To były rewelacyjne Święta.
Nie będę się Wam chwalić prezentami, bo pokazywanie ich na blogu, fanpage’u i innych instagramach to dla mnie większe naruszenie mojej prywatności niż pokazanie się na zdjęciach w bikini. Z tym akurat nie mam problemu. Nie będę Was raczyć zdjęciami bombek, stroików czy jedzenia, bo Riennaherowy Kalendarz Adwentowy wyczerpał mój limit słodkości i ciepła na ten rok. Teraz fascynuje mnie metal, czerń i turpizm. Chociaż może nie widać, bo dałam radę zabrać ze sobą z Londynu tylko jeden płaszcz.
Święta były rewelacyjne nie ze względu na prezenty, jedzenie i śliczne ozdóbki. Były takie, bo nikt się poważniej nie pokłócił, wszyscy byli mili, serdeczni i prezenty zeszły zupełnie na drugi plan. Przy każdym spotkaniu odpakowane były dopiero kiedy przypadkiem ktoś sobie o nich przypomniał. Jasne, dziecięca ekscytacja i radość z rozrywania na strzępy papieru do pakowania to przeszłość, ale nie będę tęsknić.
Za rok życzę sobie (i Wam) podobnych Świąt. Może z dodatkiem śniegu. I szczeniaczkiem pod choinką.
PS Jutro o godzinie 13 widzę się z gdańskimi Czytelnikami w Pikawie. Zapraszam!