Z biegiem lat coraz lepiej rozumiem postać Dartha Vadera. Nie jest może najprzyjemniejsza, nie jest może godna podziwu, ale rozumiem go. Jako rodzic dwójki dzieci, też chwilami wolałabym w czarnym kombinezonie (w którym nie trzeba martwić się worami pod oczami) chodzić do pracy po drugiej stronie odległej galaktyki niż wysłuchiwać pisków i krzyków “Maaaamooo”. Darth Vader nie musiał przekonywać rano córeczki, żeby poszła do przedszkola, ani przewracać oczami kiedy nie tknęła niczego co dostała na obiad. Mógł sobie bez konsekwencji rzucać rebeliantami o ściany i dusić ludzi siłą woli. Nie pochwalam, ale totalnie rozumiem.
Przed Wami “Sceny z Życia Rodzinnego – Epizod III”.
♥︎
Oglądam na kanapie serial. “Foundation” z Lee Pacem, sami rozumiecie, ciężko się powstrzymać. Jedna z postaci znajduje się nagle pomiędzy powabnymi kurtyzanami. Trzy piękne kobiety rzucają namiętne spojrzenia i gładzą się nawzajem po ciałach. Nic wulgarnego, ot, taki uwodzicielski obrazek.W tym samym momencie podbiega do mnie Iona, patrzy w ekran, wskazuje małym paluszkiem i oznajmia radośnie z miną ekspertki:
- Rodzina. Siostry!
♥︎
W domu zagościł nowy plakat w ramie. Stoi sobie w sypialni w ramie, na mojej szafce nocnej.
- Co to leci?
- Wieloryb.
Iona patrzy na mnie podejrzliwie. Lub też po prostu jak na idiotkę. - Niee. To nie wieloryb. Samolot lata. Albo helikopter – widać w jej małej główce skomplikowany proces myślowy.
- To samolot – oznajmia.
- Nie kochanie, to wieloryb.
- Samolot – rzuca na pożegnanie i wychodzi z pokoju.
Ta rozmowa nie ma dalej sensu. Matka jest niemądra i nie wie, że wieloryby nie latają.
♥︎
Każdy komentarz obcej osoby odnośnie Orli kończy się na ostrzegawczym “To moja siostra”.
Sytuacja zaognia się i doszło do tego, że nawet przy podawaniu choremu niemowlęciu antybiotyku, ojciec usłyszał “Zostaw ją! To moja siostra!”.
♥︎
Nadeszła wiekopomna chwila. Moje dziecko po raz pierwszy mi odpyskowało. W sposób uroczy, ale jednak nieco bezczelny.
- Nie wsadzaj tego do buzi, Ionka! No co Ty! – powiedziałam, gdy bawiła się plastikowym hipopotamem do puszczania baniek.
- A może do nosa?
Otworzyłam szeroko usta. - Może do oka! Do ucha!
Z dnia na dzień sytuacja zrobiła się coraz gorsza. Iona podchwytuje co się do niej mówi, przestałam więc używać jako przerywnika niewinnego “fak”. Obecnie kiedy mówię do niej “Ionka, uspokój się proszę”, staje, tupie nogą i odpowiada donośnie “ty uspokój, mama!”. Bardzo ciężko jest nie udusić się ukrywając śmiech, nie chcąc pokazać jej, że pyskowanie jest fajne i śmieszne. Ale trochę jest…
Za kilka lub kilkanaście lat pożałuję pewnie tych słów…
♥︎
Czasami słodkość zalewa serce. I oczy. I mózg. I całego człowieka.
Kiedy wieczorem nie możemy uśpić Orli, Ionka schodzi do salonu i siada smutna przy stole.
- Martwisz się?
- Tak.
- Czym?
- Bo Orla.
- Nic jej się nie dzieje. Płacze, bo nie może zasnąć. Nie umie nam inaczej powiedzieć tylko płacze. Kiedyś nauczy się mówić i nie będzie już płakać. A przynajmniej mam taką nadzieję.
- Nauczy się. Nie martw się, mamusiu.
♥︎
Pieczemy świąteczne pierniczki. Nagle Iona zdaje sobie sprawę, że nie ma w okolicy jej siostry. Rychło w czas. Po jakichś 40 minutach.
Myślę, jakie to słodkie, martwi się. Lecz nie.
- Iona, dlaczego psujesz pierniczki?
- Pazurkiem!
- Nie pytam czym tylko czemu.
