Po dramatycznej nocy sprzed kilku dni mam mnóstwo przemyśleń. Ale najbardziej takie dwa.
Przede wszystkim o tym jak ważne w życiu są pieniądze. Wszystkie wartości są wspaniałe i w ogóle, ale kiedy przeżywasz najgorszy ból w życiu od czasu porodu, a państwowa dentystka odsyła do domu i każe wrócić jutro, proponując dziwną diagnozę i niewymagające leczenie…To wtedy jestem szczęśliwa z powodu swojego przywileju. Bo kiedy zaczęłam wymiotować z bólu, mogłam pojechać na prywatne 24-godzinne pogotowie dentystyczne. Nocna wycieczka, wliczając w nią taksówki, kosztowała prawie 800 funtów. Kiedy możesz bez żalu wydać taką kwotę, możesz też mówić “zdrowie jest najważniejsze”. Gdybym nie miała jej luźnej na koncie, a byłby to mój czynsz albo pieniądze na jedzenie dla rodziny, zdrowie nagle przestałoby być najważniejsze.
To jak w wywrotowym serialu “The Boys”, kiedy jedna niezbyt pozytywna postać odpowiada drugiej, pozytywnej, że “pieniądze nie są najważniejsze dla tych, którzy mają pieniądze”. Nagle role troszeczkę się odwracają.
Nie piszę tego, żeby się chwalić. Wręcz przeciwnie, uważam, że to okropne. Jedna osoba jedzie taksówką do prywatnej kliniki, druga wyłaby z bólu do czasu wizyty u dentysty, a także po wizycie, ponieważ diagnoza była ewidentnie zła. Jedna osoba słyszy, że jest bardzo “gracious, polite i ladylike” mimo swojego ewidentnego bólu i już lecimy ze znieczuleniem, aby nie musiała cierpieć ani chwili dłużej, pocieszana przez wspaniałą doktor z milionem dyplomów. Druga usłyszy, że to nic i ma brać paracetamol i jutro może uda się jakoś załatwić sprawę.
Ja mogłam uniknąć bycia tą drugą osobą i mogłam zadbać o siebie. Mogłam być spokojna i opanowana, wiedząc, że zaraz to wszystko się skończy. Bardzo łatwo być damą, kiedy ma się pieniądze.
Kapitalizm ssie i nie, nie piszę tego z pozycji nieudacznika, który zazdrości. Piszę to z pozycji sporego przywileju.
W tym wszystkim jest jeszcze jeden aspekt. W tym samym czasie, kiedy ja jechałam taksówką przez centrum Londynu, tysiące kobiet protestowało na polskich ulicach w obronie swoich praw. I tak sobie myślę, głaszcząc się po policzku na wysokości mojego usuniętego zęba. Nawet w świecie, w którym rządzi pieniądz, w którym twoja pozycja i wartość zależą od klasy społecznej, z której pochodzisz lub do której aspirujesz, w świecie tak pięknym jak i okrutnym, nie muszą tego robić. Ani te biedne, ani te bogate. Nawet ten świat, ze swoją monarchią, arystokracją, kolonijną przeszłością i stęchłymi strukturami społecznymi mającymi się świetnie od czasów Dickensa i jeszcze dawniejszych, który uważa, że kompetentne leczenie zęba to luksus dla wybranych, NAWET ON uznaje, że zmuszanie do rodzenia kiedy się tego nie chce jest przesadą.
To ten sam świat, w którym prezerwatywy na uczelniach i w innych punktach dla młodzieży dostajesz za darmo. Środki antykoncepcyjne dostajesz na receptę od lekarza pierwszego kontaktu, żadnych zbędnych pytań. A aborcja jest legalna do dwudziestego czwartego tygodnia.
Jeśli ktoś ma pieniądze, pewnie poradzi sobie i tak, jak ja z moim zębem. Może bardziej po kryjomu, może będzie to wymagać więcej wysiłku. Ale zdrowie, w tym zdrowie psychiczne, jest warte wysiłku. Jeśli ktoś pieniędzy nie ma, najwyżej całe życie będzie się mierzył z traumą albo z sytuacją ponad własne siły. Chociaż, ojtam ojtam, patrzeć na umierające dziecko to nie jest znowu taka drama, nie? Przecież powiedział tak mądry pan polityk. I każdy na pewno jest w stanie z pokorą i miłością mierzyć się z całym życiem opieki nad ciężko chorą i cierpiącą osobą. Pieniądze nie są przecież najważniejsze, prawda? Zwłaszcza w opiece nad ciężko niepełnosprawnymi. Najważniejsze są WARTOŚCI. Wartości bronią, wartości radzą, wartości nigdy cię nie zdradzą. A także żywią, ubierają i w ogóle zapewniają godny byt. Dobrze mieć kieszenie pełne wartości i dużo wartości na koncie.
Jestem w ciąży z drugim dzieckiem. Kto wie, może kiedyś, jeśli będziemy mieć siłę, ochotę i warunki, będę w trzeciej. A może nie. Jeśli będę, to nie dlatego, że muszę, bo nie zadziałał kalendarzyk, nie stać mnie na tabletki czy na ginekologa i nie mam do nich dostępu, tylko dlatego, że będę chciała. I będę się czuła bezpiecznie mając dostęp do badań i opcji. Jak w przypadku wszystkich dotychczasowych ciąż.
Do Polski nie jadę teraz z powodu pandemii, ale nawet gdyby nie było pandemii, nie przyjechałabym dopóki jestem w ciąży. Ze strachu.