Pociągi to mój ulubiony środek transportu. Samoloty są przerażające i moja bujna wyobraźnia wyczynia z nimi w powietrzu najróżniejsze rzeczy, które spędzają mi sen z powiek. Od samochodów czy autokarów na długiej trasie boli brzuch i sztywnieją nogi, poza tym i tu wyobraźnia ma pewne pole do popisu. Za to pociągi to dobroduszne dżdżownice, wewnątrz których można biegać, skakać, latać, pływać i tak dalej. Na dodatek jeśli się rozmyślisz, uprzesz i masz ładny uśmiech, pociąg można zatrzymać. Co udało mi się kiedyś i bezpośredni pociąg do Waterloo zatrzymał się na podmiejskiej stacji bo sierotka Martusia źle wsiadła.
Przyznaję od razu, że w moim uwielbieniu chodzi mi o pociągi brytyjskie, które dystans zbliżony do odległości między Gdańskiem i Zakopanem pokonują w mniej niż pięć godzin. Jednak wyższość kolei w UK nad PKP to temat rzeka, na który być może poświęcę kiedyś osobny wpis. Dość, że ostatni wypadek, w którym zmarł pasażer miał miejsce osiem lat temu, a ostatni taki wypadek, w którym winowajcą byłyby same koleje – dziesięć lat temu. W telegraficznym skrócie pociągi to dobro.
Betchworth to, póki co, moja ulubiona stacja. Oczywiście wielkie i efektowne stacje typu St Pancras, Waterloo czy Glasgow Central są piękne i przyjemnie jest móc pochodzić po sklepach w oczekiwaniu na pociąg, to jednak wiejski klimat i badyle przemawiają do mnie bardziej. Na takiej obskurnej stacyjce mogłoby wysiąść rodzeństwo Pevensie ewakuując się z Londynu. Nie żeby pociągi zatrzymywały się tu częściej niż raz na dwie godziny i żeby istniał jakikolwiek bezpośredni pociąg do stolicy, ale jakby się uparli to by mogli.
Sama bywam w Betchworth raz w roku, już kiedyś robiłam tu zdjęcia. Betchworth to typowa bogata wioska w Surrey i jest tam kilka innych ładnych i wartych pokazania rzeczy. Wkrótce się nimi z Wami podzielę.
// płaszcz Internacionale, botki Zara, kiziak z H&M, podkolanówki Primark//
Photos by Ell and me