- Bo…(tutaj moment zawahania, nie ma w okolicy siostry…)
- No, bo co?
- Bo mama!
Osobą, która znajduje u Iony największy posłuch jest…syntezator mowy. Ionka bardzo liczy się z opinią pani z komputera i chce jej aprobaty.
- Tato, tato, pani powie, że Ionka jest śliczna!
Kilka dni temu Ell wykorzystał to w niecny sposób. Kiedy Iona nie chciała iść się kąpać i zaczynała urządzać scenę na wieść, że będzie myć głowę…pani powiedziała jej, że trzeba umyć głowę. Ionka bez sprzeciwu ruszyła do łazienki.
Tak, syntezator mowy jest skuteczniejszym rodzicem niż my.
♥︎
Przedświąteczny wieczór. Rodzina w komplecie, jeszcze dodatkowo z dziadkiem, siedzi po obiedzie przy herbacie i zabawie.
- Mam w brzuchu bobasa – oznajmia nagle Ionka z wysokości kanapy.
Nastaje grobowa cisza. - Nie masz – przerywa ją w końcu ojciec rodziny.
- Mam.
- Nie masz. Jeszcze przez trzydzieści lat żadnych bobasów.
- Mam, muszę na jutro i w poniedziałek.
♥︎
Pierwszy stycznia zapowiada cały rok. Tak się mówi. Dlatego pierwszy stycznia staram się zawsze mieć przyjemny.
Oto leżę w wannie pełnej lawendowej piany. Palę świecę o aromacie inspirowanym Marrakeszem. Popijam szampana, który został z Sylwestra, a którego dostałam od teścia dla uczczenia podpisania umowy wydawniczej. Jakościowa rzecz. Czytam Balzaca.
Żyć nie umierać. Jestem w niebie.
Wtem…
PUK.PUK.PUK.
- Maaamooo…mogę się z tobą wykąpać?
Nie odzywam się. - Maaamooo?
Po chwili nie ma świec, szampana ani Balzaca, jest za to chichot. - Hy hy hy hy…cycuch!
Pierwszy stycznia zapowiada cały rok…
♥︎
- Mamo, co robisz?
- Będę jeść śledzia.
- Ja też chcę.
- Naprawdę? – patrzę podejrzliwie na córkę i pokazuję jej słoik rolmopsów. – Takiego śledzia będziesz jeść?
Iona spogląda badawczo na słoik. - To nie jest śledź.
- Jak to nie?
- To jest tylko taka szuwarka.
A byłam przekonana, że kupiłam śledzie…
♥︎
Iona spędza przed ekranem ograniczony czas. Nie mamy telewizora, ma wyznaczony dziennie czas na oglądanie bajek, którego nie przekraczamy, na telefonie włączamy jej czasem tylko ulubioną piosenkę, na chwilę. Teraz ma już jednak trzy lata i Ważne Sprawy do załatwienia. W związku z tym życiowym kamieniem milowym, pozwalamy jej sprawdzać prognozę pogody. Nauczyła się tego od taty.
Oto rano karmię Orlę, a Iona z uwagą studiuje na ekranie prognozę.
- Tutaj będzie świeciło słońce, a jutro będzie padał deszcz…Potem będą moje urodziny…
- Twoje urodziny już były – przerywam. – Będą za rok.
- Aha – przytakuje córka, ewidentnie nie rejestrując znaczenia mojej wypowiedzi. – Potem znowu deszcz, a potem urodziny.
♥︎
Piszę coś na mojej grupie Międzynarodowy Legion Pończoch Pogardy. Iona patrzy mi w ekran, na zdjęcie w nagłówku przedstawiające scenę balu z serialu BBC “Duma i Uprzedzenie”.
- Ionka I Orla! – krzyczy radośnie.
- Jest tutaj wasze zdjęcie? Gdzie?
- Nie ma – zauważa niepocieszona.
Przygląda się jednak dalej.
- Tu jest Ionka – wskazuje na aktorkę grającą Jane.
- Okeej…
- A tu jest Orla! – wskazuje na Jennifer Ehle w roli Elizabeth.
I teraz nie wiem czy to znaczy, że uważa się za dużo piękniejszą od siostry czy też, że życzy jej bogatszego męża. A może obie opcje?
Można mieć nadzieję, że będą ze sobą blisko jak Jane i Elizabeth. Chociaż teraz pomyślałam, że może to sugestia, że ja jestem Panią Bennet? Hmm…