Nie jestem wielbicielką ustanawiania dni mających na celu różne dziwne celebracje. O co w ogóle chodzi? Kto to w ogóle ustanawia? Nie interesuje mnie Dzień Bez Stanika, nie czekam na Dzień Pocałunków. Nie rozumiem nawet Światowego Dnia Książki. Jeśli będę chciała całować książkę bez stanika mogę to zrobić absolutnie w każdym momencie i nikt mi nie przeszkodzi. Jeśli danego dnia wolę turlać rondel w swetrze to też jest to tylko moja sprawa. Dzisiaj jest jednak specjalna okazja, przewyższająca swoją powagą wszystkie inne dni razem wzięte. Do diaska, ten dzień wspanialszy jest nawet od Bożego Narodzenia!
Jestem dość ugodową osobą, która znosi bez narzekania sporo niedogodności. Nie mam też idealnej wizji świata, do której przymuszam otaczającą mnie rzeczywistość. Nie do końca zależy mi na przykład, żeby każdy szczegół mojego wesela był idealny i zaplanowany. Jeśli będzie mniej więcej w stylu, który sobie wyobraziłam, będzie wystarczająco zacnie. Przeżyję, jeśli nie wszystko pójdzie po mojej myśli. Taki stosunek do życia staram się pielęgnować w sobie na co dzień.
Umówmy się jednak, że są w życiu sprawy ważne i ważniejsze. Do ważnych należy miłość, przyjaźń, wolność, równość, braterstwo i kilka innych. O to warto walczyć, za to warto ginąć. Ale to wszystko nic w obliczu artykułów papierniczych.
Nie zdzierżę złego ołówka. Nie będę pisać słabym długopisem. Krew się we mnie gotuje, kiedy przychodzi mi mazać niedobrą gumką. Wolałabym sczeznąć niż nie mieć odpowiedniego koloru cienkopisu. W zeszłym tygodniu musiałam wyjść z pracy do papierniczego, ponieważ na gwałt potrzebowałam kolorowych naklejek. I na nic zdał się śmiech współpracowników i ich durne rady, że przecież mogę użyć flamastra. No jak ja mogę użyć flamastra, kiedy wszystko we mnie krzyczy, że to muszą być kolorowe naklejki? Czy ja potem mam się tłumaczyć i świecić oczami przed szefem, klientem czy kim tam jeszcze, że jest flamaster, kiedy od początku tkwiła we mnie wizja naklejek?
Czasem zdarzają się mrożące krew w żyłach historie. Znika ołówek z delfinkiem. Patrzę na biurku. Nie ma. Rozglądam się dookoła. Nie ma. Wtem, nagle, widzę! W pokoju po drugiej stronie biura siedzi kierownik. Zajada się czipsami, stuka w przyciski kalkulatora i co chwila coś notuje. MOIM. OŁÓWKIEM. Z. DELFINKIEM. Kiedy wychodzi na chwilę już tam jestem z misją ratowniczą, dla zachowania pozorów podrzucam mu inny ołówek, delfin i ja chyłkiem wycofujemy się z tego sektora.
Są ludzie, którzy nie zauważają, że ktoś podrzucił im inny ołówek. Są ludzie, których nie cieszą fantazyjne gumki do ścierania. Nie bądź tym człowiekiem.
Niech artykuły papiernicze będą z Tobą.