W jednym z odcinków niezapomnianej Biblii kobiet, związków i butów na obcasie, Carrie i Miranda rozmawiały o “scary age”. To taki wiek, że jeśli nie osiągniesz wszystkiego co musisz w życiu osiągnąć, to potem już nie ma nadziei. W Seksie w Wielkim Mieście chodziło o faceta i dzieci, ale uznajmy, że w życiu są też inne wartości i przerażać może brak wielu innych osiągnięć.
Przerażającym wiekiem Carrie było czterdzieści pięć lat, Mirandy czterdzieści trzy. Pierwszym moim przerażeniem były siedemnaste urodziny. Bo nie byłam już jak disneyowska księżniczka. To znaczy nigdy nie byłam, bo wyglądem przypominałam wtedy młodego Snape’a, ale rozumiesz ból. Potem granica przesuwała się stopniowo, co kilka lat o kilka lat. Rozpaczałam przestając być nastolatką, a potem co roku od czasu dwudziestych piątych urodzin. Powiedzmy sobie jednak, że mając dwadzieścia kilka lat, wszyscy dobrze wiemy, że ta rozpacz jest trochę heheszkiem. Troszeczkę kokieterią. Prawdziwy dramat zacznie się, kiedy dobijemy trzydziestki.
Nie należy ufać nikomu, kto ma trzydzieści lat, mówili młodzi rewolucjoniści w latach sześćdziesiątych. Bo, wiadomo, po trzydziestce tylko zło, zmarszczki i korupcja. Trzydzieści lat to mają może czarne charaktery w filmach Miyazakiego, te kobiety co najeżdżają prastare lasy i spokojne królestwa. W Ucieczce Logana trzydziestolatków poddawano przymusowej utylizacji. Nic tylko płakać, płacić podatki i umierać.
No więc nie. Do urodzin zostało mi dwa i pół miesiąca i czuję się pełna sił witalnych. O wiele bardziej, niż pięć lat temu, kiedy nie miałam żadnej pewności siebie ani siły przebicia. Wprost nie mogę doczekać się, kiedy “dojrzały wiek” będzie mógł być moją wymówką na każdą okazję. Ja mam trzydzieści lat, jeśli chcę imprezować całą noc, to mogę! Nie będę przecież imprezować całą noc, mam w końcu już trzydzieści lat! Proszę mi tu w kaszę nie dmuchać, nie jestem jakimś dzieciakiem, jestem kobietą po trzydziestce! Nikt nie może mi zabronić kupić tego naturalnej wielkości kolekcjonerskiego pluszowego muminka, w końcu jestem poważna i dorosła i jeśli uważam, że potrzebuję takiego muminka, to znaczy, że absolutnie potrzebuję.
Z wiekiem jest trochę tak, jakby wpuszczano mnie do klubu, dla ludzi, którzy Wiedzą Jak Żyć i nikt w ogóle nie zauważa, że jestem śpiewającym Pokemonem, który wywraca się o własne nogi. Poza tym, jak masz już trzydzieści lat, to NA PEWNO nie wywracasz się o własne nogi, a dlatego, że podłoga jest krzywa. NA PEWNO.
Pamiętam dobrze swoje szesnaste urodziny i pamiętam dobrze swoje dwudzieste dziewiąte urodziny. Podczas obu byłam mniej więcej takim samym Pokemonem, po prostu kiedyś bardziej się tym przejmowałam i kiedyś wszyscy bardziej to zauważali. Albo w ogóle mnie jeszcze obchodziło czy zauważają czy nie. Trzydzieste urodziny będą różnić się tym, że będzie to pretekst do zrobienia czegoś na co naprawdę, naprawdę będę mieć ochotę i nikt nie będzie mógł mi powiedzieć złego słowa. A jak już coś takiego zrobię, to z pewnością przyzwyczaję się do tego uczucia wspaniałości i będę to robić częściej.
I to jest naprawdę świetna perspektywa. A te złowrogie dorosłe kobiety u Miyazakiego…jak im się przypatrzeć, to są absolutnie świetne.