Wpis “Porozmawiajmy o seksie” spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem. Ba, pisałyście nawet, że chcecie więcej. I że jak najbardziej czekacie na “10 myśli o seksie”.

Nie powiem, to wyzwanie. Z jednej strony – ponieważ temat sam w sobie nie ekscytuje mnie aż tak bardzo. Nie, nie jestem aseksualna, wręcz przeciwnie (chociaż jestem bardzo zmęczona niemowlakiem…), ale naprawdę nie wywołuje u mnie wypieków na twarzy.

Wyzwaniem jest również to, że pisząc o swoim seksie, nie piszecie tylko o swoim seksie, a o przynajmniej jeszcze jednej osobie. Ta osoba natomiast wcale nie musi być tak samo otwarta na publiczną rozmowę o swoich preferencjach. Poza tym bloga czyta moja mama, ciocia, mój teść, ciocia męża i nauczycielka z gimnazjum. Nie mam problemu powiedzieć przy winie jak wygląda nasz seks, ba, nie miałabym nawet problemu o tym publicznie napisać, jeśli publiką jest daleki internauta. Ale ciocia męża – tu już gorzej.

Na koniec – to w końcu sposób realizacji jednej z podstawowych funkcji żywych organizmów. A także aspekt życia, z którym kultura, religia, społeczeństwo rozprawiają się od tysięcy lat. Jak napisać o tym krótki i lekki tekst?

Wyzwania są jednak po to, żeby się z nimi zmierzyć. Spróbuję jakoś ze smakiem, a jednak szczerze. Tak, że nie wstydziłabym się przy obiedzie u cioci.

1

Jest taki wyłudzający pieniądze spam, który twierdzi, że posiada Twoje hasła i włamał Ci się do komputera i ma nagranie co oglądasz na stronach porno i jak się do tego masturbujesz. Jeśli nie wpłacisz mu sryliona dolarów w bircoinach, wyślę to do wszystkich Twoich kontaktów.
Dostałam ten spam już ze trzy razy. Za pierwszym nawet na kilka sekund się przejęłam.
ALE.
Nie oglądałam porno od wielu, wielu miesięcy. To raz. Nie mam problemu z powiedzeniem jakie kategorie oglądam, kiedy je oglądam – lesbijki i bondage. A gdyby ktoś wysłał do wszystkich kontaktów jak się masturbuję…Hm. To co z tego? To chyba ludzka sprawa. Zakładam, że większość osób się masturbuje. Nawet gdybym dostała takie video z komputera kogoś, kogo znam, zmieniłoby to moje postrzeganie te osoby…w ogóle. Bo to nie jest powód do wstydu ani do śmiechu. To jakby śmiać się z czyjegoś zdjęcia na toalecie.

2

Nie posunęłabym się do tego, żeby określić się jako demiseksualną, ale prawdą jest, że podoba mi się bardzo niewiele osób. Nie w sensie estetycznym, bo tutaj mogę określić bez problemu czy ktoś jest obiektywnie atrakcyjny czy nie, niezależnie od typu. W sensie seksualnej atrakcyjności.
W całym moim życiu podobało mi się na żywo około kilkunastu mężczyzn. Tak, żeby poczuć jakiekolwiek drgnięcie w brzuchu. Mam na myśli moje życie od okresu dojrzewania, do dzisiaj, jakieś dwadzieścia kilka lat. Okres burzy hormonów, studiów, wyjazdów na delegacji i tak dalej. 20+ lat, kilkanaście osób. I to nie podobało na zasadzie, że z nimi randkowałam, tylko chociaż przez chwilę byłam nimi jakkolwiek zainteresowana lub nawet rozważałabym teoretycznie taką ewentualność, nawet jeśli do niczego nie doszło.
Prawda jest taka, że mnie się prawie nigdy nikt nie podoba kiedy otwiera usta.

3

Czasami bardzo spodoba mi się estetycznie ktoś w metrze lub na ulicy i potrafię patrzeć się na tę osobę długo. Może to być zarówno mężczyzna jak i kobieta. Czuję chwilę intensywnych fluidów i fascynacji (ta osoba niemal nigdy tego nie widzi, oczywiście), a potem mi mija i zapominam. Na przykład niedawno w British Museum serce zabiło mi szybciej na widok pięknej czarnoskórej kobiety. Czy chciałabym ją poznać? A po co? Wystarczyło mi się napatrzeć.
Czy to jest w ogóle myśl o seksie?

4

Kiedy pracowałam w sex shopie, nie oburzało ani nie śmieszyło mnie niemal nigdy co kto kupował. Śmieszyło mnie natomiast, kiedy ktoś bardzo wstydził się zakupów, przepraszał, tłumaczył, nerwowo chichotał i tak dalej. Dla mnie sprzedaż wibratorów, napijanie na kasę gorsetów czy pakowanie do torebki lubrykantu była podobnie ekscytująca jak sprzedawanie bułek. I nie, ja nie jestem jakaś oziębła. Po prostu towar jak każdy inny, praca to praca.

