mrdarcy
Picture of Riennahera

Riennahera

Co sprawia, że film albo serial kostiumowy jest dobry?

(wpis półserio)

(chociaż może wcale nie)

Urodziłam się po to, żeby oglądać produkcje kostiumowe. 

W tym roku spotkało mnie jednak coś niesamowitego. Coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Zaczęłam oglądać “To Walk Invisible” o siostrach Bronte. Wyłączyłam go w połowie, nie wiem czy uda mi się zmusić do dalszego oglądania. Leży tak już od wielu, wielu miesięcy, więc podejrzewam, że nie. Ten sam los spotkał film “A Quiet Passion” o poetce Emily Dickinson. Obie produkcje uważam za, hm, wizualnie niebrzydkie, za to w każdym innym aspekcie za śmiertelnie, porażająco nudne. Ja, osoba, która kocha filmy Kubricka. Która uważa, że dla kulminacyjnej sceny i dziwnej poetyki, warto obejrzeć „Barry’ego Lyndona” i której nawet sprawia to przyjemność. Ja, która filmy Tarkovsky’ego ogląda po kilka razy. Mam bardzo wysoką tolerancję na nudę i na brak wydarzeń na ekranie. I wciąż nie dałam rady. Skłania mnie to do zastanowienia się, co wpływa na fakt, że film kostiumowy jest naprawdę dobry. Albo jakkolwiek interesujący. 

 

Jak można być tak pięknie ubranym i jednocześnie tak nudnym?

 

Pierwszym, co mi się nasuwa, jest miłość. Nie po to oglądamy panów w pończoszkach, mundurach czy z bujnymi bokobrodami oraz panie w gorsetach czy muślinowych sukniach do ziemi, żeby tam nie było miłości. „Poldarka” oglądamy nie po to, żeby śledzić jego zmagania z prowadzeniem kopalni, tylko żeby przekonać się czy bardziej kocha Demelzę czy Elizabeth i ile każda z nich jest w stanie mu wybaczyć. A także, żeby się temu dziwić. Powiedzmy, że produkcja bawełny i stosunki społeczne w “Północ i Południe” są bardzo ciekawe, ale przecież czekamy na ten jeden ostateczny pocałunek Margaret i Johna. “Kochanka Lady Chatterley” oglądam w każdej możliwej ekranizacji, a szuranie nogami wśród liści i tarzanie się w leśnej chacie nigdy mi się nie nudzi. O adaptacjach powieści Jane Austen nawet głupio wspominać. Jak już nie może być o miłości, to chociaż niech będzie o złych mężach i braku miłości. “Księżna” z Keirą Knightley daje przecież radę. 

 

Demelza i Ross obliczają w myślach przychody kopalni

 

Możemy jednak znaleźć bardzo dobre filmy kostiumowe, w których miłość nie jest głównym tematem, a nawet takie, w których wielkie uczuciowe wzloty i upadki nie pojawiają się w ogóle. Dobrym przykładem jest tu uwielbiany przeze mnie “Lincoln”, gdzie romansu nie uświadczysz. Pomińmy na chwilę fakt, że gra tam Lee Pace, okej? Zatem jeśli nie miłość, to przynajmniej emocje. Koniec końców mogę oglądać te obrady kongresu, prowadzenie kopalni i produkcję bawełny, ale niech będą JAKIEŚ. Pełne dramatów. Śmierci. Wybuchów. Zatopień. Bawełna płonie, a przynajmniej ktoś opowiada jak płonie i daje komuś w pysk. Tommy Lee Jones w peruczce mówi do Lee Pace’a w peruczce, że jest ścierwem i gadem. To się nazywa życie! Jeśli chcę opisu codzienności życia dwieście, trzysta czy tysiąc lat temu, naprawdę wiem gdzie szukać artykułów na ten temat. Mam na półkach książki, w których aż roi się od listów na temat problemów krów w majątku z okresu Tudorów czy spisów wydatków rad miejskich w XV-wiecznych niderlandzkich miastach. Przy czym, zupełnie serio, te spisy wydatków i tak są ciekawsze niż wspomniane filmy o siostrach Bronte i o Emily Dickinson, zwłaszcza kiedy dochodzimy do tematu łapówek. 

 

Scena, w której Margaret widzi po raz pierwszy Johna wśród bawełny, a on daje pracownikowi w mordę za palenie, jest jedną z najpiękniejszych scen w historii telewizji

 

Kolejnym składnikiem jest inność czasów i obyczajów. Filmy o siostrach Bronte i Emily Dickinson teoretycznie spełniają to założenie, bo ukazują życie kobiety w świecie o zupełnie innej mentalności niż obecnie (no, przynajmniej dość innej), samo w sobie to jednak trochę za mało. Nie po to siadamy przed ekranem, żeby oglądać rzeczywistość z własnego podwórka. Ktoś idzie do biura i wraca pijany albo siedzi cały dzień w domu, a potem idzie na spacer, a potem wraca i nawet Poldark go nie zdradza i nawet bawełna mu nie płonie. Ktoś siedzi i się frustruje i marudzi i pisze i nie wie, czy kogokolwiek to obchodzi. To jakbym oglądała siebie z ukrytej kamery. Może jeszcze byłoby to interesujące, gdyby bohaterki były sympatyczne lub po prostu w minimalnym stopniu interesujące. Nie tak je jednak napisano. Są przynajmniej tak nudne i irytujące jak ja. Wolę więc przyglądać się samej sobie grającej w grę, niż oglądać ich zmagania. To nie tak, że nie lubię filmów o denerwujących kobietach. Nowa adaptacja “Madame Bovary” była całkiem przyjemna, mimo średnich recenzji. “Lady Macbeth” (film o młodej mężatce w XIX-wiecznej Anglii, nie mylić z Shakespearem) to cud, miód i orzeszki, chociaż sympatię może tam wywoływać chyba tylko postać służącej. 

 

 

Być może drugie połowy tych filmów są wspaniałe i nagle całość nabiera sensu, ale naprawdę nie czuję się na siłach tego sprawdzać. To jakbym dostała naleśniki i do połowy byłyby wypełnione papryką i trzeba je zjeść, żeby dostać się do słodkiego twarogu. Jestem w stanie wybaczyć zmarnowanie potencjału w każdym innym gatunku filmowym, ale tutaj tyle ładnych sukienek i innych bokobrodów poszło na zmarnowanie, moje serce po prostu pęka z bólu. Na dodatek, w przeciwieństwie do filmów o superbohaterach i innych horrorów czy sci-fi pew-pew-pew (żeby nie było, kocham PORZĄDNE sci-fi, chociaż pew-pew-pew niekoniecznie), nie mamy co roku wielkich desantów filmów i seriali kostiumowych na nasze ekrany. 

Nieutulona w żalu czekam zatem na kolejny sezon „Poldarka”. Podobno kręcą też nowe “Vanity Fair”…

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top