Wstęp 1
Tako rzecze poeta :”O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki.” Poeta jest, owszem, wymyślony przez Andrzeja Sapkowskiego. Jednak cytat z jego fikcyjnego dzieła to jeden z najbardziej kultowych tekstów z Sagi o Wiedźminie.
Wstęp 2
Każdy ma swoich blogowych idoli, moi akurat nie pokrywają się niemal zupełnie z listą najbardziej wpływowych czy najpopularniejszych blogerów. Obecnie jednym z podziwianych przeze mnie blogów jest too long; didn’t read. Dziewczyna wścieka się na życie niczym pijany zapluty szczeniaczek i tak, to jest komplement. Jej wpis o miłości był bezpośrednio zachętą do stworzenia tego tekstu i zebrania do kupy myśli, które siedzą mi w głowie od dawien dawna.
Miłość to najlepiej sprzedający się produkt wszechczasów. W im banalniejszym opakowaniu tym lepiej, bo przyswaja się łatwo i pozwala poczuć się na chwilę dobrze. Jak podwójny cheeseburger z McDonaldsa. Na pewnym etapie (najczęściej około siódmego roku życia) każdy lubi czisa i frytki i uważa, że to żarcie bogów. Po jakimś czasie dopiero orientujemy się, że to jednak przemielona zdechła krowa, która wywołuje zgagę i sprawia, że pupa rośnie. I już nie jesteśmy szczęśliwi.
Poniżej kilka prawd, których nie poznacie z komedii romantycznych z Jennifer Lopez. Chociaż w sumie jeśli wynosicie z nich cokolwiek poza chęcią skrzywdzenia się nożem w nadgarstki to zazdroszczę…
Miłość nie jest…
Okładką kolorowego czasopisma
Kiedy miałam siedemnaście lat (i byłam strasznie brzydka), na czyjąś prośbę zapozowałam z Ellem do zdjęcia dla Fakt TV. Dostaliśmy za to ciastko. Widok naszych uśmiechniętych miłosnych gęb w gazecie był jednym z najbardziej upokarzających momentów mojego życia. A zasnęłam kiedyś w toalecie w klubie studenckim i obudziła mnie obsługa zamykająca lokal, więc mam skalę porównawczą.
Rozumiem, że niczym Tom Cruise ktoś może chcieć skakać po kanapach i krzyczeć „kocham ją”. Ale gdy robi to na wizji lub na okładce magazynu za 99 groszy, to kończy zwykle jak kończy. Magazyn, na okładce którego pokazałabym nasze mordy podpisane sloganem „Miłość rośnie wokół nas” musiałby kosztować przynajmniej tysiąc złotych. A i wtedy uważałabym się za sprzedajną pannę. Wolałabym już pozować nago, to mniej intymne.
Tym co czytasz w kolorowym czasopiśmie
Mając wciąż niewiele lat odkryłam pewną prawidłowość. Kolorowe magazyny dla kobiet nie sprawiały, że czułam się lepiej. Wręcz przeciwnie. Zawsze byłam za zwykła, za nudna, za brzydka, a mój ukochany niezbyt zakochany. Bo się o mnie nie bił, nie rozsypywał mi pod nogami płatków róż, nie pisał o mnie zbiorów wierszy. Nigdy nie uprawialiśmy seksu w samolocie, nie wydaliśmy wszystkich pieniędzy na kokainę, którą wciągalibyśmy w pościeli w leśnej chacie, nie zorganizował dla mnie spontanicznej wyprawy do Australii. I tak dalej, i tak dalej.
Nigdy nie będziecie tak szaleni i zakochani jak osoby opowiadające o „prawdziwej miłości” w kolorowym magazynie. One zawsze będą naj, naj, naj. W cenie od 99 groszy do 11,90 zł.
Tym wszystkim, czego zazdrościsz innym
Jedno z najmądrzejszych i najużyteczniejszych stwierdzeń na temat miłości pochodzi od Fridy Kahlo –„I cannot love him for what he’s not”. Jej Diego łajdaczył się, pił, był brzydki i wredny, a ona i tak go kochała za inne zalety. Oczywiście nie twierdzę, że należy akceptować paskudne zachowania. Ale jeśli marzysz o wspomnianych płatkach róż i wierszach czy kokainie w samolocie pod lasem, to zakomunikuj to. Może ukochana osoba Cię zaskoczy i przeżyjecie najlepsze chwile życia. Albo zastanowicie się nad tym i stwierdzisz, że to wcale nie są Twoje marzenia, tylko marzenia, które ktoś wcisnął ci za 99 groszy. A jeśli bardzo boli Cię, że Brad Pitt kupił Angelinie pierścionek za sryliony dolarów, a Ewan McGregor przejechał świat na motorze, podczas gdy Twoja miłość dała Ci książkę i najbardziej lubi jeździć autobusem, to może czas na nową miłość.
Robieniem wszystkiego razem
„My” brzmi super. Serio. A jeszcze lepiej, kiedy używa się go tylko w niektórych zdaniach, a nie w co drugim.
Jeśli Twoja miłość jeździ z Tobą w każdą delegację, chodzicie razem do ginekologa/fryzjera/pedikiurzystki/toalety, na każde piwo z kolegami, na każde zakupy z koleżankami i rano po bułki to nie oznacza, że Cię kocha. Obawiam się, że jest psycholem.
Tak na marginesie wiecie, co jest ostatnio moim najlepszym środkiem antykoncepcyjnym? Taka sytuacja. „Ej, stary, wyskoczysz na piwo?” i „Nie, nie możeMY, już nigdy, bo dzidzia. Życie tak strasznie się pokomplikowało, od teraz już zawsze herbata u nas.” Wolałabym znaleźć się w „Koszmarze z Ulicy Wiązów”.
Wspólnym profilem na fejsbóku
Wiem, wiem, że podpunkt nie co od czapy. Po prostu nigdy nie rozumiem, o co z tym chodzi. Podobnie jak nie rozumiem, o co chodzi ze wspólnym pisaniem książki przez Neila Gaimana i Terry’ego Pratchetta. Z tym, że „Dobry Omen” jest fajowy, a wspólny profil to kaszana. Rozumiem, że w Candy Crash Saga gra się klikając myszką wspólnie?
Z miłością jest bardziej jak u Sapkowskiego , jak z Geraltem i Yennefer, niż jak u Biebera (bejbi,bejbi,bejbi,ooł!). On jest powalonym odmieńcem z weltscherzem niczym u pryszczatego gimnazjalisty. Ona jest niezrównoważoną garbuską z fochem na cały świat i iluzją na gębie. W zasadzie nic ich nie łączy i w ogóle się nie lubią, a i tak żyć bez siebie nie mogą. Albo wcale tak nie jest, bo ja piszę o swojej miłości, a Twoja może być zupełnie inna. Grunt, żeby podobała się Wam, nie czytelnikom Gali, Vivy czy nawet Twojego Stylu.
Tak czy inaczej, niczym w zawodzącej piosence Nazareth, miłość (czasem) boli. Jeśli ktoś Wam mówi inaczej, łże. Boli dlatego, że dwie osoby muszą znaleźć swoją receptę na miłe i niemiłe chwile, przy czym czasem się pogryzą. Jak zwierzęta. Ale lepiej być dwoma podrapanymi i zadowolonymi zwierzakami, niż syjamskim potworkiem w słoiku. No spójrzcie, jakie one pokraczne.