Jest już właściwie połowa czerwca, a nie znalazłam jeszcze czasu na podsumowanie minionego miesiąca. Tak to niestety bywa, kiedy za oknem robi się na tyle ciepło, żeby zamiast siedzieć w pubie można było stać przed pubem. Tym bardziej, że sąsiedzi albo urządzają głośne imprezy albo remonty. Nie ma co siedzieć w domu. Toteż teksty piszę w kawiarni.

Film

Renoir i Lady Chatterley: Zestawiam te dwa filmy razem, ponieważ jednocześnie mają ze sobą wiele wspólnego i bardzo się różnią. Oba są francuskimi filmami w kostiumach z epoki, w których fabularnie dzieje się niewiele, a całość przekazu opiera się na interakcjach międzyludzkich. Przy czym jednym jest idealnym przykładem ślicznej, jednak śmiertelnie nudnej wydmuszki, a drugi bez żadnych wizualnych rewelacji trzyma w garści przez cały czas trwania. W Renoir oprócz ładnych zdjęć jest właściwie jedna ciekawa scena, wszyscy bohaterowie są irytujący i nikt mnie szczególnie nie obchodził. Chociaż zdjęcia są bardzo ładne, ruda modelka malarza jest bardzo ładna i wszystko wygląda jak z obrazu. Lady Chatterley jest mniej ładna, jej kochanek jest w sumie w ogóle niezbyt ładny, a kostiumy są bez szału, niby z lat dwudziestych, ale wyglądają trochę jak stare ubrania z szafy mamy. Epoka, która zwykle jest w filmach fetyszyzowana ukazana jest w sposób do bólu nudny i codzienny, a na tym tle tłumione namiętności zaniedbanej żony są aż namacalnie wyczuwalne. Na Renoira szkoda czasu. Lady Chatterley to pozycja może nie obowiązkowa, ale warta uwagi.

Noah: Przyznam bez bicia, że nie lubię Arronofsky’ego. Jego filmy są dla mnie banalnym pseudointelektualno i pseudometafizycznym bulgotem, który próbuje udawać coś czym nie jest. Taki Paulo Coehlo filmu. Ale Noah mi się podobał. To dziwna hybryda opowieści biblijnej i filmu akcji, z jeszcze dziwniejszymi efektami specjalnymi i trochę przerażającą wizją Boga i ludzkości. Nie spodziewałam się niczego specjalnego, miło się zaskoczyłam bo to film po prostu ciekawy i dobrze obsadzony. Jennifer Connelly to moim zdaniem jedna z najpiękniejszych kobiet wszechczasów, patrzenie na Emmę Watson nigdy nie boli, a Anthony Hopkins stanowi wisienkę na torcie. Jeśli chcesz obejrzeć coś nieco ekscentrycznego i klimatycznego, bez przesadnych ambicji, ale też nie obrażającego intelektu, Noah będzie idealny.

Mad Max: Dla mnie to do tej pory najlepszy film roku. Zachwalałam się już we wcześniejszym wpisie.

American Psycho: Można żyć na świecie dwadzieścia osiem lat i nie obejrzeć American Psycho. Tylko co to za życie? To jest jeden z filmów tak dobrych, że to aż boli. Oczywiście na Rotten Tomatoes ocena jest niższa od 96% dla Argo (tak, będę powracać do tej szmiry za każdym razem, kiedy genialny film dostaje niesprawiedliwe recenzje) i to pokazuje, że jakkolwiek większość krytyków zna się na tym co robi, to są i tacy, którzy się nie znają. Tak czy inaczej, to jest absolutnie cudowne satyryczne studium życia na poziomie, który jest nam wciskany jako marzenie przez cywilizację. Przyznam, że lubię jak w filmach ktoś umiera. Lubię psychopatów. Lubię sceny, które sprawiają, że siedzę przed ekranem z rozdziawioną buzią. American Psycho ma tego wszystkiego aż w nadmiarze. A jednocześnie stanowi świetny reality check.

