To okropnie smutne, że złe rzeczy pamiętamy latami, a dobre zlewają się w jedną bezkształtną całość. Że jeden komentarz o tym jaka jestem żałosna, przekreśla dziesiątki polubień, przyjemnych, przytulnych słów, nowych znajomości i uśmiechów. Że motywują mnie do pisania rzeczy nieprzyjemne, a te chwile, kiedy czuję w środku rozlewające się ciepło i błogość pozostają zapomniane. To nie jest sprawiedliwe.
Podobno z powodu dotychczasowych doświadczeń boję się świata i uważam, że czyha na mnie wszędzie niebezpieczeństwo. Jeśli pozwolę sobie na chwilę zapomnienia, wszystko się zawali. Dlatego lepiej wciąż się bać. Nie spać po nocach pilnując, czy aby ktoś się nie włamuje. Utrzymywać samolot w powietrzu nieustannym powtarzaniem w myślach tej samej modlitwy. Ten schemat.
W międzyczasie coraz trudniej jednak ignorować te małe momenty, które chcą mnie uszczęśliwić. Pchają się drzwiami i oknami. Im są mniejsze, tym łatwiej im przecisnąć się przez zapory. Wśliznąć przez szparę w drzwiach.
Taki zapach świeżej bagietki, na przykład. Kupujesz ją w Tesco, zwykła masówka, nic specjalnego. Wracasz do domu i kiedy nikt na ulicy nie patrzy, ukradkiem zaciągasz się jej zapachem. Wścibiasz nos w folię i oddychasz głęboko. Po chwili już nie ma znaczenia czy ktoś patrzy czy nie. I tak sobie razem maszerujemy, bagietka, jej cudowny zapach i ja.
|zdjęcie : Kat Terek| Na zdjęciu coś na kształt uśmiechu!
Następnego dnia dostajesz w Starbucksie darmową herbatę, bo akurat trwa promocja. Barista robi umęczoną minę, ale to nie ważne, bo zielona herbata z mlekiem jest cudownie ciepła i kremowa, a rozmowa z towarzyszką się klei. Próbujesz zapłacić za kolejną, ale jak promocja to promocja, pieniądze nie wchodzą w grę. A w ramach przeprosin za wcześniejszego focha na odchodne dostajecie po trzecim kubku. Kiedy wtaczasz się do metra, jestem wielką kremową kulką rozkoszy.
I nagle odkrywasz, że znajdujesz się w dziwnym wirze dobra. Po zakończeniu ciężkich negocjacji, szef zabiera Cię na drinka. Spodnie od dresu są cudownie miękkie. Oczywiście zawsze były, ale nigdy wcześniej ich miękkość nie była tak błoga. W sklepie znajdujesz szal w złote gwiazdy i od teraz możesz owijać się kosmosem. O północy przemierzasz deszczowy Londyn taksówką. Krople bębnią o szybę, a Ty jesteś w samym środku sceny z własnej książki. Światełka nad Tamizą wydają się lśnić tylko dla Ciebie. Rano na dworcu St Pancras ktoś najcudowniej na świecie gra na pianinie. I kiedy mówię najcudowniej na świecie, naprawdę to właśnie mam na myśli. Gra tak, że nie da się nie uśmiechać. I czujesz, że kochasz ten moment, ten miesiąc, to miasto.
To wszystko nic nie znaczy i znaczy wszystko. To wszystko jest dobre i miłe. To wszystko sprawia, że czuję się szczęśliwa. There, I said it. Być może za chwilę wszystko runie. Ale zawsze będę miała dresy, gwiazdki i bagietki. I oto na zewnątrz jesień na całego. Pierwszy raz włożyłam dzisiaj zimowy płaszcz i nie było mi w nim ani trochę za ciepło. A w środku wiosna.
Muszę częściej pisać o tych chwilach.