Nie wiem czy wiecie jak to jest, kiedy najlepszy przyjaciel staje się najgorszym wrogiem. Miałam okazję kiedyś się o tym przekonać, ale nie bolało aż tak, jak kiedy zdrada przyszła ze strony mojej ulubionej sukienki. Kiedyś wymarzona, przeżywałyśmy razem dżedajskie przygody, księżniczkowałyśmy, przechadzałyśmy się po paryskim bruku i w ogóle, mogłabym wymieniać i wymieniać.
Aż tu nagle, kiedy założyłam ją, żeby czuć się zwiewnie, lekko i cudownie skacząc na plaży, zrobiła mi to:
Photo by Paweł Kolankowski & Panna Lemoniada
Uwielbiam ubierać się wymyślając sobie postać, którą będę danego dnia, ale nigdy, PRZENIGDY nie jest to ciężarna Elizabeth Bennet. Sukienka ma karę i idzie stać do kąta, dopóki nie przeprosi.
Od tej pory jej nie założyłam, a palma pierwszeństwa w mojej szafie zostaje oficjalnie przyznana sukience flamastrowej.
PS Jestem bardzo ciekawa ile osób nie przeczyta posta i będzie mi gratulować :>