Z łamaniem zasad jest jak z jedzeniem słodyczy. Jeśli nie jesz ich w ogóle, niespecjalnie za nimi tęsknisz. A im dłużej ich nie jesz, tym mniej masz na nie ochotę. Ale zjedz jednego. Małą kostkę czekolady. Czerwonego Skittlesa. W Twoim organizmie zacznie buzować i nawet się nie spostrzeżesz, gdy zniknie cała czekolada i dwie paczki Skittlesów, a Ty będziesz w drodze do lodówki. Wypróbowane.
Z tego względu nie oglądam już nawet nielegalnych kopii filmów i seriali w internecie. Nie ufam sobie na tyle, żeby wystawiać duszę na możliwe pokuszenie.
Kiedy mówisz mi, że w sklepie kasjerka nie policzyła za to i za tamto i siedzisz cicho, bo przecież fajnie, że masz gratis, jest mi nieco niezręcznie, ale śmiejemy się ha ha ha. Bo przecież nie jesteś od razu jakimś złym człowiekiem?
Kiedy stoimy w pubie, a barman odwraca się zanim dasz mu kartę i mówisz, że gdyby nie ja to już by Cię tu z tymi piwami nie było, przecież jego strata, unoszę tylko brew w znudzonym grymasie. Przecież tego nie robisz, mogę uznać to za głupie popisy?
Kiedy mówisz, że od września nie zdradziłeś dziewczyny, ale przecież jeśli ktoś na imprezie zaciąga Cię do ustronnego pokoju i pokazuje cycki, to co masz zrobić? Nic nie można zrobić. Poza tym i tak masz zamiar się oświadczyć, jeśli wytrzymacie ten tydzień wakacji w odległym kraju zupełnie bez narkotyków.
Czy musisz kogoś zabić, żebyśmy mogli w końcu otwarcie przyznać, że jesteś skurwysynem?
Nie zawsze wiem jaką osobą chcę być. Ale wiem, jaką nie chcę. Właśnie taką. I teraz ironia losu, że to mi będzie niezręcznie, kiedy będę musiała wyjaśnić, że nie jesteśmy już kolegami.
Nauczyłam się wybierać borówki nad Skittlesy. Netflix, Amazon Prime, inne takie, przecież to nie jest w końcu takie drogie…