Mam lat prawie trzydzieści i wyglądam spokojnie na tyle, ile mam. I tak większość czasu wydaje mi się, że mam pięć i tak się zachowuję. Poza tymi momentami, kiedy jestem w pubie, wtedy myślę, że jestem pięćdziesięcioletnim mężczyzną z potężnym wąsem. Piję whisky, Sazeraca i Old Fashioned i uważam się wtedy lepsza od wszystkich. Ciężko nie uważać się za lepszego od wszystkich pijąc dobrego Sazeraca. Jeśli ktoś reflektuje, chętnie polecę miejsce. Jest wyborny. Zasługujesz na niego.
Generalnie nie zazdroszczę młodości i chyba wciąż wydaje mi się, że jestem trochę młoda. Poza tymi momentami, kiedy jakiś radosny komentator stwierdzi, że jestem bardzo stara (ale radośni komentatorzy nie takie rzeczy wymyślają, więc co mi tam) albo kiedy przeglądam instagram i zdecydowana większość lajków pochodzi od osób w wieku 20-21 lat. W takich chwilach przeszywa mnie gwałtowny impuls. WAŻYĆ TAK MAŁO, MIEĆ TYLE MOŻLIWOŚCI, TAKĄ GŁADKĄ CERĘ I NIEWINNOŚĆ. Mija dość szybko.
Fajnie było mi mieć niecałe dwadzieścia lat w analogowym świecie bez instagrama. No, powiedzmy analogowym, bo jako nastolatka ogromną ilość czasu spędzałam na gadu gadu i forum na sapkowski.pl, a jako studentka w łóżku z komputerem i dobrym serialem. Były już wtedy bardzo dobre seriale, więc żadna to znowu prehistoria. Nie było wtedy lepiej. Nie było też bardzo inaczej niż dzisiaj. Ale diabeł tkwi w szczegółach.
Nie przeglądałam pinteresta, żeby wymyślić co danego dnia założę. Znalezione przypadkiem piękne zdjęcia zapisywałam w specjalnym folderze i jeśli dysk padł, wszystkie inspiracji i aspiracje brał szlag. Blogi lifestylowe raczkowały, a idealny styl życia nie wyskakiwał jeszcze z lodówki. Teraz to wszystko mam w zasięgu ręki i lubię. Bardzo lubię. Bardzo doceniam. Dlatego, że mam prawie trzydzieści lat. Płacę własne rachunki za telefon, mogę decydować, gdzie i kiedy pojadę, co i kiedy kupię i nie bardzo muszę wybierać na jaką kawę mnie stać. Wiem, że jestem w komfortowej sytuacji życiowej i wcale nie każdy około trzydziestki tak ma, ale sądzę, że jednak to bardziej naturalne dla trzydziestolatków niż na przykład maturzystów.
Myślę, że dziesięć lat temu łatwiej było mi być bardzo młodą i mieć rozsypującą się nokię. Chodzić w dziurawych trampkach. Ścinać włosy u osiedlowego fryzjera. Mieć obdrapane paznokcie, słaby komputer i zajadać się czekoladą. Aspirowałam do tego, żeby mieć w danym tygodniu pieniądze na imprezę. Niekoniecznie do torebki Chloe czy podkładu YSL. Można było na co dzień nie odnosić specjalnych sukcesów w niczym. Nie porównywać się wciąż z innymi. I tak się porównywałam, bo to taki wiek. Ale tych innych znałam osobiście i byli wciąż normalnymi ludźmi, nie gwiazdami internetu.
Trudniej było co prawda być niezwykle stylową siedemnastolatką. Sama wyglądałam raczej jak młody Snape. Bardzo podziwiam takie stylowe siedemnastolatki. Przepiękne, pełne gracji stworzenia z pięknymi włosami i idealnymi ubraniami. Przyznam szczerze, że “za moich czasów” było ich o wiele mniej niż dzisiaj. Świat stał się zatem piękniejszy. Ale to chyba strasznie ciężkie zajęcie, przeżywać swoje dorastanie i na dodatek być tak pięknym i dopracowanym. Gdybym miała znowu kilkanaście lat, z pewnością nie jadłabym tych wszystkich słodyczy, tylko piłabym fit koktajle. Gdybym była teraz na studiach, stroniłabym od mrożonej pizzy i chodziła często na siłownię, żeby dziś ważyć tyle, co wtedy i w ogóle być taką najlepszą wersją siebie. Ale to jednak trochę smutne, nie jeść pizzy i słodyczy, no nie? Zawsze kiedy próbuję robi mi się smutno.
Pod poprzednim tekstem pojawiło się kilka komentarzy osób, które są w liceum czy na studiach i czują, że wszystko co robią musi być celowe. Że nie mają tego beztroskiego czasu na nudę, w którym ja się pławiłam. Które należą do moich najbardziej błogich wspomnień. To okropnie, okropnie smutne. Być tak pięknym i niewinnym i zarazem tak skoncentrowanym na przyszłości. Przekleństwo.
Z punktu widzenia wielowiekowej osoby ważącej dziesięć kilo więcej niż w wieku dziewiętnastu lat, nie mogę nawet specjalnie dodać otuchy. Nie wiem jak się żyje w ten sposób. Mogę jedynie wyrazić uznanie i wznieść za tę dzielną młodzież toast Sazeraciem. Serio, szacun.