Jak pewnie każdy, mogę podzielić swoje życie na konkretne okresy z początkiem i końcem. To zupełnie inne światy. Seriale, które łączy kilka postaci, ale treść, tematyka i miejsce akcji są zupełnie inne. Ba, postaci choć wyglądają tak samo, zachowują się inaczej.
Minione światy są ładnie opakowane w papier, obwiązane wstążkami, wsadzone do pudełek i odłożone na półki mojej pamięci. Czasami przyglądam się tym pudełkom, czasami nawet do nich zaglądam. Jak każdy. Taka nasza natura.
Lepiej za dużo o nich nie myśleć, lepiej nie odpakowywać papieru. Można wtedy żyć normalnie i szczęśliwie. Bo kiedy je odpakowuję, staję z nimi oko w oko, nagle nie wiem co robić. Tracę kontrolę. Tęsknię za nimi. Nawet jeśli bywałam nieszczęśliwa. Boli mnie sam fakt, że nie można do nich wrócić, nie można wejść w nie chociaż na chwilę.
Kiedy rozmawiam z kimś, kogo poznałam siedemnaście lat temu. Kiedy wspominam osoby, których nie widziałam od dziesięciu lat. Kiedy myślę o ludziach, których już nigdy nie zobaczę. Dotykam ubrań, które mam na sobie we wspomnieniach. Stoję w miejscach, które znam od zawsze, ale już wcale ich nie znam. Kiedy odwiedzam moje miasta, które od dawna nie są moje. Nie są takie same. Ja nie jestem taka sama.
W końcu, coraz więcej tych światów umiera wraz z ludźmi, z którymi je dzieliłam. Kiedyś z niektórymi z nich zostanę sam na sam. Na myśl o tym chce mi się płakać. Śmierć konkretnych osób, można, ba, trzeba zaakceptować gdy nadchodzi. Śmierć rzeczywistości, którą dzieliliście, to ból nie do opisania.
Chciałabym móc choć na chwilę być znów tam. Na jeden dzień. Na kilka godzin. Docenić to co było wtedy wartościowe. Napawać się atmosferą tamtego okresu. Tęsknię za nimi z całego serca i obserwuję ich skrawki, nie mogąc dotknąć ich esencji. Boli mnie od samego natłoku emocji.
To nie jest żal. To jak patrzenie na coś i brak możliwości dotknięcia tego. Bo to coś nie istnieje. W moim obecnym świecie jest dobrze. Z pewnością za kilka lat, może za dekadę, on także przestanie istnieć. Ewoluuje, zmieni się. Zapakuję go w ładny papier, obwiążę wstążką i odłożę na półkę. W międzyczasie mogę tylko próbować wdychać jak najwięcej z jego atmosfery, próbować popijać jego esencję ze świadomością, że właśnie teraz są stare dobre czasy.
Don’t be a stranger.