Im dłużej żyję tym bardziej jedynactwo kładzie mi się na psychikę. Sądzę, że w ogóle pozycja w rodzinnym stadzie kładzie się na psychikę i w dużym stopniu definiuje nasze życie. W wielu przypadkach dość łatwo określić czy ktoś ma rodzeństwo czy nie po krótkiej nawet znajomości z daną osobą.
Bycie jedynakiem ma swoje oczywiste zalety. Wszystkie zabawki moje. Wszystkie cukierki moje. Cała mamusia moja. I tatuś. I babcia. I piesek. Pokój też taki mój. WSZYSTKO moje. Taki stan nieszczególnie mi przeszkadzał w dzieciństwie i nie pamiętam, żebym jakoś szczególnie męczyła rodziców o rodzeństwo. O pieska, to co innego, bite kilka tygodni błagania rano i wieczorem przez pięciolatkę, aż w końcu dostałam jamniczka. Nie zawsze jednak bywało tak różowo.
1. Zabawki innych dzieci są popsute.
Kiedy jesteś jedynakiem oczekuje się od ciebie, że będziesz się godnie zachowywać. Jeśli zepsujesz nowiuśką zabawkę nie masz na kogo zrzucić winy. Chyba, że na psa, ale pies posiada oczywiste ograniczenia w psuciu więc jeśli lalka ma wydłubane oko, a samochód połamane kółka to szanse na ściemę są raczej marne. Poza tym to przecież twoje, tylko twoje zabaweczki, więc po co je psuć.
Problem pojawia się podczas wizyt u innych dzieci. Bo oto wchodzisz do pokoju i widzisz jakiś cudowny samojeżdżący samochód dla Barbie, którego rodzice nigdy nie chcieli Ci kupić. Albo pegaza co macha skrzydłami. Albo śpiewającą serenady żyrafę. Czujesz się jak w siódmym niebie, ależ się dzisiaj wybawisz! A tu dupa. Samochód nie jedzie, pegaz nie dycha, żyrafa nie śpiewa. 'Oj, popsute’. Bo rodzeństwo walczyło, rzucało nimi w siebie, bawiło się szalenie i nierozsądnie. O ile te sytuacje były dla mnie sporym zawodem, najgorsze jeszcze przed nami. Bo oto rodzeństwa przychodziły czasem pobawić się moimi zabawkami. I jak się bawiło? Oczywiście szalenie i nierozsądnie. I mi psuło.
Stąd właśnie wzięło się powiedzenie „gość w dom, kąpiąca się i machająca rączkami lalka w wanience na baterie do kredensu”.
2. Dorastanie i rozwód
W momencie, kiedy w naszym wieku pojawia się końcówka „naście”, rodzice automatycznie stają się źli i głupi. W moim pamiętniczku stwierdzenie, że mama jest straszna i zupełnie nie rozumie pojawiło się po raz pierwszy dokładnie na dwa tygodnie przed moimi jedenastymi urodzinami. Kiedy rodzice na dodatek się rozwodzą i zachowują, delikatnie mówiąc, idiotycznie, jeszcze ciężej z nimi wytrzymać. Zwłaszcza gdy rozwód przybiera formę wojny totalnej . To był chyba ten moment, kiedy strasznie chciałam mieć rodzeństwo. Z jednej strony oczywiście do dzielenia się żalami i smutkami. Z drugiej strony sprytnie sobie myślałam, że gdybym miała siostrę lub brata to rodzicielskie furie i dziwactwa rozkładały by się jakoś tak po pół. Wtedy też pisałam wiedźmińskie fanfiki i moją elfią sagę i w tych niezwykłych, wybitnych dziełach literackich moje alter ego zawsze miało rodzeństwo. Oczywiście starsze i oczywiście przykoksowane, żeby bronić mnie przed smokiem, strzygą czy rodzicami.
Takiego przykoksowanego obrońcy jednak nie miałam, więc porządnie oberwałam psychicznie.
3. Umiejętności społeczne
Potrafię kłócić się tylko z dwiema osobami, z mamą i z Ellem. Jako dziecko nie musiałam kłócić się z nikim, toteż i się nie kłóciłam. Pyskowałam jak najęta, ale z koleżankami w podstawówce miałam co najwyżej ciche dni lub po prostu zmieniałam koleżankę.
