Mam wrażenie, że ten miesiąc trwał rok. Nie żeby był jakiś straszny. Nawet się sporo działo i było w porządku. Po prostu trwał dla mnie bardzo długo. Może to być związane z moim postrzeganiem świata w ciąży, ponieważ przechodzę jakby wersję demo starości. Z każdym dniem chodzi mi się coraz gorzej, boli mnie więcej rzeczy i kolejne układy ciała zaczynają nawalać. Nie mogę już chodzić na spacer do tego parku, co zwykle, bo po ostatniej wyprawie musiałam odsypiać cały dzień, a w nocy i tak bolały mnie nogi. Mój świat zrobił się zatem bardzo malutki.
Jeśli ktoś Wam powie, że ciąża to nie choroba, spluńcie mu ode mnie w twarz. Żart. Po prostu czymś rzućcie. Kapciem albo brudną pieluchą.
Nie podobam się sobie, nie czuję się dobrze i widuję się z małą ilością osób, więc i nie robię sobie zdjęć.
Ale, ale, NADEJSZŁA WIEKOPOMNA CHWILA, i nasze pierworodne dziecię przeniosło się z sypialni rodziców do własnego pokoju. Ma własny stół, krzesełka, półkę z książkami, kosze na zabawki, po prostu wypas.
Czy będę pokazywać zdjęcia pokoiku? Nie wiem. Niespecjalnie zamierzałam. Ja się starałam, wszystkie kolory są białe, szare lub neutralne, ale w tym pokoju mieszka człowiek, który kocha różowy zestaw perkusyjny i błyszczące naklejki. Nie jestem z teamu “instagramowe bobasy idealne” i stolik obklejony jest obecnie wizerunkami szczeniaczków. A na łóżeczko przyklejone są piankowe naklejki wielkanocne. Nie są w moim guście, ale to nie mój pokój, no nie?
W naszej sypialni pojawiło się za to nowe biurko. Nie ze sklepu charytatywnego, pierwsze lepsze z brzegu, jak to zakupione na początku pandemii, kiedy chodziły dopiero pogłoski, że cały kraj trafi na home office. O nie. To SEKRETARZYK Z IKEI. Biały i miły i zamykany i w ogóle. Zawsze chciałam mieć sekretarzyk.
Przez chwilę moje życie zaczęło wydawać się niemal uporządkowane, niemal jakbym miała nad nim kontrolę. Pokój dziecinny na swoim miejscu, sypialnia ładna i ogarnięta, z biurkiem na swoim miejscu. Poczułam błogość i ulgę. Wtedy sobie przypomniałam, że za miesiąc rodzę.
The joke’s on me.
Trojan manager
Jakie są najważniejsze wydarzenia w życiu człowieka? Jak bierze ślub? Rodzi mu się dziecko? Odnosi sukces na polu zawodowym?
Na pewno do tych momentów należy zaliczyć dołączenie do twórców pod opieką Trojana, w zacnym towarzystwie innych osób. Od końca marca oficjalnie został moim managerem. Nie będę już sama odpisywać na maile o współpracy, jak jakieś zwierzę. Nie będę już negocjować sama ze sobą i każdy mail, nawet te z barterem za majonez, otrzyma odpowiedź.
RIENNAHERA PROFESZYNAL. kontakt: wspolpraca@riennahera.com
Last but not least, ukończona w zeszłym miesiącu książka przeszła moją wstępną redakcję i pierwsze dwa rozdziały, w których niczego już nie będę zmieniać, trafiły do kilku wydawnictw wraz z konspektem. Obecnie zabieram się za ostatnie czytanie i wprowadzę kilka ostatecznych zmian. Po czym całość pójdzie do tych wydawnictw, które patrzą tylko na skończone dzieła.
Muszę przyznać, że nie jest to najlepsze życiowe doświadczenie. Niechęć do poprawiania tekstów opisałam w niedawnym wpisie. Poza tym jako osoba zawodowo zajmująca się przez wiele lat sprzedażą reklam oraz jako blogerka współpracująca z agencjami, nie jestem fanką sposobu, w jaki operują wydawnictwa. Bez żadnych zastrzeżeń do konkretnych redakcji, o nie. Wszystkie. Cały rynek. Ani blogerzy, ani sprzedawcy, ani prasa nie bardzo by mogli funkcjonować na takich zasadach.