5

Jeśli jakaś kobieta zarabia ciałem, to jest pustą lalą, prostytutką, nie ma nic lepszego do zaoferowania, nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Jeśli jakaś kobieta pracuje wyłącznie umysłowo i w ogóle nie zwraca uwagi na swoje ciało, poza utrzymaniem go w standardowej ludzkiej czystości i higienie, jest brzydka, oziębła, aseksualna, wstrętną babą, której ktoś nie dopchnął.
Ot, kobieta Schroedingera. Każda godna pogardy. Czegokolwiek by nie zrobiła. Jest zawsze za bardzo albo za mało ruchalna.

6

Cała sprawa seksu w naszej kulturze przypomina nieco właśnie sytuację z kotem, który w tym samym momencie żyje i nie żyje. Bo “seks” jest wszędzie, ale jednocześnie jest to seks pojmowany bardzo specyficznie. Sterylnie. Komercyjnie, ale w rozumieniu komercyjności jak u Disneya. Żeby przypadkiem nikt się nie podniecił i nie zgorszył. Niemal aseksualnie.
Owszem, wszędzie są cycki, kult ciała, Tinder, szybkie zmiany partnerów, reality show w stylu Love Island i inne Big Brothery w wannie.

Ale jednocześnie w serialach aktorki uprawiają seks w staniku. Nie ma chyba niczego w popkulturze, czego nie znoszę podobnie jak seksu w staniku. Nie miałabym problemu z przykrywaniem się pościelą, cięciem, stylizowanym zbliżeniem na twarz, ale seks w staniku mnie wręcz obrzydza. Jako symbol wszystkiego, co jest nie tak z ukazywaniem seksu.

Bo wiecie jaki jest seks. Nieco brudny. Części intymne są mokre i wytwarzają wydzieliny. Osoby biorące udział w zbliżeniu pocą się. Makijaż się rozmazuje, włosy są w nieładzie. Z prezerwatywą trzeba coś zrobić, a jeśli nie używa się prezerwatywy, to normalne, że wycieka sperma. Cóż, życie. (A potem czytasz w internecie pytania kobiet czy wszystko z nimi ok, bo im wycieka sperma po stosunku.)

Sam proces jest dość śmieszny, jego mechanika jest tak prosta co pierwotna. No mnie bawi.

No i tak jak lubię namiętny, ostry seks, tak nie miałam nigdy orgazmu w kilkanaście sekund od wsadzenia członka. Zdaje się, że statystycznie wiele kobiet w ogóle nie ma orgazmów dopochwowych. Oczywiście nie wnioskuję, że każde romansidło ma edukować z mechanizmów seksualności, ale po prostu to co widzimy na ekranach jest…generyczne. Wtórne. Nudne. Nierealistyczne. Nieciekawe. Nienaturalne. Plastikowe. Wcale. Nie. Sexy.
Paradoksalnie seksu, nieco brudnego, czasem śmiesznego, intymnego, ludzkiego, jest w mainstreamowej kulturze bardzo niewiele.

To trochę jak z porodem. Kiedy wiesz już jak wygląda, niemal każda scena porodu jest miałka. No więc naprawdę rzadko zdarza się scena seksu, która jakkolwiek mnie rusza.

7

Gdy byłam dużo młodsza, bycie “seksowną” odgrywało jakieś znaczenie w tym jak się ubierałam. Nigdy nie byłam specjalnie wyzywająca ani sensualna w modowych wyborach, ale chciałam się podobać i być przyjemna w odbiorze dla płci przeciwnej.
Zanim uznamy, że to normalne…jaka była Wasza najgłupsza myśl związana z ubiorem i podobaniem się innym? Moja była tak głupia, że aż wstyd pisać, ale jednocześnie wydaje mi się, że nie jest wyjątkowa. Wychodziłam wieczorem ze znajomymi. Ponieważ miałam wieloletniego chłopaka, nie liczyłam na podryw. Ale uznałam, że przed wyjściem muszę chyba zmienić majtki z bawełnianych w paski na “wyjściowe” ponieważ…gdyby coś mi się stało i musiałabym iść na policję, głupio byłoby mieć brzydkie majtki. To i tak wersja łagodna. Myślałam też, że nie chciałabym mieć zwłok w brzydkich majtkach…
I teraz, czy którakolwiek z Was tak czuła? W odmętach internetu znalazłam kiedyś podobny opis.
Kiedy to piszę mam wielką ochotę przytulić tę dziewczynę, którą kiedyś byłam. Mam ochotę krzyczeć na twórców edytoriali i reklam, którzy pozują modelki na ofiary przemocy. Na społeczeństwo, które fetyszyzuje przemoc wobec kobiet i sylwetkę kobiecej ofiary. Chociaż jak prawie cały świat uwielbiam “Twin Peaks” i uważam, że “Highland Rape” Alexandra McQueena to sztuka.
Cieszę się, że ten stan emocjonalny jest już poza mną. Że jedyną osobą, której chcę się podobać, poza mężem, jestem ja sama. Że ubieram się dla siebie i seksowność dla świata zewnętrznego nie jest czymś co biorę pod uwagę, kiedy rano zakładam na siebie majtki.
Muszę się jedynie upewnić, że moje córki nigdy nie pomyślą o majtkach tego samego, co ja kiedyś.

