Poniedziałek. Dzień Zła. Dies irae. Mała Apokalipsa. Co tydzień cieszymy się gdy dogorywa, po czym wkrótce odradza się jak feniks z popiołów.
Wszyscy znamy ten ból, wszyscy jedziemy na tym samym wózku (chyba, że jesteś freelancerem, to wtedy mogę powiedzieć tylko – FOCH ).
Ale jest jak jest. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Chociaż sama proponuję kilka refleksji nad naszym dzisiejszym nieszczęściem. Oto one.
♦
Dobra praca to taka, w której nie odczuwasz wielkiej emocjonalnej różnicy między poniedziałkiem a innymi dniami. Nie żeby od razu zaprzeczać, że weekendy są najlepsze, nie przesadzajmy. Jednak nowe fajne zadania oraz możliwość pokazania się światu i ludziom z działu w nowej bluzce to też jest wartość.
♦
Każdy z nas zasługuje, żeby tak się czuć. Naprawdę. Ty też.
(niezależnie od tego czy pracujesz w szklanym wieżowcu czy karmisz króliki)
♦
Niektóre firmy próbują oszukiwać i sprawiać, żeby poniedziałek był lepszy niż inne dni, na przykład dając na śniadanie darmowe rogaliki. To jest bardzo niesprawiedliwa taktyka i jestem jej przeciwna. Bo mój mąż tak ma, a ja nie.
♦
Zdecydowanie lepiej brać wolne poniedziałki niż wolne piątki. Lepiej odgruzowywać się we wtorek niż patrzeć jak wszystko się wali w czwartek i nie zdążymy z tym nic zrobić przed fajrantem.
♦
Można by sądzić, że wizyta w pubie w poniedziałek to słaby pomysł. Nie jest to prawda. Puby są w poniedziałek puste i ciche, paradoksalnie to czasem najmilszy czas, żeby w nich posiedzieć. O ile nie są zamknięte. Niektóre są. Wtedy ich nie kocham.
♦
Jeśli pierwsza Twoją myślą w poniedziałek jest “jeszcze X godzin i idę do pubu”, to być może masz problem.
♦
Czasami w niedzielę wieczorem czuję nieuzasadniony ból brzucha. Nawet jeśli wszystko idzie dobrze. A może szczególnie, kiedy wszystko idzie dobrze. Poniedziałek najczęściej nie potwierdza irracjonalnych obaw, ale ten strach jest przytłaczający.
♦
Języki słowiańskie obeszły się z poniedziałkiem okrutnie, w samej nazwie zaznaczając, że następuje po niedzieli, więc to automatycznie równia pochyła. Znakomita część innych języków, wliczając w to języki romańskie, germańskie, a nawet chiński, japoński i koreański, wiążą poniedziałek z księżycem.
Czyż nie milej byłoby narzekać na księżycnik?
♦
Poniedziałek to dzień najbardziej znienawidzony. Po środzie już z górki. Czwartek to mały piątek. Na sam piątek czekamy jak na zbawienie. W sobotę żyjemy pełnią życia, a niedziela to dzień pański.
Nie żal Wam wtorku? To chyba najbardziej niedoceniony i pominięty dzień, o którym najciężej powiedzieć coś konkretnego. Biedaczysko.
♦
Koniec końców poniedziałek jest świetną wymówką, żeby nie musieć się z nikim socjalizować, tylko po wykonaniu niezbędnych tego dnia czynności czym prędzej wrócić do domu i schować się pod kocykiem. W poniedziałek nie wypada, żeby ktokolwiek oczekiwał od bliźniego energii do życia, a pragnienie świętego spokoju nie wydaje się cechą starego tetryka. Tego dnia każdy ze zrozumieniem pokiwa głową, jeśli powiesz “och, co za dzień, muszę już iść spać”.
Czyż to nie piękny dar od poniedziałku? Przynajmniej za to warto być mu wdzięcznym.
Miłego dnia, moi drodzy.