Nie mogę spać. Nie mogę się skupić. Nie mogę pracować. Nie mogę pisać. Nie mogę móc.
Jestem kłębkiem emocji.
Kiedy emocji jest tak dużo, przestaje mieć znaczenie czy są dobre czy złe. Te same rzeczy w jednej chwili są dobre. W drugiej złe. Naraz. Na przemian. Na opak. Nagle dzieje się coś, o czym marzyłam od dawna. Jestem przytłoczona. Po chwili dzieje się coś jeszcze lepszego. Chcę płakać. Gdy w ciągu dziesięciu minut obrywam trzecim dobrem, leżę na ziemi i nie mogę się podnieść. Dosłownie i w przenośni.
Za dużo dobra to prawie jak zło.
Za dużo możliwości to prawie jak bycie w potrzasku.
Za dużo zmian to jak letarg.
W jednym tygodniu głównie płaczę, w drugim głównie się śmieję. W jednej minucie jestem pewna siebie, bo mogę wszystko, bo znam swoją wartość. W drugiej zakreślam na diagramie “pewność siebie – 3 na 10”.
Jestem kłębkiem emocji, a źródła emocji splątane są w węzeł gordyjski. Zanim zacznę z nich dziergać nowe opowieści, muszę się spokojnie odplątać.
Chciałabym na chwilę emocjonalnie się zahibernować.