Mieszkanie, które wynajmujemy zostało wystawione na sprzedaż. Nadszedł zatem cudowny czas, kiedy to nikt nie zna dnia ani godziny i potencjalni kupcy mogą zjawić się w każdej chwili niczym hiszpańska inkwizycja. Z tej okazji właściciel postanowił zapłacić zawodowcom, aby doprowadzili mieszkanie do porządku. Dzisiaj po pracy otworzyłam drzwi wejściowe i uderzył mnie świeży zapach. Porządek, jasność i czystość biły z każdego kąta, wręcz dawały mi w twarz. Łazienka jak w hotelu. Wszystko jak w hotelu. Nawet plastikowe krowy na półce stoją w równym rzędzie, a kucyki Pony mają wyczesane grzywy.
Mój stosunek do sprzątania jest delikatnie mówiąc wrogi, chociaż uwielbiam porządek. Z tą słabością żyję od wielu lat i cierpię, co jakiś czas podejmując walkę i poddając się. Wolę napisać wiele słów o tym jak nie znoszę sprzątać niż po prostu posprzątać. Od dzisiaj dość, od dziś już nie. Czas zacząć komuś za to płacić, a minuty oszczędzone na przeżywaniu zagadnienia zainwestować w cokolwiek innego, co idzie mi dobrze.
Podobno jeśli spędzisz nad czymś dziesięć tysięcy godzin jesteś w stanie stać się mistrzem. Jestem w stanie uwierzyć, że to może działać w dużej ilości przypadków. W końcu nawet wielki talent jest niewiele wart bez ciężkiej pracy. Ale można spędzić dziesięć tysięcy godzin dochodząc do perfekcji w czymś co się kocha i można zarzynać się przez dziesięć tysięcy godzin w imię nie wiadomo czego. Na pewno dałabym radę w końcu sprawnie ogarniać mieszkanie, na pewno kiedyś w końcu zrozumiałabym funkcje, zaczęła rozwiązywać zadania z fizyki i skakała na główkę do wody. Tylko po co? W tym samym czasie mogłabym spędzić dziesięć tysięcy godzin na pisaniu. To trochę jak w szkole z wf-em. Nigdy nie rozumiałam, czemu wymaga się ode mnie żebym była dobra we wszystkim i osiągała przynajmniej średni wynik rocznika w każdej dziedzinie. Dlaczego muszę się stresować czasem na tysiąc metrów i wstydzić mojego żenującego wyniku ze skoku w dal (było naprawdę źle), zamiast skupiać się na gimnastyce, która szła mi świetnie.
Jeśli brzydzą Cię pająki możesz po prostu trzymać się od nich z daleka, zamiast leczyć fobię przez wchodzenie do wanny pełnej tego paskudztwa. Chyba, że bardzo Ci zależy. Nie każdy musi szybko biegać, nie każdy musi pisać, nie każdy musi ważyć czterdzieści kilogramów. Umiejętność odpuszczania jest bardzo cenna.
I na tym mogłabym zakończyć ten wpis, stwierdzić, że należy skupiać się na tym co dla kogo ważne i co komu dobrze idzie i tyle. Wszyscy zadowoleni. Tyle, że nie. Bo tak jak wiem, że nigdy nie zostanę Perfekcyjną Panią Domu, chyba, że za to zapłacę, tak nie wiedziałam na przykład, że jestem w stanie być skutecznym sprzedawcą. Nie wiedziałam, że jestem w stanie powiedzieć panu pracującemu dla bardzo dużej marki, że on nie ma racji, a ja mam i jeszcze go do tej racji przekonać. Nie wiedziałam, że mogłabym sama prowadzić ważne spotkania. Albo prowadzić długie rozmowy telefoniczne z klientami. W obcym języku. I tak dalej. Gdybym nie została zmuszona do odkrycia tych zdolności, nie rozwinęłabym ich. Byłabym bardziej przestraszona i mniej pewna siebie. Forsowanie siebie i przekraczanie stref bezpieczeństwa jest rozwojowe. Trzeba tylko rozgraniczyć co jest samodoskonaleniem się, a co marnowaniem energii. Czy nie idę biegać, bo bieganie nie jest dla mnie dobre i nigdy biegać nie będę, czy dlatego, że oglądanie filmu jest łatwe, a ja wmawiam sobie, że jest intelektualne.
I to rozgraniczenie jest właśnie najtrudniejsze. Przynajmniej dla mnie. Może nie dla każdego. Jak dla Ciebie?