Wiesz coś o życiu? Co wiesz? Przekonajmy się.
Mieszkasz w mieście? To nic nie wiesz, jakbyś mieszkał na wsi to byś wiedział. Masz studia? Nie każdy może mieć studia, niektórzy musieli iść do pracy albo wychowywać dziecko. Nie masz dziecka? Jakbyś miał, to byś się przekonał. Masz? Niektórzy nie mogą mieć, ale nie zrozumiesz nigdy co to za uczucie. Nie jesteś biedny? No to jesteś świnia, co to nie ma pojęcia o czymkolwiek. O tym, jakie problemy ma NORMALNY człowiek. Normalny czyli uczciwy. Czyli nie taki jak ty. Cokolwiek to w danej chwili znaczy.
Zastanawiam się czy internet osiągnie w którymś momencie masę krytyczną, kiedy nie zmieści się już w nim więcej hejtu, ludowych mądrości i uprzedzeń. Przesyt tymi treściami spowoduje ich implozję i od tego momentu będziemy czytać tylko wyważone wypowiedzi wrażliwych osób, które starają się dodać do dowolnej dyskusji coś merytorycznie wartościowego. Pragnęłabym tego bardziej niż małego szczeniaczka i torby od Prady. I nie wierzę w to tak samo jak w pokój na świecie.
Te dyskusje przypominają mi bardzo scenę z Seksmisji, w której Maksiu próbuje zaciągnąć Lamię do łóżka.
– No widzisz jak ty nic o życiu nie wiesz.
– Jak to?! Mam trzy fakultety!
– E tam, te wasze fakultety.
Maksia ratuje jednak fakt, że zaciągnięcie kogoś do łóżka to jest przynajmniej jakiś konkretny cel. Zwłaszcza, kiedy ma się, khem khem, pretensje do odbudowywania cywilizacji. Wiadomo przecież, że najlepszym sposobem na podryw kogoś, u kogo nie mamy szans jest sprowadzenie go do naszego poziomu. Albo lepiej, poniżej niego. Ale po kiego grzyba się tak mądrzyć kiedy nie ma perspektywy zaciągnięcia do łóżka całego internetu?
(żeby nie było, to takie popkulturowe nawiązanie, a nie mój realny pogląd na życie, w razie, gdyby naszła Cię ochota na sprowadzenie mojego ego do poziomu gleby)
Problem tkwi w tym, że to wszystko nie jest sprawką jakiegoś mrocznego widma. Wina to, drogi Brutusie, nie gwiazd naszych, ale nas samych. Doskonale wiem, jaką pokusą jest czuć się lepszym od innych. Próżność jest najłatwiejszym i najprzyjemniejszym z grzechów. Często też najtrudniejszym do zauważenia. Trzeba bardzo uważać, żeby elf pogardy nie rzucił się człowiekowi z twarzy na mózg. Człowiek inny niż ja czy Ty też ma prawo żyć. Nawet jak jest bogatszy albo biedniejszy. Nie stanowisz miary wszechrzeczy. Nie istnieje prawda absolutna. A nawet jeśli istnieje, wątpię, żebyś był jej strażnikiem. Albo żebym była nim ja. Czy nawet mój sąsiad.
Zastanawiam się też czy kiedyś zaczniemy być w życiu codziennym tak dzielni jak w internecie. Tacy wygadani, ironiczni, waleczni. Od jakiegoś czasu moim kryterium w komentowaniu (na własnym blogu i fanpage’u, na innych blogach, facebooku czy gdziekolwiek) jest to czy miałabym odwagę powiedzieć to w oczy osobie, której komentuję. Zdarza mi się kasować swoje wypociny. Nagle mam o wiele mniej do powiedzenia.
Bardzo polecam.