Facebook poleca mi coraz głupsze rzeczy. Pomijając fakt, że radzi mi jak podzielić dopiero co nabyty majątek po rozwodzie i zleca badania na chlamydię (zakładam, że te dwie sprawy mają wspólny mianownik), polecił mi kurs dla kołczów. Przyznaję, jestem na życiowym rozdrożu i nie wiem jaki mam plan na życie. Jednak, na Boga, nie jestem jeszcze w takiej matni, aby zostać kołczem!
Jeśli jesteś kołczem, wybacz śmiały żarcik. Z pewnością istnieją wartościowi i przyzwoici wykonawcy tego zawodu i wierzę w ich istnienie tak jak wierzę w istnienie życia pozaziemskiego. Być może nigdy się nie spotkamy, ale pewnie gdzieś tam takie coś jest i ma się dobrze.
Pan Kołcz odkrył sposób, żeby zostać Mega Kołczem
Podobno jego Genialny Kurs robi z innych kołczów takich super kołczów jak on. Jeśli kupisz jego trening, istnieje duża szansa, że i Tobie się uda. Na stronie oczywiście jego klienci zapewniają, że to jest super, że to działa, że to zmieniło ich życie. Ja nawet nie wątpię. Ja jestem skłonna uwierzyć w każde jego słowo.
Więc w czym problem?
Pan napisał, że został kołczem, bo jego ojciec całe życie był budowlańcem i tyrał w pocie czoła. To nie jest dobre, mówi pan. Ojciec powiedział, żeby znalazł lepszy zawód. Pan rozważał MBA i inne doktoraty, ale to też niedobre. Po doktoracie ludzie nie mają pracy. Znalazł jednak sposób na życie i został kołczo-konsultantem. A teraz powie Ci jak zrobić to samo i jak zostać w maksymalnie krótkim czasie ekspertem w danej dziedzinie.
No i właśnie w tym problem. To jest taki szkodliwy tok myślenia, który w ostatniej dekadzie wciska się wszystkim jako wyznacznik tego co PRAWDZIWE i DOBRE w życiu. Triki, szkolenia, kursy online, które zawierają wiedzę tajemną i zmienią Twoje życie. Być może narażę się wielu bliższym i dalszym znajomym, którzy też piszą różne kursy. Przyznaję, niektóre są fajne. Niektóre są nawet użyteczne i warte pieniędzy. Wśród tych, które miałam okazję zobaczyć, żaden nie zainspirował mnie ani nie zmienił mojego życia w stopniu, żebym chciała wytatuować sobie inicjały autora na ramieniu.
Wracając do głównej myśli – świat potrzebuje PEWNEJ ILOŚCI coachów, konsultantów i innych doradców. Nie możemy (niestety?…) wszyscy być kołczami. Cieszę się, że ten pan jest szczęśliwy. Wszystkiego dobrego. Jednak tata tego pana miał bardzo uczciwą i potrzebną pracę. Consulting nie buduje domów. A śmiem twierdzić, że potrzebujemy ich trochę bardziej niż na przykład innych rzeczy. Dopóki nie mamy armii budowlanych robotów, ktoś te domy będzie musiał wybudować. Żeby mieć armię tych robotów, będziemy potrzebować armii inżynierów, programistów, ba, może nawet filozofów.
Śmiem twierdzić, że potrzebujemy mnóstwa ludzi z doktoratami z różnych dziedzin, choć wiem, że wielu doktorów czeka niełatwe życie.
Śmiem twierdzić, że potrzebujemy ekspertów, którzy ekspertyzę zdobywali latami, w pocie czoła. Im dłużej, tym lepiej. Śmiem twierdzić, że świat, który obserwuję zza ekranu komputera zbyt mało ceni wiedzę i doświadczenie, mędrca szkiełko i oko, a zbyt mocno magiczne szkolenia, wizualizacje, alternatywne fakty oraz czucie i wiarę.
Być może jestem po prostu zgorzkniała, bo nie mam pomysłu na życie i nie kupiłam tego szkolenia. Może dlatego, że co jakiś czas wciąż myślę o doktoracie, na który się dostałam i którego nie zrobiłam z braku pieniędzy na czesne. Może dlatego, że zamiast zerkać na kursy, raz na jakiś czas wciąż zerkam na to jak aplikować do policji i żadne z moich marzeń nie pasuje do przepisu na sukces. Tyle, że chyba mnie to nie martwi. Znam wykwalifikowanego budowlańca, któremu starcza na rolexy i tropikalne wakacje. Chciałabym zarabiać tyle co on.
Make your own kind of music i tyle.