31 lipca zaczyna się moje bezrobocie. Ostatni raz byłam w tej sytuacji we wrześniu 2011 roku, przez całe półtora miesiąca. Właśnie skończyłam studia, przeprowadziłam się do innej części kraju. Powinien to być dla mnie okres szaleństwa i radości przed rozpoczęciem dorosłego życia człowieka na etacie. Oczywiście wyszło jak wyszło. Skończyło się na przesypianiu większości dni, trudnościami z wychodzeniem z pościeli i epizodzie depresyjnym.
Cieszę się końcem pracy, ale to nie tak, że moja mroczna strona umarła i nie próbuje mnie przestraszyć.
Przecież ostatnim razem było jak było. Pamiętajmy o ostatnim razie. Co z tego, że to było w innym świecie, w innym mieście, na innym etapie życia, kiedy nikogo nie znałam, wszystkiego się wstydziłam i nie miałam na nic pieniędzy. Ostatnio tak było, czemu nie znowu? Co z tego, że mam teraz pięć lat doświadczenia zawodowego i rekomendacje od pracodawców i klientów? Co z tego, że umiem negocjować, prezentować, nawiązywać kontakty i składać oferty? Pamiętaj jak było ostatnio, mówi umysł. Staram się nie słuchać. Wiem, że umysł to świnia, której nie warto słuchać, bo zawsze stwierdzi, że ważę z dziesięć kilo więcej niż ważę i jestem nic nie warta. Dochodzenie do tej wiedzy zabrało mi jednak wiele lat i wiele sesji u terapeuty. Za te sesje spokojnie mogłabym sobie polecieć na wakacje do Meksyku. Gdybym nie bała się latać.
Internet pełen jest tekstów w stylu “w moim wieku rodzice mieli już trójkę dzieci, psa i kredyt na mieszkanie, a ja piję wino i łapię Pokemony”. W wieku trzydziestu lat wypadałoby być poważnym człowiekiem z jasno wytyczoną ścieżką kariery i z ogarniętym życiem. W jakim wieku wypadałoby natomiast zacząć być szczęśliwym? Paradoksalnie o tym, tak jak i o wielu innych najważniejszych w życiu rzeczach, nikt nas nie uczy.
Przez większość życia dorosłego człowieka czułam, że muszę zachowywać się racjonalnie. Że każdy mój wybór będzie brzemienny w skutki. Nie mogę zrobić tego, co uważam za słuszne, bo mnie nie stać, bo sobie nie poradzę, bo to głupie, nierozsądne. Jeśli każda komórka ciała mówi Ci, że musisz coś zrobić, to zrób to. Każdy z nas ma milion powodów, żeby tego nie robić. Sama miałam dwa miliony. Siebie samą było najciężej przekonać co do słuszności własnych odczuć.
Nie wiem co chcę robić w życiu. I bardzo się z tego powodu cieszę.
Od jutra zaczynam od nowa. Nie mogę się doczekać.