Jeśli czytacie mój fanpage to wiecie, że przez głupią pychę (’bo mam się w co ubrać na każdą okazję!’) na trzy dni przed wyjazdem na ślub kolegi okazało się, że jednak nie mam się w co ubrać. Niby nie dramat, ale wracam z pracy po osiemnastej, dokładnie w tym samym momencie, co weseli pracownicy okolicznych sklepów. Okazało się też, że moja grzywka nie staje na wysokości zadania i podjęłam się własnoręcznego rozwiązania tego problemu. Śmiechu było co niemiara. Ale to już inna historia.
W niedzielę całkiem bez powodu zmierzyłam zieloną koronkową sukienkę, która potem trafiła z powrotem na wieszak, bo 'po co mi kolejna koronkowa sukienka’. Na moment przyszła mi na myśl podczas bezsennych nocy spędzonych na rozmyślaniu jak poradzić sobie z tym problemem. Kiedy wczoraj zobaczyłam ją na domodi.pl stwierdziłam, że to chyba znak, Miecz Przeznaczenia i tak dalej. Tym bardziej, że Pan Młody jest Szkotem, a z rudymi pukielkami w tej sukience wyglądać będę niczym Merida Waleczna. Niech już będzie nawet kolejna koronkowa pozycja w szafie.
Powyżej planowane zestawienie. Podzielę się zdjęciami jak będzie po wszystkim. Szykuje się ceilidh, więc to nie przelewki.