Wiem, że wiele matek twierdzi mniej lub bardziej poważnie, że ich życie przed koronawirusem i w trakcie pandemii nie zmieniło się. Bo i tak siedziały z dzieckiem w domu.
Moje życie zmieniło się diametralnie i to na dużo gorsze. Na takie niemal ze złego snu o życiu, którego nie chcę. Codziennie takie samo, codziennie w domu, bez przyjaciół, bez kultury, bez rozrywek.
Można oczywiście rozpaczać i tarzać się w swej niedoli, tylko po co? Lepiej szukać w sytuacji zabawnych absurdów, złośliwostek losu i powodów do śmiania się. Zawsze lepiej się pośmiać niż wściekać na żywioł jakim jest wirus i jakim jest dziecko. Wściekanie się na żywioł nie pomaga go okiełznać.
♢
Izolacja z bobasem w domu to nie jest żaden czas na produktywność, na uczenie się nowych rzeczy, na kreatywną nudę, na oglądanie całego Netflixa. To jest walka o życie. I iPad. I o to, żeby się nie zabić na pułapkach z zabawek. I żeby nie popełnić zbrodni. I nie wdeptać ciastoliny w wykładzinę.
♢
Mogę być absolutnie pewna, że jeśli jesteśmy umówione na konkretną godzinę z innymi bobasami na wspólne śpiewanie na Zoomie, to drzemka rozpocznie się na dwadzieścia minut przed śpiewaniem.
♢
Nie sądziłam, że będę tęsknić za innymi bobasami, a trochę za nimi tęsknię.
♢
Cały stały plan dnia, który był pewnikiem przed zamknięciem, poszedł się kochać. Drzemki, w przeszłości zawsze rozpoczynające się między 12-13, obecnie zaczynają się między 10-16. Chodzenie do łóżka, które ustabilizowało się w okolicy 20, obecnie przypada na przedział 19-23.
Każdy dzień jest rosyjską ruletką.
♢
♢
Ogólnie stosuję się do wielu zaleceń WHO i są dla mnie ważne w życiu i wychowaniu. Ale odkąd jesteśmy razem w domu, bez przerwy, wciąż razem i zawsze razem, przestało mnie obchodzić zalecenie odnośnie dzieci i ekranów. Tak, czasami potrzeba przerwy w mendzeniu. Tak, czasami człowiek chce chwilę posiedzieć sam. Albo przynajmniej we względnej ciszy. Kiedyś miałam wyrzuty sumienia jak babcia czy dziadek włączyli na youtubie animacje z piosenkami dla dzieci. Wszystkie wyrzuty sumienia minęły.
Tak, ograniczam ten czas i nie jest to wiele godzin dziennie. Tak, jest to jakiś czas codziennie.
JA TEŻ MAM PRAWO ŻYĆ.
♢
Nie wiem czy bardziej nienawidzę Świnki Peppy czy ją kocham.
♢
Kiedy wołam do męża “hej, choć zobaczyć co Dziadek Świnka powiedział Dziadkowi Psu, nie uwierzysz, ale jatka”, wiem, że upadliśmy bardzo nisko. Nie wiem czy jeszcze kiedyś się podniesiemy.
♢
Chce mi się płakać, kiedy podczas jednego legalnego wyjścia dziennie idziemy na spacer do parku, trzymając się z dala od ludzi, zachowując odpowiednie środki bezpieczeństwa, a bobofrut z nadzieją w oczach wskazuje paluchem na huśtawki. Albo z oddali patrzy na innego bobofruta w trawie.
♢
♢
Dzwonienie do babć to nasz nowy codzienny rytuał. Bobas krzyczy BABABABA na widok telefonu, po czym w trakcie rozmowy po kilku minutach traci zainteresowanie i woła PAPAPAPA. Tylko po to, żeby znowu wołać BABA po jej zakończeniu.
Czy wspominałam już, że bobasek to wysoko wyspecjalizowana maszyna torturująca?
♢
Szczerze mówiąc nie jest mi wielce żal ani odwołanych wakacji, ani siedzenia w domu w piękną pogodę, ani barów, sklepów, imprez, teatrów, fryzjerów czy czegokolwiek. Naprawdę mi żal, że w momencie intensywnego rozwoju i chłonięcia świata jak gąbka, moje dziecko (i nie tylko moje, chociaż moim martwię się najbardziej) jest zamknięte w domu z rodzicami. Którzy starają się zapewniać bodźce, naukę, rozrywkę, frajdę, ale nie są w stanie w stu procentach zastąpić innych dzieci, zabawy na placach zabaw, w parkach, na plaży, na trawie, na chodniku, wszędzie.
Tego mi cholernie żal.