Praca jest powtarzającą się odpowiedzią na pytanie z ankiety o to, o czym powinnam pisać więcej. Bardzo mnie to zaskakuje, bo naprawdę nie zajmuję się niczym niecodziennym ani nawet specjalnie ciekawym. Wręcz przeciwnie, kiedy za czasów dzieciństwa ojciec zabierał mnie czasem do biura, gdzie zajmował się czymś dość podobnym, uważałam to za okropnie nudne. Wydaje się to jednak Was interesować, zatem pokrótce wyjaśnię.
Jestem Account Managerem w firmie wydającej prasę branżową dla pewnego wycinka sektora spożywczego. Zajmujemy się również organizacją konferencji i innych opcji networkingowych i edukacyjnych dla naszych czytelników. Nie jest to żadna korporacja, w firmie pracuje około trzydziestu osób.
Moimi klientami są firmy FMCG – fast moving consumer goods (wg wikipedii to produkty szybkorotujące), od producentów czekoladek czy napojów po koncerny tytoniowe, wśród naszych klientów są jedne z największych marek świata. W telegraficznym skrócie, dostaję pensję za sprzedawanie im przestrzeni reklamowej, patronatu różnego rodzaju wydarzeń, które organizujemy oraz indywidualnych projektów. Bardziej szczegółowo – muszę nawiązać relacje z odpowiednimi osobami (telefonicznie i osobiście), dowiadywać się regularnie jakie są ich priorytety, plany, budżety, negocjować stawki, rozwiązywać problemy, rezerwować reklamy, wymyślać specjalne oferty. Dodatkowo ogarniam papierkową robotę, bardzo dużo rozmawiam przez telefon, prognozuję sprzedaż, pilnuję targetów i jestem pośrednikiem między klientami i naszymi redaktorami i dziennikarzami.
Jak dostałam pracę?
Zaczęłam ponad trzy lata temu od sprzedaży reklam modułowych i bycia asystentką kierownika działu. Za każdym razem, kiedy ktoś odchodził, oferowałam swoją pomoc przy wypełnianiu zostawionych przez niego zadań. Był to świetny sposób na szybkie awansowanie, bo za każdym razem sprawdzałam się w nowej roli i zamiast zatrudniać nowego pracownika, stanowisko powierzano mnie. W tej chwili jestem drugą najbardziej doświadczoną osobą w dziale i to całkiem przyjemne pomagać na co dzień innym w zespole, tak jak pomagano mnie, gdy zaczynałam.
Wcześniej pracowałam przez dwa lata w firmie produkującej części samochodowe i zajmowałam się ich eksportem. Na studiach w czasie wolnym od nauki zajmowałam się przeprowadzaniem ankiet telefonicznych.
Czy mnie to interesuje?
Są rzeczy, które interesują mnie bardziej. Literatura, pisanie, historia, muzea, moda. Ale świat sprzedaży, zysków, finansów czy problemy naszych czytelników to też są ciekawe kwestie. Jestem obecnie ekspertem w kwestiach, o których istnieniu kilka lat temu nie miałam pojęcia. Gdyby ktoś powiedział mi dzisiaj “hej, chodź pracować dla nas w Vogue” albo “zostań pełnoetatową blogerką, będziemy ci płacić”, oczywiście wolałabym to robić. Nie szukam jednak obecnie innej pracy, a umiejętności, które są mi niezbędne na co dzień, mogą mi się przydać właściwie w niemal każdej branży.
Czy to lubię?
Są dni, że w ogóle. Tak jak są dni, kiedy nie cierpię bloga. Są też dni, kiedy uwielbiam swoich klientów, jadę na adrenalinie podczas ciężkich negocjacji i umieram ze szczęścia, gdy odniosę sukces. Lubię uczucie, że jestem dobra w tym czym co robię. Lubię, że nauczyłam się mnóstwa rzeczy i pokonałam słabości. Praca zdecydowanie pomogła mi stać się o wiele pewniejszą siebie i zaradną życiowo osobą. Ogólnie jest nieźle.
No i bardzo lubię listopad, wtedy jest mnóstwo imprez branżowych, czasem dostaję zaproszenia i wtedy piję darmowe drinki. What’s not to like?
Odnośnie próśb o rady dotyczące pracy, które dostaję stosunkowo często – odpowiadam na indywidualne pytania na tyle na ile umiem, ale nie umiem ocenić czyichś szans na pracę ani doradzić każdemu jak ją znaleźć. Tym bardziej, że zazwyczaj są to pytania bardzo ogólne od osób, o których nie mam zielonego pojęcia. Na tyle na ile mogę – odpowiadam. Proszę jednak o zrozumienie, jeśli nie wiem co odpowiedzieć.
I tyle. Teraz wiecie już WSZYSTKO.