Istnieje duże prawdopodobieństwo, że czasami czujesz jakby wokół Ciebie walił się cały świat. Tutaj wojna, tutaj śmierć ikon, jak Królowa Elżbieta czy Gorbaczow, a może gwiazda filmowa lub piosenkarz. Z jednej strony pandemia, z drugiej kryzys klimatyczny. Kataklizmy, protesty, przewroty, zmiany.
Co się dzieje z rzeczywistością?
Być może widzisz memy i tweety ogłaszające, że ktoś ma już dość życia w trakcie wielkich wydarzeń historycznych.
No cóż. Jako absolwentka studiów historycznych mogę tylko przewracać oczami lub chichotać pod nosem. Bo nikt nigdy nie żył inaczej. Chyba, że żył bardzo krótko i nie zdążył.
Możemy kłócić się, że “za naszych czasów” tak nie było, czymkolwiek są te “nasze czasy”. Ja mam jednak dobrą pamięć i pamiętam ile działo się, kiedy jako kilkulatka popijałam przed snem ciepłe mleko, a rodzice oglądali w tym czasie Panoramę.
Tak, szesnaście lat temu na studiach, podczas wykładu z historii Europy dla pierwszego roku historii, wykładowca mówił z dużą pewnością, jak to nie należy spodziewać się konfliktu na tym terenie z powodu balansu sił. Cóż, mam nadzieję, że nie postawił na to żadnych pieniędzy.
Ludzie walczyli w I wojnie światowej, bo miała być wojną kładącą kres wszystkim wojnom. Czujecie ironię, prawda?
Żyć to zmieniać się.
Pewna jest tylko śmierć i podatki. I wojna. I ludzkie okrucieństwo. I ludzka solidarność. I to, że nic nie trwa wiecznie. I upadki cywilizacji.
I starcia poglądów. I nowe reżimy. I obalanie reżimów. I tak po wieki wieków.
Mieliśmy chwilę wytchnienia. Takie chwile zdarzają się w historii. Belle Epoque i tak dalej. A potem mijają. Nadchodzi nowa wojna, nowe wyzwania.
Nie próbuję przez to okazać lekceważenia dla wydarzeń. Ani trochę. Wojna zawsze jest tragiczna i będę o tym zawsze mówić. Będę zawsze przeciwko. Chyba, że ktoś kogoś najeżdża, to będę bronić jego prawda do obrony własnej (tak, jakby co w przypadku Iraku też tak uważałam). Po prostu zmiany i dramatyczne wydarzenia nie wywołują we mnie paraliżującego lęku. Z lęku nie wynika nic dobrego.
Mówi się, że ludzie nie są już tacy jak kiedyś. Że robimy się coraz mięksi. Teraz to wszyscy są wrażliwi i z depresją.
Z jednej strony – tak, jesteśmy wrażliwsi niż ludzie kiedyś, przynajmniej jeśli chodzi o otwartość w mówieniu o uczuciach. Uważam, że to świetnie.
Z drugiej strony – nigdy wcześniej człowiek nie miał w zasięgu ręki narzędzia pozwalającego w kilka sekund dostać się do wiadomości na temat każdego aspektu życia w każdym zakątku świata. Nigdy w historii nie byliśmy bombardowani informacjami w takim stopniu.
Więc tak. Jesteśmy mięksi. Tak, jesteśmy bardziej znerwicowani.
To niestety się już nie zmieni.
Kiedyś nie było na świecie mniej cierpienia, głodu, śmierci niż obecnie. Ba, było ich więcej. Kiedyś królów było więcej i żyli krócej, więcej częściej umierali. Ale kiedyś przeciętny człowiek poruszał się w promieniu kilku, kilkunastu kilometrów od miejsca swojego urodzenia. Obecnie dzieci do szkoły jeżdżą często dalej.
Kiedyś wiadomość o śmierci króla spływałaby do nas godzinami, dniami. Kiedyś umierało mnóstwo dzieci. Dzisiaj dzieci również umierają, ale to co było faktem życia, jest obecnie tragedią. I dobrze. Tak powinno być. Obecnie wiemy o prawie wszystkim prawie od razu. A jak nie wiemy, albo co gorsza, na czymś się nie znamy, to pada kultowa rada “doedukuj się”. Im lepiej coś rozumiemy, tym mniej się obawiamy. Dlatego “doedukowanie się” może dać ulgę.
Widuję często komentarze wyrażające przerażenie. Osoby, które nie mogą spokojnie spać przez pandemie, kryzys klimatyczny, a nawet śmierć Królowej. Mnie osobiście to nie dotyczy, mało co robi na mnie wrażenie i przeraża mnie, co może być pochodną depresji. Osoby z depresją podobno nieźle radzą sobie w sytuacjach kryzysowych, bo są przyzwyczajone. Tak jak pisałam, to, że nie czuję przerażenia, nie oznacza, że czuję obojętność. To znaczy tyle, że się nie boję. Zamiast się bać wolę robić rzeczy lub spokojnie rozważać sytuację i dostępne opcje.
Czasami jednak warto wyłączyć internet. Nie dlatego, że jesteśmy nieczuli i nie obchodzi nas podniesienie poziomu morza. Ale jesteśmy tylko ludźmi. Mniej więcej takimi samymi jak kilkadziesiąt czy kilkaset lat temu. Nasze organizmy nie dościgły ewolucyjnie ewolucji naszych technologii i szybkości naszych informacji. Więc czasami, nawet często, zamiast uprawiać doom scrolling i coraz bardziej zapadać się w nerwicy, lepiej iść spać.
I pomyśleć, że mimo, że nie wymazaliśmy jeszcze ze swojej natury wojen, to większość dzieci na świecie jest zaszczepionych, stale zmniejsza się procent ludzkości żyjący w skrajnym ubóstwie, i tak dalej, i tak dalej.
I to jest świetna wiadomość. Takich wiadomości jest mnóstwo. Tyle tylko, że o wiele gorzej się klikają.