Ale jakby co, jak ktoś chce wydać FAJNĄ KSIĄŻKĘ, to mam jedną w zanadrzu, można się zgłaszać 😉
Filmy i seriale
Poldark, sezon 5: Można chyba uznać, że coś złego dzieje się z serialem, kiedy obecnie postacią, której sceny oglądam z największą przyjemnością, jest George Warleggan czyli nemezis Poldarka. W przeciwieństwie do seksownego ciemnowłosego i narowistego kapitana – niski, mdły i nieco wymoczkowaty. Widoki są jak zwykle piękne, ale historia zaczyna nużyć. Ile razy Demelza może chcieć dobrze, ale de facto zaszkodzić? Ile razy jej bracia mogą odrzucać panienkę? Ile razy można nie powiedzieć rodzinie i bliskim o co chodzi i robić potem dramy? Protagoniści zrobili się wtórni i nudni. Warleggan zrobił się ciekawszy od nich wszystkich. Ma realne problemy i demony, realnie się zmienia, jego wewnętrzne życie ma sens i po prostu jest ludzki. Do tego postać jego wrednego wuja, który chce pomóc krewniakowi i zależy mu na jego dobrobycie, ale jest wredny i w sumie niewiele wie o czymkolwiek, więc wychodzi jak wychodzi. To jest w piątej serii ciekawe. Go George!
Moxie: Feministyczne przebudzenie nastolatki i walka o prawa dziewcząt i mniejszości w amerykańskim liceum. Obejrzałam ten film i chyba był ok, ale po kilku tygodniach pamiętam głównie, że grała w nim Amy Poehler i bohaterka miała fajną kurtkę. Więc może nie był taki ok?
Mean Girls: Ten film jest jak kubełek lodów na smutki. Kocham go wielką miłością, odkąd pierwszy raz zobaczyłam go w kinie. Nie wiem co tu można polecać, bo to jest klasyk kina młodzieżowego i campu i rany, jeśli nie znacie Mean Girls to mogę tylko wysłać przed ekran. Wybitne? Nie. Banalne? Tak. Kultowe? OCZYWIŚCIE.
The Bold Type: W miesiąc połknęłam wszystkie cztery sezony, czasem kilka odcinków dziennie. Dobry wpis popełniła na jego temat Zwierz Popkulturalny.
Sama mam nieco mieszane uczucia. Jeśli chodzi o przyjemność z oglądania – jest. Świetne ubrania – są. Zdrowe relacje międzyludzkie – dużo, dużo więcej ich niż w innych produkcjach tego typu. Zastrzeżenia mam do samego przedstawienia bohaterek i ich pracy. Z pewnością jest bardziej wiarygodna niż wszelkie “SATC” i wariacje na temat. Wciąż niewystarczająco wiarygodna.
Ale ja jestem stara i chyba nie jestem targetem, wiec może aspiracyjna wizja pracy w redakcji nie jest dla mnie. Bo ja wiem, ile zarabia dziennikarz vs dział sprzedaży reklam i że dział sprzedaży reklam ma bardzo często (najczęściej…) dużo więcej do powiedzenia niż młoda dziennikarka z SUPER TEMATEM. Plus nie kupuję trochę wizji sytuacji finansowej dziewczyny, która jest Head of Digital w magazynie, który ma 2 mln followersów na instagramie…(w sensie, jej sytuacja jest mniej stabilna niż dziennikarki…). Ale jak wspomniałam, jestem stara, pracowałam w prasie, dla mnie to wciąż bajka. Ale ładna bajka.
Książki
Bridgertonowie: O “Ktoś mnie pokochał” napisałam obszerny tekst. W telegraficznym skrócie – można, bez bólu. Ja nie będę kontynuować cyklu, ale jak ktoś lubi, to czemu nie.
