Zwykle zaczyna się tak samo. Najpierw naukowcy wypowiadają się w mediach. Dopóki nie ma w mediach wypowiedzi naukowców, wiadomo, że lockdownu nie będzie. Chwilowo.
Nie wszyscy mówią jednogłośnie. Na początku nie wiadomo co myśleć, ponieważ głosy tworzą kakofonię. Profesor X z University of Y twierdzi, że trzeba działać. Jednak jego akademicki kolega, Profesor Ą z University of Ę, równie szanowany, twierdzi, że modele interpretować można inaczej.
Z biegiem czasu głosy brzmią coraz bardziej harmonijnie.
W którymś momencie niczym filip z konopi wyskakuje minister. On niczego nie wyklucza i niczego nie obiecuje. Nie mówi A, ale nie cofnie się przed B, jeśli będzie taka potrzeba. To jednak zdawkowe wypowiedzi. Rząd oficjalnie wciąż milczy.
Potem pojawiają się pierwsze jaskółki. Dwa lata temu mój mąż został wysłany na home office kilka tygodni wcześniej. Robił kontrakt dla firmy związanej z medycyną i NHS. Teraz czasowo zamknął się nasz lokalny pub, w jednym z najbardziej dochodowych momentów w roku. Zamyka się i nasza piekarnia.
Przekaz zdaje się sugerować, że już i tak jest niemal za późno. Rząd po raz kolejny się spóźnia, tak jak ja spóźniłam się z zamówieniem jedzenia na święta. Czekałam na rząd…
Lockdown jest o wiele łatwiejszy z każdym kolejnym razem. Za pierwszym, leżałam na kanapie i wyłam, że nie dam dłużej rady. Że coś sobie zrobię. Że ile jeszcze. Teraz trochę mi smutno, że będzie trochę nudno, ale nie zasługuje to na większą reakcję niż wzruszenie ramionami.
Lockdown jest o wiele łatwiejszy zimą. Poprzedni grudzień i Boże Narodzenie w zamknięciu nie bolało tak bardzo jak Wielkanoc – jaka piękna była pogoda wiosną 2020! Poza tym zimą byłam w ciąży i niemal wszystko co zabawne i rozrywkowe było mi zabronione. Teraz mam małe dziecko, nie sypiam dobrze w nocy i chociaż raz na jakiś czas napiję się lampki wina, to i tak nie mam siły na wszystko co zabawne i rozrywkowe. Kakao z piankami, książka, nowy odcinek serialu, to wszystko mogę robić bez wychodzenia z domu.
Pozostaje kwestia urodzin dziecka i bardzo się cieszę, że jednak poskąpiłam i nie zarezerwowałam żadnych płatnych atrakcji. W najgorszym razie balony sami nadmuchamy i będą powieszone pod sufitem, a nie latające. W najgorszym razie weźmiemy je z tortem do parku.
Zastanawiam się czy lockdown jest łatwiejszy, kiedy obserwując wzrastającą liczbę zachorowań czujesz lęk czy kiedy ta liczba nie wywołuje już wrażenia. Nawet kiedy z każdym dniem jest wyższa niż kiedykolwiek wcześniej. Czy ten lęk nadaje sensu zamknięciu czy może dekadenckie zblazowanie, możemy je nazwać również dla zachowania decorum stoicyzmem, i spokój, które ze sobą niesie, jest lepsze dla psychiki. A może to po prostu moje leki antydepresyjne?
Wszyscy cieszyli się, kiedy skończył się 2020. Niepotrzebnie. Sama miałam nadzieje związane z końcem 2021. Potencjalnie płonne. Mój mąż twierdzi, że pandemie mają często cykl trzyletni. Czyli jeszcze rok. To i tak nienajgorzej. Czarna Śmierć trwała dłużej.
Jeśli to nie jest pocieszające, to nie wiem co jest.