Bardzo lubię umieszczać na blogu wpisy muzealne. Nie biją rekordów popularności, nie wnoszą żadnych rewolucyjnych idei, nie ściągają wejść z wyszukiwarki, ale cieszą moje małe serduszko.
Po londyńskiej National Gallery spodziewałam się bardzo dużo, póki co oczekiwań nie spełniła. Oczywiście obrazy są mistrzowskie, architektura budynku też robi wrażenie, ale brakuje mi czegoś z przytupem. Czegoś, co znalazłam w Luwrze, a nawet w stosunkowo małej National Gallery w Edynburgu. Galeria w Londynie jest taka…porządna. Idealna jako bezpieczna rozrywka dla znudzonej żony z wyższych sfer, jak to pokazano w serialu Mr. Selfridge. Nawet postaci na poniższych obrazach są jakieś znudzone.
Mimo, że nadchodzi wiosna, w modzie muzealnej panują głębokie czerwienie. No i perfidny, wredny dżęder, nawet wśród małych niewinnych chłopców, którzy paradują w sukienkach. Największą ikoną mody jest dla mnie jednak Święty Józef. Marzy mi się ta jego niebieska kiecka. Ciekawe czy z Zary. Zwróćcie też uwagę na jakże naturalny lifestyle ukazany w martwej naturze. Panowie Kalf i Treck byliby dzisiaj gwiazdami instagramu w kategorii #foodporn #breakfast i #yolo.
Obcowanie ze sztuką pozwala poczuć taką duchową bliskość z mistrzami z przeszłości.
Willem Kalf 'Still Life with Drinking-Horn’
Giovanni Battista Moroni 'La Dama in Rosso’
Giovanni Battista Moroni 'Il Tagliapanni’
Diego Velázquez 'Philip IV of Spain in Brown and Silver’
Anthony van Dyck 'The Balbi Children’
Philippe de Champaigne 'Cardinal de Richelieu’
Moretto da Brescia 'Portrait of a Young Man’
Philippe de Champaigne 'The Dream of Saint Joseph’
Jan Jansz. Treck 'Vanitas Still Life’