Zadie Smith – „Przebłyski”: Lubię styl powieści Zadie Smith. To jest zbiór krótkich felietonów z okresu pandemii, który niekoniecznie bardzo się tego stylu trzyma. Wchodzi bardzo szybko i bardzo łatwo. Jest w nim kilka myśli, które zmusiły mnie do refleksji. Paradoksalnie, pandemii jest tu trochę.
Przeczytałam z przyjemnością, ale nie ukrywam, czuję niedosyt. Chyba przede wszystkim długości. Smith pisze zwykle długo, w krótkiej formie jest za mało Zadie w Zadie.
Katarzyna Czajka-Kominiarczuk – „Seriale. Do następnego odcinka” – Książka Czajki jest jak wielka miska z popcornem. Jest to miłe, wchodzi gładko i wiesz, że nie można zjeść wszystkiego na raz, ale i tak jesz. Sama uważam, że posiadam sporą wiedzę w kwestii seriali, a i tak trochę sobie usystematyzowałam np. kwestie strajków i tego jako wygląda rola showrunnera. Paradoksalnie jednym z bardziej odkrywczych rozdziałów był dla mnie ten o superbohaterach, bo nie oglądam za bardzo takich produkcji i sporo się dowiedziałam. Zatem dla serialowych wyżeraczy to taka comfort book. A dla tych co czują, że wiedzą mało, fajny pierwszy krok do dowiedzenia się więcej.
Nie wiem jakie można mieć zastrzeżenia do Czajki. Ja może dodałabym na początek rozdział historyczny o samej koncepcji i rozwoju idei serialu, bo ja tak lubię. Może dałabym przypisy, bo kilku mi brakuje, a powinny się pojawić (to jest kwestia redakcji, nie autorki). Chciałabym może więcej w rozdziale o produkcjach historycznych, bo wydawał mi się krótszy od innych, ale to ja, mnie te produkcje interesują najbardziej. Ale to są jedyne rzeczy, które przychodzą mi do głowy.
Czyta się łatwo, jest ciekawie. No Czajki nie kupicie? KUPCIE.
Blogowo
I tak to jest. Człowiek pisze mało i na odwal – ma wyniki. Człowiek pisze więcej i się stara – nie ma 😉 Inna sprawa, że ostatnie tygodnie ciąży dają mi w kość i nie jest łatwo. Wszystko idzie mi opornie.
W marcu pisałam o Największym kłamstwie świata czyli o tym, że uczciwa praca i talent bronią się same i nie potrzebują promocji. Wpis o książce z serii Bridgertonowie zalinkowałam Wam już wyżej. Zastanawiałam się nad relacją między pięknymi instagramowymi wizjami rodzicielstwa i rzeczywistym gustem małych żywych istot. Przeżywałam swoje 34 urodziny i myślałam o starości. Ważny i popularny był wpis o pieniądzach i cieszę się, że temat teraz robi się głośny w dyskursie publicznym i co kilka dni wyskakuje u kolejnej osoby, twórcy, influencera. Mówienie o pieniądzach jest bardzo potrzebne, żeby odczarować jacy to źli są ci co je mają/nie mają i skupić się na pragmatycznych stronach urządzania społeczeństwa zamiast na romantycznych mitach. #pozytywizm Pisałam jeszcze o mojej szalonej frustracji, kiedy nie mogę czegoś znaleźć i, niespodzianka, o myślach po napisaniu książki.
Ostatnimi czasy dość sporo jest mnie na instagramie, zwłaszcza na stories. Mam dłuższe pogadanki właśnie o pieniądzach oraz zaczęłam cykl o negocjacjach. Pojawił się temat historii, będzie ich więcej, już w przyszłym tygodniu. Zapraszam!
Linki
Na Ładne Bebe pojawił się wywiad m.in. ze mną odnośnie ciąży w 2021 w czasie pandemii. Jest moim zdaniem fajny i sympatyczny, więc polecam.
Ciąża w Wielkiej Brytanii to w ogóle coś, o czym chyba w końcu napiszę, ale nie ukrywam, nie bardzo chcę się bawić w konflikty typu BRYTYJSKA SŁUŻBA ZDROWIA JEST OKROPNAAAA!!!!111one. Moim zdaniem w 90% przypadków jest spoko. Ale to ja.