Dobre kilka lat temu przytłoczona obszernością i niefunkcjonalnością swojej szafy oraz piszczącym z żalu portfelem, przeszłam na odwyk od kupowania ubrań. Był to czas piękna, dobra i samodyscypliny. To także czas przeszły. Zdążyłam zmienić pracę na taką, która o wiele bardziej uszczęśliwia moje konto. Mieszkam zbyt blisko sklepów, które lubię. Jakoś wszystko wciąż mi się w szafie mieści (z naciskiem na jakoś).
Po raz kolejny wracając do domu z siatką pełną rzeczy z H&M lub idąc na pocztę po raz kolejny odesłać paczkę z ASOSa, wspominam ten czas z rozrzewnieniem i tęsknotą. Nie czuję się niestety na siłach, aby powtórzyć odwyk. W tej chwili wolę skupiać się na walkach z innymi, bardziej palącymi problemami jak aktywność fizyczna czy słodycze, targety w pracy, dopinanie na ostatni guzik wesela i regularne pisanie tekstów. Zauważam jednak pewne tendencje, które popychają mnie do głupich, impulsywnych zakupów, których potem żałuję. Sytuacje wywołujące te reakcje można próbować opanować.
Dzień przed urlopem
Zdarzyło mi się to w piątek. Nagle cała wystawa w H&M wyglądała tak cudownie, że nie mogłam się opanować i nie skopiować całego zestawu z manekina, bo przecież tego zestawu jeszcze nie mam. Kij z tym, że manekin jest ode mnie wyższy, szczuplejszy i bardziej plastikowy. Kij z tym, że najmniejszy dostępny rozmiar spodni był w sumie większy niż zazwyczaj noszę. Następnego dnia załamywałam się w drodze na lotnisko, że spodnie skracają mi nogi, a bluzka pogrubia. Na szczęście z pozostałych kupionych rzeczy nie oderwałam jeszcze metek i będę miała więcej czasu, żeby się nad nimi zastanowić.
W dniu wypłaty
Powyższa sytuacja mogłaby nie mieć miejsca, gdyby z konta nie śmiała się do mnie świeżutka, nietknięta rachunkami pensja.
Z koleżanką
Poszłam kiedyś na zakupy z Panną Lemoniadą. W telegraficznym skrócie, Lemon ma malutką talię, drobny biust i ogólnie figurę nastolatki/bohaterki anime. Ja nie. Co jednak nie przeszkodziło mi kupić takiej samej jak ona narzutki. Lemon wyglądała w niej jak kolorowy ptak czy chudonoga modelka. Ja – jak zmęczona turystka. 70 zł w plecy, bo w kolejnym sezonie narzutka poszła w świat, w czyjeś chętne ręce. Ostatnio wybrałam się po okulary z koleżanką z pracy. Kiedy Liz przeglądała się w lustrze, zapragnęłam takich samych oprawek. Tym razem byłam silna, ale ogólnie nie mogę sobie ufać. W przypadku zakupów najlepiej sprawdzam się jako samotny łowca.
Z partnerem
Tutaj działa mechanizm zazdrości. Spędziłam z Tobą tyle czasu w sklepie i miałabym sobie czegoś nie kupić? Co to, to nie. Chcę coś! Może być pierwsza z brzegu rzecz! Nawet skarpetka.
Bo coś wygląda dobrze na Alexie Chung
Powiedzmy sobie szczerze, Alexa to nie jest człowiek. To jest magiczna boginka z kosmosu, z ciałem nie z tej ziemi, z twarzą nie z tej ziemi, ze stylem nie z tej ziemi i jeszcze z talentem do wyrywania mężczyzn takich jak Alexander Skarsgard. Cokolwiek ma na sobie Alexa będzie wyglądało źle na 92% kobiet. Nie ryzykuj.
W złym nastroju
Zakupy na pocieszenie bywają jak dziecko na naprawę związku. Tutaj działa absolutnie pokrętna logika.
Po kilku godzinach na pintereście
Tworzy mi się wtedy olbrzymia lista życzeń złożona z ubrań, które pięknie wyglądają na zdjęciach, ale niekoniecznie do mnie pasują lub są mi niezbędne. Jak na przykład czarne buty sportowe (nigdy nie noszę butów sportowych), kolejny fason jeansów, kolejny kolor jeansów, idealny biały/czarny/szary t-shirt (zawsze czuję się źle w białych t-shirtach), kolejna boho suknia (mam mnóstwo boho sukni), kapelusz w kolorze, którego jeszcze nie mam i tak dalej. To jak iść głodnym na zakupy w supermarkecie.
W sobotę na Oxford Circus
Lub ogólnie w sklepowych godzinach szczytów, gdziekolwiek na świecie. Tłumy prowokują do podjęcia ryzykownej decyzji kupienia danej rzeczy bez przymierzenia jej. Jeśli nie jesteś Alexą Chung to jest zawsze duży błąd.
Tam, gdzie nie ma zasięgu
W razie wątpliwości najlepiej od razu skonsultować zakup z kimś, kto szczerze powie, że wyglądam w czymś jak Buka czy inna maszkara. Nie cierpię przymierzalni, z których nie mogę wysłać zdjęcia do mojej eskadry doradców.
Na wyprzedaży
Szał. Konkurencja o ostatnie sztuki. Tyle okazji. Albo na odwrót – wszystko brzydkie, a nowa kolekcja taka piękna. Co tam, że droga. Na pewno warto!
W podejściu do zakupów obserwuję u siebie najróżniejsze etapy: odwyki, nawrócenia i nawroty problemu. Bywa lepiej, bywa gorzej, ale na każdym kroku trzeba się pilnować. Jak z jedzeniem słodyczy. Jak z innymi nałogami. Na pełne oddanie się nurtowi slow fashion też trzeba poświęcić sporo uwagi i energii. To oczywiście problemy pierwszego świata, niemniej jednak chodzi o kasę, władzę nad umysłami i istoty nie z tej ziemi (jak Alexa Chung)…zupełnie jak Z Archiwum X! A nikt mi nie powie, że Z Archiwum X to nie jest poważna sprawa…
PS Na zdjęciach „mistrzowskie” kreacje typu „co ja sobie myślałam”, których na szczęście nie kupiłam. Oprócz jednej…