Papież Franciszek podczas cotygodniowej audiencji generalnej ogłosił wszem i wobec, że posiadanie zwierząt zamiast dzieci jest egoistyczne. Gdyby papież był twórcą internetowym, uznałabym, że próbuje być kontrowersyjny na siłę i nabić sobie statystyki clickbaitem. Niestety, papież nie jest blogerem, a papieżem. Należałoby okazać swojej społeczności minimum odpowiedzialności i wrażliwości…
Zgodzę się, że posiadanie zwierząt wypełnia jakąś naturalną dla nas jako gatunku potrzebę miłości. Tak, zwierzęta zastępują dzieci i okazujemy im mnóstwo miłości. Mogę się nawet zgodzić, że jest to przejaw pewnej, specyficznie pojmowanej, dekadencji. Nie zamierzam jej krytykować. Nie każda dekadencja jest zła, nie z każdego punktu widzenia. Jedni wybierają Boga, Honor i Ojczyznę, inni Wolność, Równość i Braterstwo. Oba zestawy wartości można realizować godnie lub zupełnie niegodnie.
Samo wydawanie na świat dzieci nie jest wielką wartością. Kochanie ich, szanowanie i włożenie wysiłku w ich wychowanie – owszem. Z pewnością znacie przynajmniej jedną osobę, która nie powinna mieć dzieci, a ma. Której dzieci wolałyby mieć innego rodzica. Którym rodzice zniszczyli życie lub poranili tak, że ciężko się im podnieść. Jeśli ktokolwiek czuje, że dziecko to zadanie ponad jego siły i chęci, to rezygnacja z niego jest odpowiedzialnością, nie egoizmem.
W świecie, w którym coraz ciężej dorosłej osobie założyć własne gospodarstwo domowe, brak dziecka jest odpowiedzialnością.
Ja wiem, że “Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze,na śniadanie matka kroiła wiatr”, ale tak nas wychowały poprzednie pokolenia, żeby spodziewać się pewnego minimum standardu życiowego. W świecie, w którym praca jest najwyższym dobrem, posiadanie dzieci jest trudnością. Często ponad siły i możliwości. Sami jesteśmy w komfortowej sytuacji, jesteśmy w stanie utrzymać się kiedy jedno z rodziców pracuje w pełnym wymiarze godzin. Ale gdybyśmy nie byli w tej sytuacji, moja (zupełnie dobra) pensja starczyłaby na żłobek dla dwójki dzieci i dojazdy do pracy. Zostałoby mi kilkaset funtów.
Wielka część społeczeństwa, żeby się utrzymać, potrzebuje dwójki pracujących osób w gospodarstwie domowym. Czy to zdaniem papieża jest odpowiedzialne ze strony systemu społecznego?
W świecie, w którym karierę robi pojęcie „madki”, a karmienie piersią jest porównywane do defekacji, ciężko się dziwić, że dzieci nie są marzeniem każdego. Gdy padają pomysły osiedli bez dzieci, toczą się też debaty czy rodziny z dziećmi powinny mieć miejsce w przestrzeni publicznej, np. w restauracji, naprawdę dziwi, że są osoby, które chcą mieć święty spokój i żyć bez takich problemów? W Wielkiej Brytanii uchwalono właśnie, że fotografowanie karmiącej piersią matki bez jej zgody jest przestępstwem seksualnym. Sam fakt, że trzeba takie rzeczy uchwalać, to jest dopiero społeczny upadek. I nie wydaje mi się, żeby to była specyficznie kwestia Wielkiej Brytanii.
Ile dzieci ma papież?
Pójście za własnymi potrzebami i realizowanie swojej wizji życia to nie samolubność. A jeśli nią jest, to taką samą samolubnością można nazwać powołanie. Sprawia przecież, że nie rodzą się dzieci. Jest to pewien ewenement w skali światowych religii, bo i protestanci, i prawosławni, i żydowscy i muzułmańscy duchowni mają dzieci…Jak więc tłumaczyć egoizm katolików?
Nie powiem, papież nie ma specjalnie empatii ani taktu, natomiast ma wielkie jaja, żeby w dobie kościelnego problemu z wykorzystywaniem nieletnich namawiać na posiadanie dzieci. Ja na jego miejscu, jeśli nie stać mnie było moralnie na rozwiązanie problemu, siedziałabym cicho i robiła dobrą minę do złej gry (jak większość kościelnych hierarchów, badumts) niż wołała “więcej, więcej dzieci”. Decorum, Święty Ojcze, to dobra rzecz.
Można by też zabrać się do tematu od właściwej strony. Krytykując struktury społeczne i systemy, które nie wspierają rodzin. Krytykując realia, w których żeby spokojnie wychowywać dzieci trzeba być dość zamożnym. Świat, w którym kobiety czują, że muszą wybierać między dziećmi i karierą i który wspiera spędzanie w pracy jak największej ilości czasu kosztem życia osobistego. Świat, w którym osoby, które chciałyby mieć dzieci, albo więcej dzieci, nie mogą, bo ich na to nie stać. I tak dalej, i tak dalej. Wspierając i okazując zrozumienie, a nie piętnując.
Mamy dwójkę dzieci. Nie mamy psa ani kota, ani nawet chomika. Nie będziemy też raczej mieć więcej dzieci, chociaż właściwie nawet bym chciała. BO NAS NIE STAĆ. A i tak powodzi nam się dobrze. Byłam też kiedyś gorliwą katoliczką, należałam do oazy, jeździłam na Lednicę, mój mąż był lektorem, braliśmy udział w olimpiadach teologicznych. Retorycznie zostawię tu pytanie – dlaczego obecnie jestem agnostyczką, a mój mąż nie chce mieć niczego wspólnego z Kościołem?
Ciągle słyszymy o tym jak należy szanować starszych i jak ludzie nie mają już żadnych autorytetów. Może starsi i autorytety powinni choć spróbować dać się szanować?
PS Na zdjęciu moja ukochana Whisky. Odeszła w 2012. Jedna ze wspaniałych miłości mojego życia. Czyste dobro i radość. Święty Franciszek by ją lubił.