Co miesiąc na blogu pojawia się wpis, nie bójmy się tego powiedzieć, szafiarski. Chociaż teraz jestem taka Ą i Ę i wolałabym powiedzieć, że pojawia się edytorial przedstawiający mój styl…Jak zwał tak zwał. Są zdjęcia, a na zdjęciach ja w ubraniach.
Zdjęcia na marzec zostały zrobione na początku miesiąca. Całkiem fajna sesja. Ładne światło, ładna sukienka, ładna kolorystyka. Przechadzam się nonszalancko po dzielni, gdzieniegdzie zawiewa wiatr, ogólnie jest nieźle. I co?
I NIC.
Nie jest to sesja, która nadaje się na obecną sytuację. Teraz z domu nie wychodzimy, nie ma co promować spacerów, zachwycać się dobrym światłem i sugerować jak połączyć sukienkę z kożuchem. Teraz siedzimy w domach pod kocami. Po co drażnić siebie i Czytelnika?
Jednak zdjęcia mnie w ubraniach być muszą. Tego chcieliście, taki format zatwierdziłam i żadna sytuacja tego nie zmieni. Napiszę o tym jak ubieram się w domu, pomyślałam. Kogo to obchodzi, pomyślałam zaraz potem. Bo nawet mnie nie bardzo. Home office jakie jest każdy widzi. Ja mam home office od ponad roku, więc nuda, nuda i jeszcze raz nuda.
Wróćmy zatem do tej pięknej zasady Ludzi Sukcesu. Takiej zasady promowanej przez managerów średniego szczebla wśród swoich podwładnych albo będącej nagłówkiem motywującego artykułu w Cosmopolitan.
Dress for the job you want, not the job you have.
Dzisiaj jesteś home officerem w wygodnych legginsach i swetrze? W dresowych spodniach i bluzie z kapturem? Może właśnie w tym problem. Może za mało chcesz. Może za mało sobie wizualizujesz. Postanowiłam zatem właśnie teraz zmienić swoje życie, zostać kowalem własnego losu i ubrać się do pracy, którą chcę. Z którą NAPRAWDĘ się identyfikuję.
Co i Wam polecam.
Królowa Kanapy

Lwica salonowa. Przyjmie Cię na audiencję, a potem wyśle na wyprawę w nieznane lub na kampanię wojenną. Sama wypełnia królewski obowiązek i trwa na posterunku, strzegąc swego królestwa. Prędzej zginie niż je porzuci.
Nimfa Łazienkowa

Mityczne stworzenie, które mieszka w wannie. W niektórych wannach widywana jest co wieczór, w innych znacznie rzadziej. Zwabić ją można zapachowymi świeczkami, kieliszkiem wina i kąpielą z bąbelkami. Wiesz, że nimfa była w Twojej łazience, bo potem ładnie pachnie.
Bogini Macierzyństwa

Bogini Macierzyństwa widziała już wszystko i nic jej nie zdziwi. To bóstwo nieustraszone, pokona każdy problem, nawet kupę rozsmarowaną na podłodze, twarzy i szczotce do włosów. Bogini Macierzyństwa to nie bogini nadziei, ona porzuciła wszelką nadzieję i czeka tylko do wieczora, aby móc otworzyć wino. Stąd na jej ołtarzach pozostawia się w ofierze właśnie wino, whisky i talerzyki z drobnymi przekąskami.
Pani Pościeli

Daleka krewna Pani Jeziora. Zamiast wynurzać się spośród fal z Excaliburem w dłoni, Pani Pościeli wynurza się z odmętów łóżka i poda Ci poduszkę lub książkę. Może przytulić do piersi i ululać do snu. Ma zawsze do polecenia jakiś serial na Netflixie.
To moje propozycje. Pamiętaj, wizualizacja to połowa sukcesu. Fake it till you make it.
Za kogo Ty się przebierzesz?