W tym roku koniec świata nadszedł wcześniej.
Być może pamiętacie mój zeszłoroczny wpis o ataku krwiożerczej zimy w Anglii. Pociągi płakały, szkoły i zakłady pracy się zamykały, świat stał się otchłanią rozpaczy pokrytą pięciocentymetrową warstwą śniegu. Jedyną osobą, której wciąż można było zaufać był polski dostawca pizzy.
Zaprawdę, powiadam Wam, było to tylko preludium do dzisiejszego Armageddonu. Zaczęło się niewinnie. Rano ucałowałam Ella, założyłam czapeczkę i z uśmiechem na ustach pomknęłam na stację, coby radośnie tworzyć PKB. A na stacji wejście zastawione było wielką tablicą z napisem 'NIE POJEDZIESZ GUPIA! NIE CZYTAŁAŚ OSTRZEŻEŃ?! WIAŁO BĘDZIE! WON DO DOMU’ czy coś w tym stylu. I nie pojechałam. Wszystkie pociągi na linii South West Trains, która zaczyna się i kończy na Waterloo, zostały odwołane…do odwołania. Dodajmy, że Waterloo to dworzec obsługujący największą liczbę pasażerów w Wielkiej Brytanii, w zeszłym roku było to łącznie ponad 94 milionów wejść i wyjść. Można założyć, że dziennie chodzi o jakieś 125 tysięcy osób.
Kiedy zatem na Waterloo ludzie rzucali się ławkami i kamieniami oraz zaczęło dochodzić do aktów kanibalizmu, wiatr wyrywał matkom niemowlęta z wózków, a mój szef wysłał po mnie do domu kierowcę, Wasza dzielna blogerka, nie bacząc na przeciwności losu wyruszyła udokumentować tę klęskę żywiołową. Dla Was wszystko. Nie zawahałam się nawet gdy do walki z tornadem i wściekłymi drzewami włączyły się samoloty (obrazek 5).
A tak bardziej poważnie, niektóre południowe regiony zostały dość mocno dotknięte i kilka osób straciło życie. Ale nie całe południe, cały Londyn czy Surrey, gdzie w nocy nieco powiało i połamało się trochę drzew. Kiedy wracałam z pracy około osiemnastej, pociągi jeszcze nie wróciły do normalnego funkcjonowania, chociaż przez cały dzień pogoda była…dobra. Bo w Anglii nie liczy się jak poważne są szkody i ile torów jest naprawdę zablokowanych przez gałęzie. Liczy się CO MOGŁOBY SIĘ STAĆ i jakie przewidywania mieli NAUKOWCY.
Na zakończenie dodam tylko, że NAUKOWCY już przewidzieli zimę stulecia. Myślę, że nawet jeśli śnieg nie spadnie warto na zapas odwołać pociągi.
// vintage kożuch, sukienka ASOS, botki Zara, torba Topshop, czapka autorstwa Mamy //