To nie jest tak, że trochę nie potrafię się kłócić. Ja NAPRAWDĘ absolutnie nie potrafię. Potrafię dyskutować, przedstawiać swoje racje i opinie i tak dalej, ale jeśli ktoś mnie denerwuje to nie potrafię mu tego wprost wygarnąć. Żeby w pełni zobrazować dramatyzm sytuacji posłużę się takim oto przykładem. Na trzecim roku studiów miałam współlokatorkę, która była bardzo osobliwą postacią i jedną z tych osób, które słyszały w dzieciństwie 'dzieci nie chcą się z tobą bawić bo jesteś za mądra’. Owszem, dzieci bywają okrutne, ale w tym wypadku dbały tylko o swoje zdrowie psychiczne. Współlokatorka potrafiła zapukać rano do pokoju, w którym spałam z chłopakiem (mieszkaliśmy w innych miastach i akurat mnie odwiedzał), czekać pod drzwiami, w końcu wejść, siąść na skraju łóżka (tak, wciąż w nim leżymy, w bardzo skąpym odzieniu) i zapytać 'how are you?’. Przez cały rok nie potrafiłam powiedzieć jej, że jest głupia i jej nie lubię, przez co zrezygnowałam z super mieszkania, które sama znalazłam. Po mojej przeprowadzce do kolegów z roku wynajęła mieszkanie w tym samym budynku…Horror.
Oprócz kłócenia się nie umiem też zbyt dobrze kłamać i zrzucać winy na innych. Można powiedzieć, że zostałam wychowana na bardzo porządnego człowieka. Albo w skrócie – na frajera.
4. Związek
Powiedzmy sobie od razu, że jakikolwiek związek to zachwianie status quo. Nagle ktoś jest równie ważny w relacji jak ty.
Jeśli zwiążesz się z jedynakiem, na początku będą pewnie spięcia, ale zrozumiecie się dzięki podobnym doświadczeniom. Albo i nie. Najgorzej jednak jeśli twoja ukochana osoba miała rodzeństwo. Osobiście cierpię swoiste katusze z Panem Starszym Bratem. Starszy Brat wszystko wie najlepiej, bo przecież 'brat ci pomoże/pilnuj się brata’. Z tym, że jedynak też wszystko wie najlepiej, bo kto inny ma wiedzieć. Starszy Brat rzuca się na cukierki i je tyle ile widzi. Bo dopóki widzi, będzie zmuszony podzielić się z mniejszymi. Jedynak przeżywa szok, bo brak cukierków w domu jest czymś nie do pomyślenia. Przecież je sobie wkładam do szafeczki, wyciągam kilka kiedy mam ochotę, zawsze je znajdę kiedy czuję potrzebę. A tu dupa. Starszy brat nie raz rzuci 'spadaj, jesteś głupia’, bo to normalny styl, jakim adresuje się młodsze rodzeństwo. Jedynak nie jest przyzwyczajony do takiego pełnego pogardy traktowania, to dla niego policzek.
5. Aspołeczność
Ja nie jestem aspołeczna, ja mam bogate życie wewnętrzne. Jako dziecko musiałam przez dużą część czasu sama organizować sobie rozrywkę i stałam się swoim własnym idealnym towarzyszem zabaw. Tak idealnym, że nie lubię rezygnować ze swojego własnego towarzystwa dla osób, które są mniej idealne. Tutaj komplement dla znajomych – jeśli chcę z Wami spędzać czas to znaczy, że uważam Was za fascynujące i warte zachodu osoby.
Mam krótką cierpliwość do imprez i jeśli nie jest super i idealnie, zbieram się do domu. Próbowałam z tym walczyć, ale często w takich przypadkach zaczynam czuć nadchodzący atak paniki.
Nie jestem też zbyt dobrym kompanem podróży samochodowych, bo na widok pól, lasów i krówek za oknem wyłączam się i snuję w głowie swoje wyimaginowane historie. Tak, czasem wciąż zdarza się, że wymyślam nowe wiedźmińskie fanfiki. To takie przyzwyczajenie z okresu, kiedy samochodowe rozmowy dorosłych były nudne i mnie nie obchodziły, dlatego z tylnego siedzenia zajmowałam się interakcjami z krajobrazem.
To kilka sztandarowych przykładów. Ciekawi mnie czy inni jedynacy podzielają moje doświadczenia oraz czy konkretna pozycja w rodzeństwie też wpływa mocno na Wasze życie. Piszcie!