Obecnie przeraża mnie kilka rzeczy.
Na przykład terroryści. Do tego stopnia, że jeśli źle z oczu patrzy komuś, kto sprawdza w autobusie mapę na smartfonie, a na dodatek ma plecak, to spacer z wielką walizką w zimny londyński poranek wydaje się nagle czymś, co mi dobrze zrobi. Koniec końców rzeczywiście dobrze mi robi, hartuję się i nie choruję.
Przeraża mnie też myśl o śmierci czy chorobie bliskich.
Albo że mogłabym znowu mieć epizod depresyjny.
No i jak zwykle latanie samolotem.
Bardzo też się boję kiedy pomyślę, że mogłabym być znowu niepewną siebie przestraszoną dziewczynką, która uważa, że gdyby nie te wszystkie okropne przeszkody na jej drodze to osiągnęłaby wszystko co sobie wymarzyła. I że najlepiej poczekać na lepsze czasy robiąc cały czas swoje, bo przecież jeśli włoży się w coś wystarczająco dużo wysiłku to kiedyś świat musi zrozumieć, że powinien mnie kochać. Nie wiem czy to jesień, czy to życie jako takie, ale mam wrażenie, że wciąż kolejne osoby zarażają się tym stanem. Wybucha epidemia.
Zgadnijcie, która z tych spraw przeraża mnie najbardziej.