Być może słyszeliście o krytyce Kate Middleton z ust znanej pisarki Hilary Mantel. Brytyjskie media żyją tą sprawą i zapoznawszy się z tylko jednym artykułem na ten temat napisałam dzisiaj podczas lunchu następujący tekst.
„Być może słyszeliście o krytyce Kate Middleton z ust znanej pisarki Hilary Mantell. Pani Mantell nazwała Kaśkę królewską waginą bez osobowości służącą do rozmnażania.
Sprawa nabiera rozgłosu i swoją opinię wyraził nawet premier David Cameron.
Mała refleksja na temat. Księżna Kaśka rzeczywiście nie wydaje się być fascynującą i łamiącą tabu osobą. Właściwie wydaje się nieco nudna, chociaż do bólu miła. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że społeczeństwo zna głównie jej starannie wykreowany wizerunek, a nie widzi jej kiedy chodzi po domu w majtkach i je z księciem pizzę.
Jakkolwiek nudna by nie była, nie wiem jak niska musi być czyjaś kultura osobista, żeby publicznie nazywać kogoś sobie obcego rozpłodową waginą. Bez żadnego celu politycznego, tylko po to, by mu dokopać.
Oczywiście postrzeganie kobiety przez pryzmat jej wyglądu jest niskie, ale skoro pani Mantell ocenia przez ten pryzmat księżną, to myślę, że spokojnie można użyć tego kryterium względem samej pisarki. Nieco znamienne jest, że Katarzyny nie krytykuje długonoga piękność o twarzy Angeliny Jolie, tylko (nie bójmy się tego powiedzieć o autorsce terminu 'królewska wagina’) starszawa pani z wyłupiastymi oczyma. Ale spokojnie mogę to stwierdzić, bo jestem kobietą i wolno mi nienawidzić kobiet.Gdyby taką opinię wygłosił mężczyzna, byłby linczowany jako obrzydliwy seksista.”
Na szczęście jeśli lata studiowania historii czegokolwiek mnie nauczyły to tego, żeby przed jakąkolwiek publikacją zabezpieczyć się ze wszystkich stron i znaleźć jak najwięcej źródeł na poparcie moich tez. I może jeszcze żeby nie pisać niczego podczas lunchu. Chyba, że pracuje się w Independent, Sun, Metro albo (last but not least) Daily Mail. Nawet Pudelek powstrzymuje się przed publikowaniem niektórych historii, bo wie, że grożący mu za to pozew może być niewspółmierny do wartości newsa.
Gdybym była premierem (na co oczywiście mam szansę, Gordon Brown czy Donald Tusk to też historycy i humany-tumany), a zwłaszcza premierem Zjednoczonego Królestwa, to nawet jako przywódca Torysów sięgnęłabym po lewackiego Guardiana. Zatrudnia on bowiem osoby, które zanim coś napiszą, to również czasem coś przeczytają. Na przykład pełen tekst wykładu Hilary Mantell. Bo może się okazać, że nie nazywa ona księżnej „królewską waginą” dla draki, tylko postulując, by we współczesnych czasach zaniechać traktowania jej jak marionetki. Co z całego serca popieram.