island skirt and shoes, New Look belt
Photos by Ell and me
Dzisiaj miał być post o odwiecznej kobiecej walce z własnym wizerunkiem i o tym, ile można się zadręczać próbując uzyskać nieosiągalną dla swojego organizmu figurę Audrey Hepburn. I że ile w końcu można się w ogóle zachwycać tą Hepburn, jakby była jedyną wielką gwiazdą swoich czasów i jakby Brigitte Bardot nie była równie super szprychą, a łapska miała nawet większe niż moje. Miałam pisać, że mogę przynajmniej próbować wyglądać jak Bardot i że mam dość wyglądania dla innych kobiet, bo to głównie one preferują Hepburn na Bardot (stoi to trochę w sprzeczności z prowadzeniem bloga z ciuszkami, ale jak ktoś ma ochotę mi to wytknąć, to przypomnę, że moje łapy są SPORE).
Miał być, ale chłopak mnie wkurzył i nie będzie bo mam focha.
Tyle w temacie.