Iron Man: Nadejszla wiekopomna chwila. Oto ja, która zawsze omija szerokim łukiem wszelkie produkcje u komiksowych superbohaterach, obejrzałam Iron Mana. Żeby było łatwiej się przekonać to od razu trzecią część. I co? I było dokładnie tak jak się spodziewałam. Był to stosunkowo zgrabny film, który oglądałam bez nudy i w który można wciągnąć się bez znajomości poprzednich części. Przy czym to co widziałam na ekranie interesowało mnie tak umiarkowanie, że nie zamierzam zmieniać swojego nastawienia do superbohaterów. Jeśli ktoś powie “ej, chodźmy do kina na Avengersów, postawię potem piwo” to mogę iść. Ale jarać będę się w dalszym ciągu raczej Śródziemiem.

angielska architektura 2

Serial

Halt and Catch Fire: Pisałam o tym serialu już w marcu i od marca bardzo powoli go sobie dawkowałam. Nie wiem kiedy będę miała okazję zobaczyć mojego ukochanego Lee w czymś nowym, więc każdy odcinek jest na wagę złota. Ale w tym miesiącu nie wytrzymałam i skończyłam pierwszy sezon. Teraz Lee śni mi się po nocach i w tych snach nienawidzę paparazzi, którzy robią nam razem zdjęcia, bo widać na nich, że jest dla mnie za ładny.

30 Rock: Moje odwieczne poszukiwania nowego serialu komediowego do oglądania przed snem to jedno wielkie niekończące się pasmo nieszczęść. 30 Rock mnie nie śmieszy, ale przynajmniej pomaga zasnąć i nie żal mi, że straciłam coś z odcinka. No, może poza przemądrzałym i wyniosłym Baldwinem. Baldwin jest fajny.

Portlandia: Mam wrażenie, że w tym miesiącu jestem bardzo marudna i nic mi się nie podoba. Albo po prostu nie jestem konserką klimatów związanych z Saturday Night Live. Portlandia ma jednak swoje dobre momenty i zwykle przynajmniej jeden skecz na odcinek w miarę mnie bawi. Zazwyczaj dotyczy sekt i kucyków. Jest w sektach i kucykach coś, co niesamowicie dotyka czułej struny w mym sercu. Wciąż jednak czekam na nowy serial, który będzie mnie poważnie śmieszył.

angielska architektura

Dokument

Bill Cunningham’s New York: Byłam zachwycona i zaintrygowana. Bill to jest niesamowita postać. To człowiek, który od dekad jeździ rowerem po najsłynniejszym mieście świata i robi zdjęcia ludziom na ulicy. Jest niesamowicie skromny, mieszka w małej klitce w Carnegie Hall, stworzoną w jego mieszkaniu pomiędzy rzędami metalowych szafek z archiwum jego fotografii, nosi w sumie cały czas to samo i kupuje ubrania tylko jak stare mu się porwą, a w tym samym czasie absolutnie uwielbiają go i podziwiają czołowe postaci świata mody. To również człowiek zagadka, który przyznaje, że nigdy nie był w żadnym związku, płacze kiedy ktoś pyta go o religię i wyraźnie nie czuje się komfortowo pytany o orientację seksualną. To nie jest do końca normalny człowiek, na pewno jest to geniusz, perfekcjonista i osoba absolutnie oddana swej pasji. A zanurzenie się na chwilę w jego świecie to egzotyczna przygoda.

Książka

Za Żadne Skarby: Moja recenzja tutaj.

angielski dom

Najlepsze wpisy

Dzień Matki: Ten okolicznościowy wpis o poniżeniu i przebaczeniu szybko wspiął się do czołówki najpopularniejszych tekstów na blogu. Co ja bym zrobiła bez mamy.

Feminizm w Mad Maxie i u Miyazakiego: Takie teksty są świetne, bo wywołują żywe reakcje Czytelników. Z drugiej strony pisanie ich to ogromy wysiłek. To jak powrót na studia i rozpaczanie nad klawiaturą, że na pewno nie jest dobrze, na pewno nie zaliczę i w ogóle świat jest do bani.

Dlaczego nie warto mieszkać w Londynie? : Oczywiście, że warto, ale to nie jest niekończąca się sielanka. Jednak mam wrażenie, że jak ktoś raz tu pomieszka, to nigdy się nie wyleczy z tej toksycznej miłości.

monika kaminska sukienka

Liczę na Wasze polecenia filmowe, serialowe (zwłaszcza komedie na sen…) i książkowe. Z góry dzięki!

| Więcej zdjęć na moim instagramie |

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top