Czytam radosne i pełne sukcesów podsumowania roczne moich blogowych znajomych i jest mi trochę głupio. Kiedy myślę o moich osiągnięcia w tym roku, automatycznie odpowiadam sobie “przeżycie go i nie zabicie się”. Mam oczywiście skrzywione podejście i monotematyczne myśli. W tym roku wydarzyły się rzeczy, które były dobre. Nawet całkiem sporo takich rzeczy. Chociaż przysłoniła je jedna rzecz, która była bardzo zła, mówi się trudno i płynie się dalej. Dzisiaj zatem, trochę na siłę, próbuję wyłuskać dobroć.
Trzydzieste urodziny
Spędziliśmy je z mężem w pięknej Kornwalii, która jest dokładnie tak widowiskowa jak w kadrach Poldarka. Muszę przyznać, że nie za bardzo lubię urodziny, głupio mi kiedy ktoś składa życzenia i przychodzi gdzieś specjalnie dla mnie, dlatego lubię wyjeżdżać i chować się w miejscach, gdzie nikt mnie nie zna. Kornwalia nadała się wyśmienicie i zapewniła wszystko, co lubię najbardziej. Piękne widoki i mroczne, zimne morze.
Co do osiągnięcia przełomowego wieku…Mimo problemów, które mam, czuję się sama z sobą lepiej niż kiedykolwiek. To też jakieś osiągnięcie, nie?
Share Week
Mały sukcesik, ale bardzo go cenię, bo polecenia pochodzą od ludzi internetu, więc pewnie od Was. Dziękuję!
Serialcon
Rok temu pojawiłam się na tym wydarzeniu po raz pierwszy i wzięłam udział w dwóch panelach. W tegorocznej edycji wygłosiłam prelekcję o anime, przeprowadziłam wywiad z jednym ze scenarzystów “Hannibala” (i zapytałam czy skoro zna reżysera to zna też jego przyjaciela Lee Pace’a – ZNAŁ), a w panelu rozmawiałam o „Twin Peaks” i „Mad Men”. Było mnie zatem sporo, sama uważam, że się sprawdziłam we wszystkich zadaniach, a sala podczas prelekcji była wcale pełna.
Kraków staje się stałym punktem mojego roku i mam nadzieję, że nie zabraknie mnie w kolejnej edycji.
Nowa praca
W lipcu, po czterech latach w pracy, złożyłam wymówienie. Czułam się wypalona w tamtej firmie, z tamtymi klientami i zmianami, które zaszły w moim zespole. Byłam z tej decyzji dumna, bo wymagała dorosłego wzięcia się w garść i stwierdzenia, że chociaż nie wiem co chcę robić, to nie chcę już robić czegoś, co mnie unieszczęśliwia. Do tej pory moim sposobem na odejście z pracy była przeprowadzka, więc widzę postęp w pewności siebie.
Trzymiesięczna wakacyjna przerwa od pracy była mniej fajna niż sobie wyobrażałam, ale miały na to wpływ czynniki, których nie mogłam kontrolować. Oprócz kiepskiej formy psychicznej dobiła mnie ciężka choroba, która przybiła mnie do łóżka na dwa tygodnie. Kiedy poczułam, że nie jest z moją głową najlepiej, sprężyłam się i w ciągu tygodnia znalazłam nową pracę, która rozwiązała większość frustracji. Póki co mi się podoba, płacą mi tyle, ile sobie wymyśliłam, a kiedy przestanie być fajnie…Cóż. Już wiem jak asertywnie i kulturalnie podziękować za współpracę. I jak znaleźć pracę z lepszą pensją 😉
Blog Forum Gdańsk
To była moja piąta edycja i pierwsza, podczas której byłam jednym z punktów programu, biorąc udział w panelu o depresji. Panel zebrał owacje na stojąco, bycie jego częścią było więc zaszczytem. Rozmawiając z innymi blogerami i czytając wiadomości od Was wiem, że przynajmniej jedną rzecz zrobiłam w życiu dobrze. Mówiąc i pisząc o swoich zmaganiach z depresją, udało mi się pomóc kilku osobom i popchnąć ich w kierunku poszukania pomocy. Zatem było warto.
Książka
To tak naprawdę malutki sukcesik, ale jednak. Rok temu o tej porze miałam zero słów, tylko notatki i pomysły w głowie. Obecnie mam dwa skończone rozdziały i kolejne cztery w połowie. Nie znoszę mojego stylu pracy, który od zawsze polegał na pisaniu najbardziej ekscytujących mnie fragmentów (olimpiad, esejów, licencjatu, magisterki, prezentacji), a potem sklejanie ich wszystkich w spójną całość. Gdybym sobie pofolgowała, w ogóle napisałabym z miejsca wszystkie najfajniejsze momenty akcji (w skrócie – całowanie się i zabijanie), ale staram się trzymać w ryzach i iść W MIARĘ chronologicznie. Co nie jest naturalne i mnie spowalnia. Tak chyba jednak trzeba. Chyba…
Tak czy inaczej, mieć 22,588 słów jest lepiej niż mieć ich zero. Mamy progress.
Live na instagramie i fanpage’u
Znów, mały sukces, ale było to coś, co uważałam za totalnie nie dla mnie i czego się obawiałam. W sumie były chyba dwa czy trzy live’y, ale Wasze pozytywne reakcja i życzliwość przeszły moje wyobrażenia. W 2018 roku chciałabym ich robić więcej, częściej, bardziej z głową i tematycznie.
No i dziękuję, że jesteście ze mną na Facebooku, Twitterze, Instagramie oraz Patronite.
Obiektywnie patrząc, wydarzyło się w tym roku sporo dobrego. Może zatem 2018 będzie dobry już w całej rozciągłości, od początku do końca, bez głupich wyjątków?
Tego sobie i Wam życzę.
| zdjęcia Kat Terek |