8

Niegdyś wydawało mi się mocno dziwnym i obcym, kiedy oglądałam jak w “Moim Sąsiedzie Totoro” ojciec kąpie się z córkami.
Lata później to jeden z ulubionych filmów mojej córki i ten motyw wydaje mi się zdrowym i naturalnym. Pozbawianie ciała kontekstu seksualnego i odzieranie go z tabu uważam za ważne.

Chodzimy z dziećmi na basen, ostatnio tłok w szatni był tak duży, że nie mogłam znaleźć dla siebie innego miejsca do przebrania niż takie, na które mogli mieć widok idący głównym korytarzem mężczyźni. Jasne, okryłam się nieco ręcznikiem, ale kiedy siłowałam się z dołem kostiumu, uznałam, że jeśli mi spadnie, to spadnie. Trudno. Muszę ogarnąć siebie, ogarnąć dziecko, jeśli ktoś przez sekundę lub dwie ujrzy pół mojego tyłka albo cycka, to jego problem. Może nie patrzeć. A cyckowi w niczym to nie zaszkodzi.

9

Nie pamiętam z domu specjalnie zaawansowanych rozmów o seksie. Nie było to specjalne tabu, ale pogadanek też nie było. O ile pamiętam, to świadomość większości spraw przychodziła jakoś naturalnie, organicznie, częściowo z domu, w dużym stopniu jednak z książek, ze szkoły oraz, owszem, z młodzieżowych czasopism typu Bravo (do dzisiaj uważam, że tematykę traktowano tam całkiem taktownie) i w końcu z internetu. Tak, oglądałam w internecie sporo “niestosownych” dla mojego wieku rzeczy. Do dzisiaj mam z tego powodu mieszane uczucia podczas dyskusji o potencjalnie zgubnym wpływie internetu na seksualność i jej postrzeganie. Bo ja byłam takim dzieciakiem. Widziałam niejedno. Czytałam niejedno. I nigdy nie czułam, żeby mi to zaszkodziło.
Ale piszę tylko o sobie i o swoim doświadczeniu.

10

Jestem głęboko przekonana, że gdyby wszyscy ludzie (poza tymi, którzy z najróżniejszych powodów nie chcą lub nie lubią), mieli dobry, satysfakcjonujący, częsty seks z tym z kim mają ochotę i nie byłby to żaden temat ani do wstydu, ani w ogóle do przeżywania, świat byłby o wiele lepszym miejscem.
Oczywiście mnóstwo osób i organizacji ma interes w tym, żeby nie był lepszym miejscem i żeby ogół ludzkości nie był szczęśliwy. Tak, jest to zupełnie niezawoalowana aluzja. Jeśli ktokolwiek ma ciągoty do kontrolowania seksu innych osób, warto być wobec niego podejrzliwym. Cui bono?

Starałam się, żeby było seksownie. Przepraszam, że wyszło jak zwykle. Ostrzegałam, że nie jestem w ogóle seksowna. Ale przynajmniej napisałam “członek”, “sperma” i “orgazm”…

Podoba Ci się? Podaj dalej »

Newsletter

Subskrybuj Elfią Korespondencję

Czymże jest newsletter? Może być różnymi rzeczami. Może być sposobem na zawalenie skrzynki i wciskaniem swojego produktu przy każdej możliwej okazji. Może być wspaniałym narzędziem do budowania bliskiej relacji ze społecznością. Albo czymś pomiędzy. Czasem nawet czymś fajnym. I o to będę walczyć.

Zapraszam Cię do zapisania się na mój newsletter Elfia Korespondencja. Wchodzisz w to?

Administratorem danych osobowych podanych w formularzu jest Marta Dziok-Kaczyńska, Ellarion Cybernetics Ltd., Paul Street 86-90, London, United Kingdom. Zasady przetwarzania danych oraz Twoje uprawnienia z tym związane opisane są w polityce prywatności. Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA. Mają zastosowanie polityka prywatności oraz regulamin serwisu Google.
61923936_301827807423707_1414915001336679940_n copy

Autorka

Marta Dziok-Kaczyńska
Riennahera​

Nie chcę sprzedać Ci wizji perfekcyjnego życia jak ze strony w kolorowym czasopiśmie. Chcę być dobrą sobą i porządną osobą. Może Ty też?

Scroll to Top