Mam tendencję do małych obsesji. W zeszłym roku o tej porze nie znosiłam oliwek, po czym w okolicach Nowego Roku pochłaniałam je już nawet nie garściami, ale słoikami. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem nie znałam smaku pistacji, od tego czasu zjadłam kilogramy i trzęsę się z pożądania na ich widok.
Jeśli już coś polubię, to eksploatuję to do znudzenia. A mój jesienno-zimowy styl lubię bardzo. Czapka, Kiziak, trochę wełenki i jestem gotowa.
Także niestety, tej jesieni (i zimy) chcę wyglądać tak samo jak poprzedniej.
Zdjęcia można potraktować jako przypomnienie zeszłego sezonu i zapowiedź następnego 🙂