Depresja mówi mi rzeczy. Nie, nie słyszę głosów. Te rzeczy po prostu trafiają do mojej głowy. Wiem, że nie są moje, a jednak jakby są. Kiedy widzę się z innymi ludźmi, te rzeczy wydają się głupie i nie rozmawiam o nich. Kiedy siedzę w kawiarni, kiedy bawimy się w grupie dla rodziców, kiedy rozmawiam z kimś w autobusie, te rzeczy są z tyłu głowy i nie wychodzą na światło dziennie. Nikt o nich nie wie. Nikt by się nie domyślił.
Ale one tam są.
Rozmawiam przez telefon z konsultantem z prywatnego ubezpieczenia, który wstępnie zakwalifikuje mnie do leczenia. Tłumaczy, że rozmowa jest poufna, jednak jeśli stwarzam zagrożenie dla siebie i innych, będzie musiał powiadomić odpowiednie służby. Jestem przeurocza i śmieję się, mam dobry humor. Och, owszem, według moich notatek przez ostatnie tygodnie chciałam nie żyć w większość dni, ale ojtam, przecież wiadomo, to, że chcę umrzeć czy tam chcę nie żyć nie znaczy wcale, że chcę naprawdę przedsięwziąć jakieś kroki. Do tego, NIESTETY, nie mam jaj, podpowiada depresja.
Idziemy z mężem ulicą, pchając wózek. Mijamy samochód. W głowie w ułamek sekundy przebiegają mi myśli: o, moja mama miała taki samochód – mama ma prawo jazdy, a ja nie. Po co mi prawo jazdy, nie zasługuję na prawo jazdy i na pewno i tak bym go nie zdała, ale przede wszystkim nie jestem go warta, zauważa depresja.
Czytam czasopismo, oglądam film, wchodzę na facebooka lub instagram, rozmawiam ze znajomymi. Cieszę się, że komuś dobrze się wiedzie, ktoś ma coś do powiedzenia światu, ktoś jedzie na fajne wakacje, kto inny ma fajną pracę, założył firmę, wydaje książkę, ma ładną sukienkę. Nie ja. Ja nie zasługuję, nie umiem, nie nadaję się, niczego nie osiągnęłam i już niczego nie osiągnę, jestem do niczego, najgorsza, okropna.
Zagaduje mnie fryzjer, kelner, znajoma, animator zajęć dla dzieci, ktoś z rodziny. Oni wszyscy na pewno widzą, jaka jestem beznadziejna. Jestem dla nich obrzydliwa niczym rozjechana żaba. Każdy mój tekst, każde zdjęcie, wszystko co robię jest głupie i miałkie i wszyscy to widzicie.
Więc nie. Nie słyszę głosów. Ja po prostu to wszystko czuję i wiem. Jest jednocześnie moje i wcale nie moje. Wiem, że to nieprawda i wcale nie wiem. Żyję z tym i chcę nie żyć.
Jednocześnie, kiedy myślę, że jestem chora, depresja mówi mi, że to niemożliwe. Przecież wychodzę z domu, widuję się z ludźmi, jestem taka och, kontaktowa i zawracam lekarzowi głowę, a są ludzie, którzy mają Prawdziwe Problemy. Przecież czasem każdy ma ochotę nie żyć, prawda? Przecież nigdy nie miałam przed sobą przyszłości, prawda? Przecież zawsze byłam beznadziejna, prawda?
Nie. Nieprawda. Kiedyś nie byłam. Kiedyś znowu nie będę.