Photos by Styledigger
Edited by me
Jedna z zalet bycia doroslym jest mozliwosc ubierania sie w to na co ma sie ochote bez potrzeby przejmowania sie uwagami mamy, babci, cioci czy kota. Po wielu latach cierpien i wyrzeczen mozna w koncu nosic w grudniu jedynie sweter (w sensie braku innego okrycia wierzchniego, nie paradowania na golasa pod swetrem, oczywiscie). Ubierajac sie we wtorek rano slyszalam w glowie oburzony glos babci, jak mozna byc tak wydziwionym/glupim/krnabrym, zeby w ogole wpasc na taki pomysl. Mozna i to z powodzeniem. Dzisiaj jest niedziela, czuje sie dobrze, zadnych sladow choroby, nawet malego zapalenia pluc, nawet delikatnej anginy.
Pomysl na sam sweter wzial sie stad, ze nie znosze kiedy jest mi za goraco. Wole zmarznac niz sie spocic i ze zrobionej na bostwo dziewoi (tak, podzielam Wasz sceptycyzm w tym wzgledzie 😉 w kilka minut stac sie rozczochranym i nieswiezym potworem ze splywajacymi z czola kropelkami i rozmazanym makijazem. A lekko zmarzniete policzki to sama slodycz. O.
PS Dziekuje Miss Playground, Styledigger, Madziarze, Sernikowi z pieprzem i Magdarling, która przyszla pozniej, za przemile spotkanie.