Od kilku dni internet przeżywa gwałt, jakiego Jaime Lannister dopuścił się na swojej (wielokrotnie) ukochanej siostrze Cersei. Z jednej strony przeżywa, bo reżyser sam nie jest przekonany czy chciał nakręcić scenę gwałtu czy nie ( w różnych wywiadach różnie się wypowiada), z drugiej strony bo Jaime tak się nawrócił, a teraz jest takim bydlęciem. W polskim internecie oburza się na przykład Codziennik Feministyczny.
Czy był to gwałt? Cóż, jeśli ktoś mówi „nie, przestań, nie” to sprawa wygląda na gwałt. Jeśli to jest zgoda na seks to nie wiem jak wygląda niezgoda. „Stop it, it’s not right” jest zbyt mało ambiwalentne, żeby opierać na tym jakąś linię obrony w stylu „chciała, ale tak naprawdę się wstydziła”.
Bardziej interesuje mnie jednak motyw rozwoju postaci Jamiego. Że fani mu tego nie wybaczą i jak można tak zniszczyć postać… Cóż, mówimy tutaj o kolesiu, który posuwa własną siostrę i spycha z parapetu dziecko. Zabija jednego króla i robi trójkę dzieci żonie drugiego (tak, tak, ciągle o tej siostrze). Według średniowiecznych standardów nie da się dużo bardziej znieważyć władcy i podważyć jego autorytetu, a nawet ogólnej zasadności jego władzy. I według tych samych standardów rozumowania gwałt to przy tym małe piwo. Oczywiście nie jesteśmy w średniowieczu, gwałt to poważne przestępstwo i jak najbardziej powinniśmy go potępiać. Jednak czułabym się zawiedziona, gdyby wskutek utraty jednej dłoni i spędzenia jakiegoś czasu ze szlachetną Brienne, Jaimie nagle zmienił się w Chrystusa. Linearne i niepohamowane dążenie do odkupienia byłoby mocno naiwne.
Ta scena nie jest też w moim odczuciu bezsensownym znęcaniem się, jak chce Codziennik Feministyczny, a ostatecznym rozwiązaniem kwestii ich chorego związku. Między nimi nie może zajść nic dobrego, wszystko co pochodzi z ich związku jest toksyczne, a gwałt w kaplicy przy zwłokach ich dziecka to ostateczne profanum, dalej nie ma już niczego. To znaczy znając fantazję twórców pewnie dałoby się przyszyć głowę Joffreya do ręki Jaimego, ale powiedzmy, że jak dla przeciętnego człowieka ta scena była wystarczająco paskudna. Ciężko wyobrazić sobie, żeby po takim akcie byli w stanie dzielić jakiekolwiek intymne momenty. Jaimie rzeczywiście wychodził moralnie na prostą. Ta scena tego nie przekreśla, a pokazuje, że uczucie do Cersei niszczy w nim jakąkolwiek nadzieję na bycie porządnym człowiekiem. Sama Cersei w poprzednim odcinku w rozmowie z Brienne pokazała, że to uczucie wydobywa z niej mnóstwo orkucieństwa. Poza tym, nie oszukujmy się, ten związek nie przyniósł żadnemu z nich szczególnie wiele dobrego, a szalejąca w Westeros wojna źródło miała właśnie w ich alkowie. Przynajmniej w serialu (i choćby w książce było siedemdziesiąt tysięcy wątków pogłębiających całą historię, serial musi obronić się jako osobny tekst).
A że reżyser uważa tę scenę za hot i sexy…Cóż. Jego sprawa. Nie każdy reżyser jest wybitnie mądry. A może montażysta go nienawidzi, obciął co nieco i mówimy o dwóch zupełnie różnie zakończonych scenach? Z kontrolą nad montażystą jest trochę jak z kontrolą króla nad królową. Po fakcie strasznie wstyd się przyznać. Już lepiej udawać, że tak miało być.
Swoją drogą, w tym samym odcinku Łysy Pan z Północy mówi do chłopca, którego rodziców właśnie zamordował, że zaraz ich zje. Tutaj to dopiero mamy do czynienia z podeptaniem tabu. Naprawdę nie jest to dla nikogo oburzające?