Wiele lat temu byłam szafiarką. Ubierałam się wymyślnie, aby nie wyglądać jak inni i żeby zadawać szyku na zdjęciach. Wyglądałam najczęściej dziwnie, ale myślałam, że tak ma być. Kupowałam za dużo ubrań, byłam za mało ładna i szczupła i wyjątkowa i wciąż czułam się niewystarczająco taka, jak być powinnam.
Przestałam być szafiarką.
Od wielu lat jestem blogerką. Piszę mniej lub bardziej bystre teksty, aby zdobyć miłość i uznanie Czytelnika. Prowadzę twittery, instagramy, fanpage. Jeżdżę na konferencje, żeby umieć lepiej, bardziej, mocniej. Wciąż jestem niewystarczająco kontrowersyjna, na bieżąco, odważna, wygadana. Zawsze będę niewystarczająco.
Rozmawiałam ostatnio z kimś, kogo bardzo cenię i kto osiągnął wiele rzeczy, o których mogę tylko marzyć. Z kimś, komu konstruktywnie zazdroszczę. Rozmawiamy sobie tak o życiu i innych nieszczęściach i nagle okazuje się, że rzecz, która dla mnie jest czymś co po prostu się przydarzyło i jakoś wyszło, pozostaje w sferze marzeń tej osoby. Być może żyję nie tymi marzeniami co trzeba?
Blog dał mi garść dobrych rzeczy w życiu. Może nawet dwie czy trzy garści. Teraz jest jednak największą przeszkodą w napisaniu książki. Historii, która jakoś mnie obchodzi. To nie tak, że nie mam czasu, ale po pracy piszę na jego potrzeby rzeczy, które obchodzą mnie dużo mniej, zużywając resztki energii. Nie starcza jej już na to czego naprawdę pragnę i czuję o to do siebie pewien żal. Za skupianie się nie na tym co naprawdę kocham. Miłość się zmienia, czasem mija, czasem przychodzi nowa.
Jednego dnia nagle budzisz się człowiekiem, któremu lajk i spadek czy wzrost UU w danym miesiącu staje się obojętny. Z osoby czekającej na niedzielę, bo wtedy teksty najlepiej się klikają, stajesz się osobą, która czuje ulgę, że dzisiaj nie musi niczego pisać. Ani jutro, ani pojutrze. Z kimś z głową pełną pomysłów i inspiracji, kto znajdzie temat w autobusie, w toalecie czy jedząc śniadanie, robisz się osobą pragnącą przede wszystkim snu i świętego spokoju.
Paradoksalnie, to nie jest dramat.
Lubię pisać. Lubię chodzić w ładnych sukienkach. Lubię raz na jakiś czas zrobić ładne zdjęcia. W tej chwili mam przez chwilę ochotę tobić to wszystko bez kontekstu. Pobyć sobie nie blogerem, samozwańczym influencerem czy inną osobą, która obchodzi innych, tylko kimś zupełnie nie ważnym. Niewidocznym. Nikim.
Po prostu sobą.