Kojarzycie na pewno ten filmowy motyw, kiedy czarny charakter, sfrustrowany nieudolnością swoich sługusów, stwierdza ze złością, że otaczają go idioci i wszystko musi robić sam. Od dziecka było mi żal tych czarnych charakterów i doskonale rozumiałam ich irytację. W znakomitej większości przypadków praca zespołowa oznacza bowiem, że wykonujesz nie tylko swoje zadanie, ale również zadania tych wszystkich, którym się nie chce, którzy nie umieją, albo znaleźli się w grupie za karę.
Drużyna wyglądała fajnie we ‘Władcy Pierścieni’, a i to tylko na początku. Koniec końców całą robotę musi odwalać biedny Frodo, bo wszyscy zajęci są pobocznymi projektami w swoich małych klikach (oprócz Sama, ale w końcu jest on ogrodnikiem, więc i tak nie ma odpowiednich kwalifikacji do tego zadania).
Praca w grupach była w okresie edukacji najgorszą mordęgą. Członkowie grupy dzielą się zwykle na dwa typy – tych, co pracują nad wynikami (Ty) oraz tych, którzy unikają pracy, bo przecież ktoś ją za nich wykona (reszta grupy). Musisz zatem zająć się wszystkim, ale jeśli odniesiesz sukces nie będzie należał do Ciebie. O nie, dzieli się równo pomiędzy wszystkich ‘zaangażowanych’. Należało również udawać, że każdy zaangażowany jest po równo, przez co stworzenie plakatu na temat Tunezji zamiast 1,5 godziny zajmuje pięć godzin, bo A. zajmuje się wycinaniem zdjęć ( w międzyczasie się potnie), B. smaruje je klejem (a przy okazji sobie oczy), C. przykleja je na karton (krzywo). Samo to zajmuje 2 godziny, po czym D. napisze na kartonie ‘Tónezja’ i zaczynasz cały projekt od początku do końca samemu, bo wszyscy muszą już iść na obiad.
Jak już ustaliliśmy grupa dzieli się na Ostoję Mądrości i Pracowitości czyli Ciebie i złą resztę. Takie jest życie, jesteśmy w stanie się z tym pogodzić i jakoś egzystować. Nasze poświęcenie jest cnotą. Ten status quo może jednak czasem zostać zachwiany. W zespole pojawia się, o zgrozo, Ostoja Mądrości i Pracowitości, która nie jest Tobą. Jest całkiem odrębnym bytem , który ma swoje zdanie. To zdanie może mieć sens, może być przeciwne do Twojego i musisz wziąć je pod uwagę. To o wiele, wiele trudniejsze niż robienie wszystkiego samemu. Oczywiście 'kompromis’ brzmi pięknie, ale niezależnie od tego czy jesteśmy w przedszkolu czy w firmie obracajęcej milionami, kompromis kończy się najczęściej zwycięstwem większego uparciucha lub większego ego.
Oczywiście zdarzają się cudowne i zgrane zespoły, jeśli Ci się taki przydarzy wiedz, że masz przed sobą prawdziwy sssssssskarb. Albo że reszta grupy robi sobie z Ciebie jaja.
PS Obecnie pracuję w teamie, w którym wszyscy chętnie się angażujemy i jesteśmy zmotywowani. Czuję się trochę jak w filmie Lyncha, za chwilę na pewno wydarzy się coś okropnego i znajdę w szufladzie odcięte ucho.