Rok temu mniej więcej o tej porze przynieśliśmy ze szpitala do domu owiniętego w koc kartofla, a Iona z wrażenia nie chciała się do nas odzywać. W tym roku exkartofel i Iona bujają się przytulone, a starsza siostra krzyczy “kocham moją siostrę, kocham cię Orlusiu!”. Poza momentami, kiedy oznajmia “ja już nie lubię w ogóle Orli, wsadź ją do śmietnika” i popycha, żeby się przewróciła.
Życie to niesamowita, przerażająca, choć magiczna siła.
A ja jestem sobie sama niezwykle wdzięczna za ten cykl, dzięki któremu niesamowite, magiczne momenty nie umykają, tylko zachowują się w odmętach internetu.
Oto kolejne śmieszki, heheszki i wzruszenia.
♥︎
Mam z Ionką piosenkę, której pierwszą zwrotkę wymyśliłam na poczekaniu, dla rozproszenia, gdy córka krzyczała idąc ulicą.
Helikoptery latają po niebie
Helikoptery lądują na drzewie
Helikoptery są takie głośne
Helikoptery lądują na sośnie
Od tej pory na pytanie co chce żebyśmy razem śpiewały, zawsze odpowiada, że helikoptery.
Wymyślam zatem kolejne zwrotki, chociaż Ionka bardzo się denerwuję, że TO PRZECIEŻ NIE TAK. Ale jeszcze ją przekonam…
W helikopterze jest Orla i Ionka
Chyba rozsadzą go zaraz od środka
W helikopterze są małe pilotki
Latają chętnie za rządowe środki
Gdy jest spokojnie to helikoptery
Rozkręcają różne dziwne afery
Helikoptery latają po niebie
Helikoptery przylecą po Ciebie
♥︎
W temacie powyższej piosenki…
- A czemu latają za rządowe środki, mamusiu?
- Bo są małe spryciule!
- -Spryciule? Ahaaa.
♥︎
♥︎
Pomysły Orli są doprawdy szokujące, jeśli weźmie się pod uwagę moje oczekiwania, że będzie łatwiejsza od siostry:
10 miesięcy – weszła na stół. Jak to się stało – nie wiem.
Gryzie kontakt. Nie, nie wsadza niczego do środka. Dosłownie próbuje wygryźć kontakt ze ściany.
Najbardziej upragnioną rzeczy w łazience jest schowana w głębi szuflady paczka maszynek do golenia. Znajduje je bezbłędnie i zabiera się do gryzienia żyletek. W przerwie od polowania na szczotkę klozetową i wybielacz, oczywiście.
♥︎
Jak każda matka, daję się czasem ponieść fantazji i wyobraźni i chociaż nie chcę stwarzać oczekiwań, to myślę o przyszłości. Tak, łaję się potem za tworzenie nacisku, ale cóż, wiemy, że czekolada nie jest najlepszym pożywienie, a i tak czasem ją jemy.
- Ionka, kim chcesz być jak dorośniesz? – pytam.
Moje dziecko nie daje sobie jednak w kaszę dmuchać i wszelkie próby nacisku kończą marnie. Ona ma już gotową odpowiedź, którą odpala błyskawicznie. - Tak.
I to jest jedna z najpiękniejszych możliwych odpowiedzi na takie pytanie.
♥︎
Zamówiliśmy jedzenie. Aplikacja wskazuje, że dostarczy nam je pan o imieniu Babor.
- Ciekawe imię – stwierdza Ell. – Pan Babor.
- Brzmi groźnie – stwierdzam z wysokości kanapy.
- Ionka, ubieraj buty, odbierzemy jedzenie od Babora.
Wtem dziecko dostaje histerii. - Ja nie chcę, żeby to był Babor!
- Ale ten pan się tak nazywa…
- Ja nie chcę! Nie chcę od Babora!
Głupie komentarze, drodzy rodzice, najlepiej zostawić dla siebie.
♥︎
♥︎
Ionka wraca z przedszkola. Podekscytowana oznajmiam, że mam dla niej niespodziankę.
- O super, super jaką?
- Zobacz, Orla chodzi! – prezentuję jej podekscytowana małą siostrę, która wcześniej tego dnia zaczęła stawiać pierwsze pewne kroki.
- Aha, a gdzie niespodzianka?
(Ty mała cyniczna trzpioto!)
♥︎
Orla szybko stała się całkiem sprytną osóbką, jeśli chodzi o tematy ochrony własnego dobra. Kiedy była w domu sama ze mną i/lub z tatą, bez problemu chodziła. Ale kiedy w okolicy była starsza siostra, Orla NIE PAMIĘTAŁA jak się chodzi i w ogóle nie było tematu. Była taka malusia, uciekała biedna szybkim rakiem. Bo rak jest stabilny i nie da się go popchnąć…
♥︎
Prasowałam Ionie sukienkę. Próbując ją odstraszyć od parownicy, tłumaczyłam:
- Uwaga! Nie dotykaj! To bardzo gorąca para. Można się oparzyć.
