Wołam do Was z głębokości, z dna Otchłani Absolutnej. Otóż mam trzydzieści siedem i pół stopnia temperatury. Oczywiście znajdą się tacy, którzy ratują dzieci przed tygrysami mając czterdzieści stopni i walczą ze zorganizowaną przestępczością przechodząc ospę. Ja nie jestem taką osobą. Zwykle jestem okazem zdrowia fizycznego, nie mam żadnych przewlekłych schorzeń ani problemów oprócz próchnicy. Mam w sobie za to coś z mężczyzny i jest to nie tylko budowa ciała, ale i wysoka podatność na man flu. W ostatnich chwilach życia dzielę się zatem z Wami złotymi myślami, mając nadzieję, że nie wszystek umrę.

Prawdziwych przyjaciół poznajesz w potrzebie. Również prawdziwą miłość. Ja już wiem, że wyszłam za potwora, który nie chce przyjść co pięć minut mnie przytulać, nie złożył mi nowej talii w Hearthstonie, zrobił kanapkę nie taką jak trzeba było, a w ogóle to nie chciałam kanapki, tylko zupkę, tylko zapomniałam powiedzieć, ale to chyba oczywiste i w ogóle jak on śmiał leżeć na MOIM łóżeczku, kiedy wchodzę do domu chora. Zanosi się na rozwód.

W tym stanie agonii jedynym serialem, który dodaje mi otuchy, jest Hannibal. Jestem tak blisko śmierci, że absolutnie nie robią na mnie wrażenia żadne zawarte w człowieku flaki w jakiejkolwiek konfiguracji by się nie pokazały. A hannibalowe obiadki wydają się pyszne. Jadłabym, jeśli tylko podałby do łóżeczka. Z herbatką. I okrył kocykiem.

Im dłużej oglądam Hannibala, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mój mąż jest psychopatą. Jak już napisałam, nie wykazuje się żadną empatią, a już na pewno mnie nie kocha. Musi być niezdolny do miłości, bo przecież nie da się mnie nie kochać. Chociaż w sumie na liście najczęściej uprawianych przez psychopatów zawodów mój zawód znajduje się na czwartym miejscu, a jego na żadnym…Hm…

Ewidentnie muszę złożyć wypowiedzenie.

Prawdziwa choroba zaczyna się wtedy, kiedy nie mam siły iść na zakupy i przestaję robić zdjęcia na instagram. W tym momencie można już właściwie kontaktować się z domem pogrzebowym.

Niech mnie ktoś przytuli.

Oczywistą oczywistością jest fakt, że to co zjedzone podczas choroby nie idzie w pupę tylko walczy dzielnie z bakteriami czy wirusami. Sir Sernik, Czekolada Lwie Serce i Waleczny Baton to najlepsze wsparcie w niedoli. PRAWDA?!

Każde picie jest lepsze przez słomkę.

Połączenie nadchodzącej choroby z PMSem, winem i komputerem to nie jest dobry pomysł. Wczoraj zaczęłam pisać tekst, w którym bardzo krzyczę na Roberta Biedronia, a także niemal śmiertelnie obraziłam się na dwie koleżanki, które mają inne odczucia co do wątku w Poldarku, który jeszcze nie został wyemitowany w telewizji. Na szczęście poszłam spać. Może wszyscy agresywni ludzie świata powinni po prostu się przespać?

Idę o zakład, że wyzdrowieję w poniedziałek o siódmej rano.

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top