Dzieciak powtarza teraz za mną wszystko. Dlatego coraz mniej przeklinam.
Maluchy bawią się drewnianą lodziarnią. - Orla, nie dotykaj! To gorąca para!
- Em…Tocia…to są lody…
- No właśnie! I jest gorąca para!
- OK…Jeśli tak mówisz…To twoja lodziarnia.
Iona powtarza również frazy typu “…., POWIEDZIAŁAM”. Na przykład… - Orla, gorąca para, POWIEDZIAŁAM.
Daje to nieco dystansu do własnej osoby. Codziennie widzę w malutkim krzywym zwierciadle, jaka jestem śmieszna. - ♥︎
♥︎
Małe bobasy są fajne, ale większe dzieci są jeszcze fajniejsze. Kiedy zaczynają składać sobie własny świat, chłonąc strzępki rozmów, kultury,
Wyjeżdżamy na weekend. Chcemy zjeść obiad, a potem wychodzić. Jednak Iona woli pakować pluszowego pieska do różowego plecaka ze skrzydłami motyla. Rozpoczyna się dramat.
- Ionka, musisz zjeść zupę. Sama chciałaś zupę przed wyjściem – napomina Ojciec Rodziny.
- Ja muszę pakować.
- Spakujesz jak zjesz zupę.
- Nie, muszę teraz!
- Teraz czas na zupę.
- Tato! Ja nie chcę żyć w ten sposób! – wykrzykuje Iona, powtarzając kwestię ulubionej bohaterki z nowej ulubionej bajki. Czyli Anny z “Krainy Lodu”.
♥︎
Z okazji majówki u cioci, Ionka dostała wielkie niebieskie lody od lodziarza.
- A jaki smak mają niebieskie lody? – dopytuje ciocia.
Ionka nie ma czasu odpowiedzieć, zbyt zajęta pochłanianiem. - No, powiedz jak smakują!
- Jak sny…
♥︎
Przyszedł mi do głowy szalony pomysł wybrać się z dwójką dzieci na zakupy do Bootsa. Nie może być tak źle, pomyślałam. W końcu to tylko kilka rzeczy – krem do twarzy, suchy szampon, chusteczki do nosa…ile to może zająć? Jak wielkich zniszczeń mogą dokonać moje dzieci? W końcu to tylko dzieci…
Pokarało mnie za naiwność. Kiedy Iona wkładała do koszyka przypadkowe rzeczy, jeszcze się ze sklepowym ochroniarzem śmialiśmy. Podpaski, płyn do kąpieli, dezodorant, wszystko co napatoczyło się jej pod rękę. Myk, do koszyka. Przestałam się śmiać, kiedy rozsiadła się na środku alejki z makijażem, próbując otworzyć butelkę truskawkowego szejka Slim Fast, oznajmiając, że ona bardzo, bardzo chce takie picie.
Poodkładałam wszystkie rzeczy na miejsce oprócz tej butelki.
- Dzień dobry, przepraszam, czy mogę to zostawić, bo nie wiem na jakiej półce moje dziecko znalazło Slim Fast – powiedziałam do pani przy kasie. Bo ja już nie mam wstydu.
Dość, że więcej nie pójdziemy w tym roku na zakupy w trójkę…
♥︎
Po dwóch latach lockdownów, planujemy najróżniejsze wyjazdy.
- Ionka chcesz jechać do Szkocji? – pytam.
- Tak bo tam są kosi kosi łapci.
- Nie, Ionka. Nie do babci. Do Szkocji.
- Aaaaa do Szkocji…Hm. Tak.
Przypuszczam, że w Szkocji mogą jednak być kosi kosi łapci.
♥︎
Młodsza siostra przechodziła adaptację w żłobku. Grupa żłobkowa znajduje się w innej części budynku, co przedszkole, do którego uczęszcza starsza. Kiedy wchodzimy, zanim jeszcze widzę Ionę, słyszę podekscytowane krzyki dzieci – “BEJBI ORLA BEJBI ORLA”. Pani musi zrobić z Bejbi Orlą procesję przez część przedszkolną, bo Iona zbudowała jej zbyt epicki hajp, żeby dzieci odpuściły.
Chyba fajnie musi być mieć siostrę.
♥︎
Iona podaje mi zeszyt oraz długopis i każe pisać.
- Co mam napisać?
- IONA.
- No dobrze, już piszę.
Przygląda mi się podejrzliwie. - Nie mamo. Daj mi to. Napiszę sama bo nie umiesz.
- Jak to nie umiem?
- Bo piszesz I, a tu powinno być dżej. Dżej jak jeżyk.
Po chwili rysuje coś z przejęciem. - Co rysujesz? – pytam zaciekawiona.
- Kurz.
No oczywiście, że kurz. Przecież widać, nie?
Jak ktoś pyta, po co mieć dzieci, to po to. Żeby mieć fajne scenki i wspomnienia. Fajnych ludzi wokół siebie. Fajne, choć męczące życie. Bać się Babora i szukać kosi kosi łapci w Szkocji. Wśród kurzu.